
Urugwaj ma na koszulkach cztery gwiazdki. Niby nic dziwnego, ale „Urusi” tylko dwukrotnie byli mistrzami świata. A gwiazdki na reprezentacyjnych trykotach symbolizują wygrane mundiale. Skąd zatem te dwie dodatkowe? Urugwaj na igrzyskach w Paryżu (1924) i Amsterdamie (1928) nie miał sobie równych. Piłkarze tego maleńkiego kraju byli światową potęgą i w cuglach wygrali turnieje olimpijskie. Pierwszy mundial odbył się jednak dwa lata po igrzyskach w Amsterdamie i Urugwajczycy wyszli z założenia, że wcześniejsze triumfy na igrzyskach są równoznaczne ze światowym prymatem.
Grudzień to był miesiąc Adama Małysza, Kamila Stocha, czy Justyny Kowalczyk. Ich sukcesy w sportach zimowych sprawiały, że praktycznie po każdym weekendzie trafiali na czołówki gazet. A ich grudniowe dokonania miały później znaczący wpływ na wyniki plebiscytu „Przeglądu Sportowego” na najlepszego sportowca Polski. Bo ich sukcesy kibice biorący udział w głosowaniu mieli świeżo w pamięci. Co innego piłkarze. Oni o uznanie fanów musieli zabiegać znacznie wcześniej, najlepiej w środku lata, czyli w terminie, w którym odbywały się największe turnieje: mistrzostwa świata i Europy. Ale okazuje się, że grudzień to jednak również ważny piłkarski miesiąc. Nie brakowało w nim bowiem meczów, które przeszły do historii polskiego futbolu.
Jego kariera rozpoczęła się z imponującym rozmachem. Niestety, równie szybko się skończyła. Wigilia Bożego Narodzenia to dzień urodzin Jerzego Kraski – jednego z najbardziej pechowych polskich piłkarzy.
Legenda Śląska, choć karierę zaczynał w innym zespole z Wrocławia - Pafawagu. To jednak w barwach tego pierwszego klubu odnosił największe sukcesy. Najpierw jako piłkarz, a później trener. W 1977 roku zdobył mistrzostwo Polski, a rok wcześniej przyczynił do triumfu Śląska w Pucharze Polski. Do dziś jest najlepszym strzelcem klubu z Wrocławia w rozgrywkach ekstraklasy (zdobył dla niego 63 bramki). Kibice drużyny z Dolnego Śląska pamiętają Go również ze znakomitych spotkań w europejskich pucharach - w starciach z Liverpoolem, Borussią Moenchengladbach, czy Napoli.
W historii polskiego futbolu nie ma zbyt wielu piłkarzy, którzy debiut w jednej z młodzieżowych reprezentacji zaliczyli już po występach w kadrze A. On jest jednym z nich. W seniorskiej drużynie narodowej, wśród najlepszych zawodników w kraju, zagrał w wieku niespełna 19 lat i już niedługo później pojechał na mistrzostwa Europy. We Francji był jednym z objawień w drużynie prowadzonej przez Adama Nawałkę. I choć konsekwencją występu na Euro był wymarzony wręcz transfer z Cracovii do zespołu mistrza Anglii – Leicester City, zamiast dalszych sukcesów jego kariera gwałtownie wyhamowała. W efekcie na kolejny występ w koszulce z orłem na piersi musiał czekać blisko… 8 lat! Cierpliwość i ciężka praca się jednak opłacały. W dniu 29. urodzin Bartosz Kapustka, po tym jak ponownie zadomowił się w kadrze, może realnie marzyć o wyjeździe z kadrą na mundial za Ocean.
Jeśli ktoś powie o Marcinie Mięcielu, że w polskiej lidze był prekursorem gry... z plastrem na nosie, to chyba niewiele się pomyli. W połowie lat 90. ten samoprzylepny materiał stał się bardzo popularny wśród piłkarzy. Miał ułatwiać oddychanie, wzmacniać wytrzymałość i sprawność. Czy tak faktycznie było, czy był to bardziej chwyt marketingowy, o tym więcej powiedzieć mogliby sportowcy. „Miętowy” lubił podążać za modą i bardzo dbał o wygląd. Nosił modne fryzury, jeździł na motorze oraz dobrymi samochodami, przez co wzdychała do niego niejedna niewiasta. Napastnik, którego kibice kojarzą głównie z występów w Legii Warszawa, słynął jeszcze z czegoś innego – ze zdobywania efektownych bramek z przewrotki. Ta umiejętność nie przełożyła się jednak na liczbę występów w koszulce z orzełkiem na piersi.