Alfabet meczu Polska - Niemcy (2014)
Autor: Redakcja Biblioteki PZPN
Data dodania: 11.07.2022
Arkadiusz Milik strzela pierwszą bramkę w zwycięskim meczu z Niemcami.Arkadiusz Milik strzela pierwszą bramkę w zwycięskim meczu z Niemcami.
FOT. CYFRASPORTFOT. CYFRASPORT

Na ten wieczór kibice reprezentacji Polski czekali ponad 80 lat… Tak się złożyło, że nigdy wcześniej biało-czerwonym nie udało się pokonać naszych zachodnich sąsiadów. Mecze z Niemcami zawsze w kraju nad Wisłą podnosiły temperaturę, ale 18 poprzednich potyczek kończyło się co najwyżej remisami (tak było sześciokrotnie). Tym razem wreszcie stało się jednak inaczej. Co więcej, wygrana na Stadionie Narodowym w Warszawie miała miejsce niedługo po tym, jak podczas mundialu w Brazylii podopieczni Joachima Löwa sięgnęli po Puchar Świata FIFA. Poniżej przedstawiamy alfabet tego pamiętnego spotkania rozegranego 11 października 2014 roku.

A – jak Arkadiusz Milik. Zdobywca pierwszej bramki, która otworzyła naszym piłkarzom drogę do historycznego zwycięstwa. Napastnik Ajaksu Amsterdam rozpoczął spotkanie w wyjściowym składzie u boku Roberta Lewandowskiego i tak się złożyło, że to on, a nie kapitan, trafił tego dnia do siatki. Manuela Neuera pokonał strzałem głową po dośrodkowaniu Łukasza Piszczka.


B – jak Błaszczykowski, Jakub. Byłego kapitana reprezentacji Polski i jednej z kluczowych postaci naszej drużyny narodowej ostatnich lat, w 2014 roku nie opuszczał pech. Najpierw, już od stycznia leczył zoperowane po zerwaniu więzadeł krzyżowych kolano, a kiedy wydawało się, że pomocnik Borussii Dortund w końcu wróci na boisko, na treningu nabawił się urazu mięśnia czworogłowego uda. Dlatego kolegów w meczu z Niemcami musiał wspierać z wysokości trybun.

Siedzący na trybunach Jakub Błaszczykowski. Pomocnika zabrakło w składzie reprezentacji z powodu kontuzji.Siedzący na trybunach Jakub Błaszczykowski. Pomocnika zabrakło w składzie reprezentacji z powodu kontuzji.
FOT. CYFRASPORT

C – jak cenne punkty. Zapewnienie sobie miejsca w historii było oczywiście sprawą kluczową, jednak nie można nie odnotować innego celu, jaki przyświecał wówczas biało-czerwonym. Mecz z Niemcami odbywał się w ramach eliminacji mistrzostw Europy 2016, a trzy punkty w starciu z najsilniejszym rywalem w grupie, były bezcenne w kontekście walki o bilety do Francji.


D – data spotkania. 11 października to wyjątkowy dzień dla reprezentacji Polski. Nie tylko ze względu na pamiętny sukces w konfrontacji z Niemcami. Tak się bowiem złożyło, że dokładnie rok później, tego samego dnia i w tym samym miejscu zespół Adama Nawałki pokonał Irlandię 2:1, pieczętując awans do Euro 2016. Co ciekawe również wcześniej była to dla nas szczególna data. 11 października 2006 roku w Chorzowie, walcząca o wyjazd na Euro 2008 drużyna pod wodzą Leo Beenhakkera, odniosła pamiętne zwycięstwo nad Portugalią 2:1.

Skrót meczu

E – jak Euro 2016. Mistrzostwa Starego Kontynentu nad Sekwaną okazały się wyjątkowym turniejem dla reprezentacji Polski. Po pierwsze za sprawą historycznego triumfu nad Niemcami w eliminacjach. Po drugie ze względu na świetną postawę biało-czerwonych już w turnieju finałowym, gdzie dotarli aż do ćwierćfinału, w którym po serii rzutów karnych ulegli późniejszym triumfatorom – Portugalczykom.


F – jak frekwencja. Kiedy do Polski przyjeżdża reprezentacja Niemiec, o zapełnienie trybun można być spokojnym. Tym bardziej w sytuacji, w której jest ona świeżo upieczonym mistrzem świata. Gdyby w Polsce istniał stadion o pojemności 100 tysięcy, również z całą pewnością nie byłoby na nim wolnych krzesełek. A tak, z trybun Stadionu Narodowego w Warszawie, sukces naszych piłkarzy oglądało dokładnie 56934 widzów.

