Tomasz Łapiński (3) próbuje powstrzymać Luisa Enrique (8). Starciu przygląda się Dariusz Gęsior (6).Tomasz Łapiński (3) próbuje powstrzymać Luisa Enrique (8). Starciu przygląda się Dariusz Gęsior (6).
KronikiJeden z dziesięciu. La Furia Roja na drodze biało-czerwonych
Jeden z dziesięciu. La Furia Roja na drodze biało-czerwonych
Autor: Piotr Kuczkowski
Data dodania: 14.06.2021
FOT. EAST NEWSFOT. EAST NEWS

Statystyka nie gra. Jednak analizując historię polsko-hiszpańskich potyczek nie może ona wlać zbyt wiele optymizmu w serca kibiców nad Wisłą. Na dziesięć rozegranych spotkań pierwszych reprezentacji, Polska wygrała… tylko jedno. Jeśli dołożymy do tego przegrany finał olimpijski w Barcelonie, to chwil chwały naszego futbolu w rywalizacji z ekipą La Furia Roja nie było zbyt wiele. 19 czerwca na stadionie w Sewilli przeszłość nie będzie miała jednak znaczenia, a Robert Lewandowski i spółka będą chcieli napisać nowy rozdział tej opowieści. I mając świadomość faktu, że to gospodarze będą zdecydowanymi faworytami, biało-czerwoni nie są w tej konfrontacji bez szans. Chociażby dlatego, że tego dnia, inaczej niż to było w przeszłości, najlepszy piłkarz świata będzie biegał po murawie nie w czerwonej koszulce gospodarzy, a tej białej – z orłem na piersi. 

Szans na sukces w Andaluzji oczywiście nie możemy upatrywać wyłącznie w Robercie Lewandowskim, choć z pewnością to na kapitana reprezentacji Polski będą skierowane oczy kibiców i dziennikarzy na całym świecie. Spekulacje o zainteresowaniu snajperem Bayernu madryckiego Realu wciąż są bowiem żywe i kto wie, czy ewentualny dobry występ przeciwko Hiszpanii nie sprawi, że Królewscy znów zaczną zabiegać o sprowadzenie „Lewego”. Pokonać Hiszpanów i to na ich terenie, można jednak tylko wysiłkiem i determinacją całej drużyny. W tym starciu mamy swoje argumenty i być może w upalny, czerwcowy wieczór w Sewilli uda się dokonać rzeczy wyjątkowej. Takiej, na którą w Polsce czekamy już od ponad 40 lat.

DWUKROTNIE O STAWKĘ

Początki rywalizacji Polaków z Hiszpanami sięgają roku 1959. Toczyła się wówczas walka o prawo udziału w pierwszych mistrzostwach Starego Kontynentu, zwanych jeszcze Pucharem Narodów. W turnieju finałowym rozegranym we Francji zagrały tylko cztery drużyny, wcześniej w fazie kwalifikacyjnej rozgrywano dwumecze. I choć biało-czerwonym w starciu z wielkimi gwiazdami światowej piłki, głównie wywodzącymi się z Realu Madryt i Barcelony, nie dawano większych szans na końcowy sukces, w dwumeczu zaprezentowali się całkiem przyzwoicie. Do pierwszego meczu doszło 28 czerwca na Stadionie Śląskim w Chorzowie, który według różnych źródeł z trybun śledziło od 70 do nawet 100 tysięcy widzów.

Polska - Hiszpania 2:4 (28.06.1959)Polska - Hiszpania 2:4 (28.06.1959)
FOT. PAP

Kapitanowie Joan Segarra i Edmund Zientara w towarzystwie trójki sędziowskiej na czele z Anglikiem Arthurem Ellisem. To waśnie w Chorzowie rozpoczęła się historia polsko-hiszpańskiej rywalizacji.

