Górnik Zabrze - AS Roma 2:2, 15.04.1970Górnik Zabrze - AS Roma 2:2, 15.04.1970
KronikiPamiętne mecze Górnika Zabrze w europejskich pucharach
Pamiętne mecze Górnika Zabrze w europejskich pucharach
Autor: Krzysztof Jaśniok
Data dodania: 1.08.2022
FOT. PAPFOT. PAP

Czternaście tytułów mistrza, sześć zdobytych pucharów, czwarte miejsce w tabeli wszech czasów ekstraklasy. To osiągnięcia piłkarzy ze stadionu przy Roosevelta na krajowym podwórku. Na arenie międzynarodowej ich dorobek jest dużo skromniejszy, ale Górnik pozostaje jedynym polskim klubem, który dotarł do finału w rozgrywkach pod egidą UEFA. Jest co wspominać… Wspaniałe mecze z Manchesterem City, rzut monetą po trzech nierozstrzygniętych potyczkach z Romą, heroiczne boje z Realem… Oto dziesięć najbardziej pamiętnych występów zabrzan w europejskich pucharach.

 

Tottenham Hotspur – Górnik Zabrze 8:1, Puchar Europy 1961/1962

Zanim przyszły wielkie sukcesy, zdarzył się zimny prysznic. Wyjątkowo lodowaty. W swoim debiucie na arenie międzynarodowej zabrzanie trafili na mistrzów Anglii, w składzie z takimi gwiazdami futbolu lat 50. i 60., jak walijski skrzydłowy Cliff Jones czy szkocki bramkarz Bill Brown. Na Stadionie Śląskim, gdzie w tamtym czasie odbywały się pucharowe mecze Górnika, nasz zespół sensacyjnie wygrał 4:2. W rewanżu doszło do katastrofy. Wyspiarze po prostu zmietli swoich rywali z boiska. „Można śmiało powiedzieć, że 20 września 1961 roku był chyba najczarniejszym dniem w historii polskiego piłkarstwa” – tak relację z tego spotkania zaczęła redakcja krakowskiego „Tempa”.

Fragmenty meczu (bez komentarza)

Górnik Zabrze – Manchester United 1:0, Puchar Europy 1967/1968

Kolejna potyczka z wielkim angielskim klubem – tym razem o półfinał. Drużynę Czerwonych Diabłów prowadził wówczas legendarny Matt Busby, a występowały w niej takie tuzy, jak Bobby Charlton czy George Best. Mecz u siebie Wyspiarze wygrali 2:0. Rewanż na Śląskim odbył się w anormalnych warunkach: murawę pokrywała wielka pierzyna śniegu. Górnicy robili wiele, aby odrobić straty z Manchesteru i przynajmniej doprowadzić do dogrywki, ale zdołali trafić do siatki tylko raz, za sprawą Włodzimierza Lubańskiego. Mieli pecha, bo właściwie przez cały mecz grali w dziesiątkę: już na początku kontuzji doznał Erwin Wilczek, a wtedy nie można było dokonywać zmian w składzie. Nieszczęśnik kuśtykał po boisku do ostatniego gwizdka sędziego.

1:0 Gol W. Lubańskiego, asysta S. Oślizły

AS Roma – Górnik Zabrze 1:1 (w Strasburgu), Puchar Zdobywców Pucharów 1969/1970

Sławetny tryptyk, który zwieńczyło… losowanie. Wszystko zaczęło się w Rzymie, gdzie odbył się pierwszy mecz półfinałowy. Tam padł remis 1:1. W rewanżu w Chorzowie wynik był identyczny, więc doszło do dogrywki, w której oba zespoły znów zdobyły po bramce. Regulamin nie przewidywał wówczas strzelania karnych, więc trzeba było rozegrać dodatkowy mecz na neutralnym terenie. Drużyny spotkały się w Strasburgu i tam… Oczywiście, remis 1:1 w regulaminowym czasie, potem dogrywka bez goli. O awansie do finału przesądził rzut monetą. „Polska! Górnik! Brawo! Brawo! Proszę państwa, a więc sprawiedliwości stało się zadość!” – słowa komentującego mecz Jana Ciszewskiego brzmią kibicom w uszach do dziś.