Polska - Niemcy 2:0 (11.10.2014)Polska - Niemcy 2:0 (11.10.2014)
FOT. CYFRASPORT

G – jak Gibraltar. Miejsca 24, a kandydatów ponad dwa razy więcej. Chętnych do wzięcia udziału w mistrzostwach Europy jak zawsze nie brakowało, a swój akces do batalii o bilety do Francji, zgłaszali tradycyjnie nawet futbolowi outsiderzy. I tak, zanim przyszedł sukces w konfrontacji z mistrzami świata, biało-czerwoni na inaugurację eliminacji udali się do portugalskiego Faro, gdzie swoje mecze w roli gospodarze rozgrywał malutki Gibraltar. Zgodnie z oczekiwaniami goście zwyciężyli wysoko – 7:0.


H – jak historyczny mecz. Słowo „historia” 11 października 2014 roku późnym wieczorem było odmieniane przez wszystkie przypadki. Ale trudno się dziwić. Na ten dzień kibice w Polsce czekali dokładnie od 3 grudnia 1933 roku, kiedy w pierwszej potyczce z Niemcami ulegliśmy w Berlinie 0:1. W sumie wcześniejszy bilans z tym rywalem to 6 remisów i 12 porażek.

Kibic reprezentacji - w pióropuszu oraz z pomalowaną na biało-czerwono twarzą.Kibic reprezentacji - w pióropuszu oraz z pomalowaną na biało-czerwono twarzą.
FOT. CYFRASPORT

I – jak Irlandia. Przed rozpoczęciem eliminacji to jednak nie Niemcy, a piłkarze z Zielonej Wyspy, byli wskazywani jako główny rywal Polaków do awansu. Wszyscy nieco „z urzędu” pierwsze miejsce w grupie rezerwowali dla mistrzów świata, za których plecami miała się rozstrzygnąć batalia o drugą przepustkę do francuskiego czempionatu. I jak pokazała przyszłość – nie bez powodu.


J – jak Joachim Löw. Architekt największych sukcesów reprezentacji Niemiec w XXI wieku. Kiedy po mundialu w 2006 roku i wywalczeniu brązowych medali, dotychczasowy asystent zastąpił Jürgena Klinsmanna, nie wszyscy byli przekonani co do słuszności tej decyzji. A jednak. Drużynę naszych sąsiadów samodzielnie prowadził w latach 2006-2021 i w tym czasie świętował z nią m.in. złoto (2014) i brąz (2010) mistrzostw świata i srebro mistrzostw Europy (2008). 

Adam Nawałka i Joachim LoewAdam Nawałka i Joachim Loew
FOT. CYFRASPORT

K – jak kibice. Wspierali naszych piłkarzy nie tylko z trybun, tworząc niesamowitą atmosferę na Stadionie Narodowym, ale swoim bohaterom zgotowali też gorące przyjęcie po powrocie do hotelu. Nie ma co się dziwić. Mimo, że kolejne spotkanie w eliminacjach ze Szkocją, było zaplanowane już trzy dni później, tej nocy wszystkim trudno było zasnąć.


L – jak Lukas Podolski. Dla urodzonego w Gliwicach reprezentanta Niemiec każdy mecz z Polską był wyjątkowy. Szczególnie we znaki naszym piłkarzom „Poldi” dał się podczas Euro 2008, kiedy w fazie grupowej dwukrotnie pokonał Artura Boruca. Tym razem pojawił się na murawie w końcówce, ale na szczęście udało się zneutralizować jego największe atuty, chociaż po jego uderzeniu Wojciecha Szczęsnego uratowała poprzeczka.

Polska - Niemcy 2:0 (11.10.2014) Lukas PodolskiPolska - Niemcy 2:0 (11.10.2014) Lukas Podolski
FOT. CYFRASPORT

Ł – jak Łukasz Piszczek. Dla prawego obrońcy Borussii Dortmund mecz z Niemcami był wyjątkowy z dwóch powodów. Po pierwsze – to on zapisał na swoim koncie asystę przy pierwszym golu. Po drugie – nigdy wcześniej nie został w meczu reprezentacji Polski ukarany przez sędziego żółtą kartką. Tak było w jego wszystkich 36 poprzednich występach. Tego wieczoru zmieniło się to w ostatnich minutach spotkania.