Ci, którym tego dnia udało się pojawić na legendarnym obiekcie, z pewnością nie żałowali. Nie tylko dlatego, że zobaczyli po dwie bramki wielkich Alfredo Di Stéfano i Luisa Suáreza, ale także dobrą grę naszych piłkarzy. Co ciekawe, to Polacy pierwsi trafili do siatki za sprawą Ernesta Pohla. Później, przy stanie 1:4, drugie trafienie dorzucił Lucjan Brychczy. Mimo porażki gospodarzy, piłkarzy obu drużyn pożegnały owacje na stojąco. W rewanżu w Madrycie Hiszpanie dopełnili formalności. Wygrali 3:0 i pewnie awansowali do ćwierćfinału. W nim z powodów politycznych nie dane im było jednak powalczyć z ZSRR. Stosunki Hiszpanii rządzonej wówczas przez Francisco Franco z Sowietami były na tyle napięte, że generał zabronił piłkarzom rywalizacji z przeciwnikiem ze Wschodu. Tym samym przegrał sport, a wygrała polityka, choć pewnie kibice w obu krajach marzyli, aby zobaczyć jak ze strzałami Di Stéfano i spółki poradziłby sobie wielki radziecki bramkarz Lew Jaszyn.

WYGRANA I TRZY PORAŻKI, CZYLI LATA 80-TE

Na kolejny mecz Polaków z Hiszpanią kibicom przyszło czekać ponad 20 lat. 12 listopada 1980 roku do Barcelony przyjechała drużyna prowadzona przez Ryszarda Kuleszę, żeby sprawdzić formę przed rozpoczynającymi się wkrótce eliminacjami mundialu na tle gospodarzy turnieju finałowego. I choć przed starciem z naszpikowanym gwiazdami rywalem Polacy pewnie remis wzięliby „w ciemno”, na stadionie Espanyolu doszło do sporej niespodzianki. Biało-czerwoni zwyciężyli 2:1, a bohaterem spotkania został zdobywca dwóch bramek Andrzej Iwan.

0:1 Gol A. Iwana
1:2 Gol A. Iwana, asysta K. Adamczyka

Równie zacięty przebieg miało spotkanie rozgrane niemal rok później w Łodzi. Z tą różnicą, że na stadionie ŁKS-u tym razem 3:2 triumfowali Hiszpanie. Polacy, którzy byli krótko po wywalczeniu awansu na mistrzostwa świata z pewnością nie spodziewali się, że listopadowy sprawdzian będzie ich ostatnim przed turniejem na Półwyspie Iberyjskim. Wprowadzenie stanu wojennego diametralnie zmieniło jednak polską, nie tylko sportową rzeczywistość. Ostatni mecz w bramkarskiej bluzie z orłem na piersi rozegrał wówczas Jan Tomaszewski, który w przerwie opuścił boisko. Jubileusz obchodził także Zbigniew Boniek.

J. Tomaszewski żegna się z reprezentacją, Z. Boniek świętuje 50. występ w kadrze

Po zaciętych meczach w Barcelonie i Łodzi przyszły znacznie bardziej jednostronne starcia w Kadyksie i La Coruñi. Pierwsze w marcu 1986 roku było elementem przygotowań do mistrzostw świata w Meksyku. Wynik 0:3 sprawił, że Antoni Piechniczek miał się nad czym zastanawiać. Tym bardziej, że zawiodła przede wszystkim defensywa na czele z pewniakiem w bramce, czyli Józefem Młynarczykiem.

Skrót meczu (bez komentarza)

Spotkanie z września 1989 roku było z kolei pierwszą porażką w trzecim meczu pod wodzą nowego-starego selekcjonera Andrzeja Strejlaua. Wynik 0:1 z silnym przeciwnikiem w kraju przyjęto ze spokojem, czekając na rozwój wypadków i to jak nasza reprezentacja zaprezentuje się w nadchodzących meczach z Anglią i Szwecją w eliminacjach mistrzostw świata.