Losowanie - sprawiedliwości stało się zadość!

Manchester City – Górnik Zabrze 2:1, Puchar Zdobywców Pucharów 1969/1970

Wielki finał na wiedeńskim Praterze – jedyny w historii europejskich rozgrywek z udziałem polskiego klubu. Wyspiarze mieli dwa tygodnie, aby się do niego przygotować, zabrzanie tylko tydzień – wszystko przez dodatkowe starcie z Romą. Do tego sprzyjała im pogoda – była typowo angielska, bo tego wieczoru lało jak z cebra. Nic dziwnego, że już do przerwy The Citizens prowadzili różnicą dwóch goli. W drugiej połowie piłkarze ze Śląska odpowiedzieli trafieniem Stanisława Oślizły, ale na więcej nie było ich stać. „Sport jest tylko sportem, zwyciężył lepszy. Szkoda, że zdobyta przeze mnie bramka nie była wyrównująca” – wzdychał po meczu kapitan Górnika.

Skrót meczu (bez komentarza)

Górnik Zabrze – Manchester City 2:0, Puchar Zdobywców Pucharów 1970/1971

Niespełna rok później oba zespoły trafiły na siebie znowu – i to w tych samych rozgrywkach! Tym razem w ćwierćfinale. Zainteresowanie meczem na Śląskim było olbrzymie. Spotkanie miało się odbyć w połowie marca, a już na początku lutego organizatorzy dostali ponad 160 tysięcy zamówień na bilety – i ciągle wpływały kolejne! Stadion jednak nie jest z gumy. Ostatecznie fantastyczne zwycięstwo zabrzan nad obrońcami tytułu oglądało z trybun 90 tysięcy ludzi. Zmarzli, bo było kilka stopni poniżej zera. Co ciekawe, piłkarze Górnika, żeby uchronić się przed chłodem, zagrali w… damskich rajstopach. Kibicom mróz nie przeszkadzał. Ukochana drużyna rozgrzała ich do czerwoności.

Mróz nam niestraszny - idziemy na mecz!
Skrót meczu (bez komentarza)

Górnik Zabrze – Olympique Marsylia 1:1, Puchar Europy 1971/1972

Zabrzanom nie udał się rewanż na The Citizens – odpadli z rozrywek po dodatkowym meczu w Kopenhadze, przegranym 1:3. W kolejnym sezonie też im nie poszło: pucharową przygodę zakończyli już w pierwszej rundzie, rywalami nie do przejścia okazali się mistrzowie Francji. W Marsylii gospodarze wygrali 2:1, a jednego z goli strzelił dla nich… obrońca Górnika, Jan Wraży, który wpakował piłkę do własnej bramki. W rewanżu bohaterem spotkania, tym razem pozytywnym, też był defensor. Prowadzenie dla Ślązaków zdobył Zygmunt Anczok, a wynik 1:0 dawał im awans. Niestety, nie dowieźli go do ostatniego gwizdka. Symptomatyczne, że tego dnia w programie telewizyjnym następną pozycją po transmisji meczu był film w reżyserii Carola Reeda zatytułowany… „Stracone złudzenia”.

1:0 Gol Z. Anczoka

Górnik Zabrze – Bayern Monachium 1:2, Puchar Europy 1985/1986

Wielki futbol wrócił do Zabrza dopiero w połowie lat 80. – choć właściwie do Chorzowa, bo tam najważniejsze mecze wciąż rozgrywali piłkarze Górnika. Rok przed mundialem w Meksyku atmosferę Stadionu Śląskiego poznała znakomita drużyna z Bawarii, w składzie z późniejszymi wicemistrzami świata: Lotharem Matthäusem, Dieterem Hoeneßem, Klausem Augenthalerem i Norbertem Ederem. Takie nazwiska musiały robić wrażenie. „Widziałem, jak chłopcy wyglądali przed meczem. Wyszli na boisko strasznie spięci. Przecież nawet reprezentanci, zresztą bez dłuższego stażu w kadrze, mowa o Urbanie czy Komornickim, dotąd nie zmierzyli się z takim rywalem” – tłumaczył swoich zawodników po porażce trener Hubert Kostka.

Fragmenty meczu

Górnik Zabrze – Rangers FC 1:1, Puchar Europy 1987/1988

Przez dwa lata zabrzanie nie zdołali przebrnąć pierwszej rundy. Najpierw nie sprostali Bayernowi, potem Anderlechtowi. W kolejnym sezonie przełamali złą passę, mając za rywala Olympiakos Pireus (2:1 u siebie i 1:1 na wyjeździe), ale ich pucharowa przygoda znów nie trwała długo. Na przeszkodzie stanęli mistrzowie Szkocji z takimi gwiazdami, jak Graeme Souness, Terry Butcher, Chris Woods czy Ally McCoist. Starcie w Glasgow wygrali 3:1, a w rewanżu (tym razem nie na Śląskim, tylko przy Roosevelta) pierwsi strzelili gola i spokojnie kontrolowali przebieg spotkania. Co ciekawe, wspomniany Souness wystąpił tego dnia w dwóch rolach: piłkarza i grającego trenera.

Główka R. Cyronia, interwencja C. Woodsa

Real Madryt – Górnik Zabrze 3:2, Puchar Europy 1988/1989

Rok później Ślązacy znów zakończyli występ w najbardziej prestiżowych rozgrywkach na drugiej rundzie. Ale jak! Trafili na wielki Real, którego trenerem był wtedy dobrze nam znany Leo Beenhakker. Holender miał do dyspozycji takich artystów futbolu, jak Hugo Sánchez, Emilio Butragueño, Michel czy Bernd Schuster, ale już w pierwszym meczu przekonał się, że nie będzie łatwo. Królewscy męczyli się strasznie, a jedną – zwycięską – bramkę zdobyli po strzale z rzutu karnego. W rewanżu też prowadzili 1:0, wtedy jednak na Santiago Bernabéu zaczęły dziać się cuda. Najpierw potężnym uderzeniem z dystansu popisał się Piotr Jegor, a potem do siatki trafił Krzysztof Baran. Zapachniało sensacją, wynik 1:2 promował mistrzów Polski. Niestety, ostatecznie to „Real awansował, ale… spocił się aż do krwi”. Takim tytułem relację z tego meczu opatrzyli dziennikarze hiszpańskiego dziennika sportowego „As”.

Skrót meczu (bez komentarza)

Hamburger SV – Górnik Zabrze 1:1, Puchar UEFA 1991/1992

Ostatni na razie występ zabrzan w pucharach, z którego mogą być dumni. Na drużynę z portowego miasta Ślązacy trafili już w pierwszej rundzie i niewielu dawało im większe szanse na awans. HSV należał wówczas do ścisłej czołówki Bundesligi, a do tego miał w składzie dwóch reprezentantów Polski: Jana Furtoka i byłego piłkarza Górnika, Waldemara Matysika. Ten pierwszy przed meczem udzielił wywiadu jednej z niemieckich gazet, a w nim skierował do rodaków takie słowa: „Przepraszam, przyjaciele, my wygramy 2:0”. Prognoza się nie sprawdziła. Drużyna z Zabrza długo prowadziła po strzale Jegora z rzutu wolnego. Faworyci doprowadzili do remisu w końcówce spotkania. W rewanżu byli już bezdyskusyjnie lepsi – wygrali w Zabrzu 3:0. „Sił starczyło na 60 minut” – podsumowała tamten występ redakcja „Piłki Nożnej”.

0:1 Gol P. Jegora z rzutu wolnego