1:0 Gol Míchela, asysta E. Butragueño

O OLIMPIJSKIE ZŁOTO

Choć w Barcelonie nie rywalizowały pierwsze reprezentacje obu krajów, a drużyny młodzieżowe, to właśnie mecz z 1992 roku przez większość polskich kibiców jest wspominany jako najważniejsze starcie biało-czerwonych z Hiszpanią. Polacy na turnieju olimpijskim w stolicy Katalonii spisywali się wyśmienicie i w decydującej potyczce o złoto zmierzyli się z gospodarzami. W meczu na słynnym Camp Nou było wszystko. Blisko 100 tysięcy widzów na trybunach i zwroty akcji na boisku. Z naszej perspektywy zabrakło tylko szczęśliwego zakończenia, bo w samej końcówce zwycięstwo 3:2 i końcowy triumf dał Hiszpanom Kiko. Srebrny medal wielkiej imprezy dla ekipy Janusza Wójcika był jednak ogromnym sukcesem, o którym z perspektywy blisko kolejnych trzech dekad możemy tylko pomarzyć. Co warte podkreślenia, całe spotkanie rozegrał wówczas obecny selekcjoner reprezentacji Hiszpanii Luis Enrique.

Skrót meczu

HISTORIA NAJNOWSZA

Nadchodzące spotkanie w Sewilli co prawda będzie pierwszym Hiszpanii z Polską od ponad dekady, ale z rywalem z Półwyspu Iberyjskiego po pamiętnych Igrzyskach w Barcelonie mierzyliśmy się jeszcze czterokrotnie. Najbardziej korzystny przebieg miał dla nas mecz z lutego 1994 roku. Po nieudanej walce o mundial w Stanach Zjednoczonych, stery w kadrze przejął Henryk Apostel, który miał za zadanie po raz pierwszy w historii wprowadzić biało-czerwonych do Euro. Zaczął całkiem obiecująco, bo remis 1:1 na Teneryfie należało uznać za dobry wynik naszej reprezentacji. 

Skrót meczu

Znacznie gorszy przebieg miały dla nas kolejne spotkania. Trzy ostatnie przegraliśmy. Najmniej dotkliwa była porażka z 1999 roku. Na Stadionie Wojska Polskiego w Warszawie Polacy pod wodzą Janusza Wójcika prowadzili nawet po golu Tomasza Hajty.

1:0 T. Hajto głową po wolnym P. Świerczewskiego

Późniejsze trafienia Fernando Morientesa i Pedro Munitisa popsuły jednak humory stołecznej publiczności. Jeśli wówczas kibice mogli czuć niedosyt, to kolejne dwa mecze z tym rywalem musiały ich wprawić w podły nastrój. Hiszpanie dobitnie pokazali nam, jaka przepaść dzieliła wówczas obie ekipy. W styczniu 2000 roku zepsuli selekcjonerski debiut Jerzego Engela, wygrywając w Kartagenie 3:0. Najbardziej dotkliwą porażkę ponieśliśmy z kolei dziesięć lat później. Reprezentacja, którą od ponad pół roku z myślą o Euro 2012, budował Franciszek Smuda, w czerwcu udała się do Murcji. Dla mistrzów Europy był to ostatni test przed mundialem, który ostatecznie zakończył się dla nich wywalczeniem pierwszego w historii tytułu. Cel gospodarzy przed wyjazdem do RPA był więc jasny – zagrać ofensywnie i odnieść efektowne zwycięstwo, aby w dobrym nastroju wyruszyć na Czarny Ląd. Efekt był łatwy do przewidzenia – Polacy ponieśli jedną z najwyższych porażek w historii, a stojący między słupkami Tomasz Kuszczak sięgał po piłkę do siatki aż sześciokrotnie.

Skrót meczu

Biało-czerwoni także teraz nie będą w roli faworyta. Po 11 latach zarówno Polacy, jak i Hiszpanie są jednak w zupełnie innym miejscu i sprawa ostatecznego rozstrzygnięcia nie jest jednoznaczna. Coś do udowodnienia w Sewilli ma również sam Robert Lewandowski. Najlepszy strzelec w historii naszej drużyny nie tylko grał, ale również wpisał się na listę strzelców we wspomnianym, feralnym meczu sprzed ponad dekady. Tylko, że wówczas jedyny raz w karierze trafił do… polskiej bramki.

3:0 R. Lewandowski zmienia kierunek lotu piłki po strzale X. Alonso

BILANS 10 MECZÓW Z HISZPANIĄ: 1 ZWYCIĘSTWO POLSKI – 1 REMIS – 8 PORAŻEK, BRAMKI: 8-27.