Łukasz Piszczek vs Niemcy (2014)

M – jak mistrz świata. Wygrać z aktualnie najlepszą drużyną globu (niezależnie od tego czy byli to Niemcy) to nie lada wyczyn. Polscy piłkarze dokonali tego pierwszy raz od 29 lat! Poprzednio zdarzyło się to im w meczu z Włochami w 1985 roku, kiedy to na stadionie Śląskim wygraliśmy 1:0. Na swoim koncie biało-czerwoni mieli również pokonanie cztery lata wcześniej Argentyńczyków na wyjeździe (2:1), a przede wszystkim zwycięstwo nad Brazylią 1:0 w meczu o trzecie miejsce mundialu 1974.

1:0 Gol G. Laty, asysta Z. Maszczyka

N – jak Nawałka, Adam. Kiedy po nieudanej przygodzie z reprezentacją Polski Waldemara Fornalika, prezes PZPN Zbigniew Boniek zamiast na szkoleniowca z zagranicy, postawił na byłego trenera Górnika Zabrze, w Polsce nie brakowało głosów krytyki. Selekcjoner obronił się jednak wynikami, wprowadzając biało-czerwonych do Euro 2016 i mistrzostw świata 2018. To jednak mecz z Niemcami był największym triumfem kadry pod jego wodzą.


O – jak okładka. Wielkie sukcesy są zawsze chętnie „konsumowane” przez środki masowego przekazu. Nie inaczej było po pokonaniu przez polskich piłkarzy Niemców, kiedy to wszystkie stacje telewizyjne i portale internetowe, właściwie nie zajmowały się niczym innym. Na docenienie sukcesu Orłów Nawałki zdecydowali się również wydawcy prasy, a szczególną okładkę – poświęconą tylko temu wydarzeniu – przygotował m.in. „Przegląd Sportowy”.

okładka przeglądu sportowego po meczu polska - niemcy (11.10.2014) okładka przeglądu sportowego po meczu polska - niemcy (11.10.2014)

P – jak Pedro Proença. W roli rozjemcy spotkania Polaków z Niemcami UEFA obsadziła doświadczonego portugalskiego arbitra Pedro Proençę Oliveirę Alvesa Garcię. Urodzony w Lizbonie sędzia pokazał w sumie 5 żółtych kartek (trzy gospodarzom i dwie gościom), a do jego pracy nie było większych zastrzeżeń. Jego największymi osiągnięciami w karierze było prowadzenie finału Ligi Mistrzów 2011/2012 (Bayern Monachium – Chelsea Londyn 1:1, k. 3-4) i finału Euro 2012 (Hiszpania – Włochy 4:0).


R – jak rekordy. W Warszawie Niemcy zakończyli swoją niesamowitą serię w eliminacjach. Aż trudno w to uwierzyć, ale zespół prowadzony  przez Joachim Löwa, nie przegrał wyjazdowego spotkania o punkty w walce o mistrzostwa Europy i mistrzostwa świata od… 16 lat! Poprzednio nasi zachodni sąsiedzi dali się pokonać Turkom 0:1 dokładnie 10 października 1998 roku. Co więcej, biorąc pod uwagę tylko mecze eliminacyjne, nie przegrali aż 33 razy z rzędu.

Zdjęcie z meczu Polska - Niemcy 2:0 (11.10.2014).Zdjęcie z meczu Polska - Niemcy 2:0 (11.10.2014).
FOT. ARCHIWUM PRYWATNE

S – jak Sebastian Mila. Joker w talii Adama Nawałki. Kiedy w 77. minucie zastępował na boisku zdobywcę pierwszej bramki – Arkadiusza Milika, wydawało się, że jego głównym zadaniem będzie pomoc w utrzymaniu korzystnego wyniku. Jednak jak się okazało, pomocnik wrocławskiego Śląska pozazdrościł młodszemu koledze i ustalił wynik strzelając swojego najważniejszego gola w karierze.


T – jak twarda walka. W meczu z bardziej utytułowanym, a także znacznie lepszym technicznie i organizacyjnie rywalem, Polacy mogli przeciwstawić się przede wszystkim zaangażowaniem i pomysłem na rozegranie spotkania. To w połączeniu ze świetną postawą bramkarza i odrobiną szczęścia w obronie sprawiło, że udało się osiągnąć niezapomniany sukces. Trzeba także przyznać, że w starciach z Niemcami, nasi piłkarze nóg nie odstawiali.

Polska - Niemcy 2:0 (11.10.2014)Polska - Niemcy 2:0 (11.10.2014)
FOT. CYFRASPORT

U – udana akcja ochrony. Mecz taki jak ten, zawsze generuje wielkie emocje wśród kibiców, co oznacza nie tylko presję wywieraną na samych piłkarzy, ale też ogrom pracy dla osób odpowiadających za zabezpieczenie spotkania. Często nie brakuje bowiem „bohaterów”, który w przypływie euforii postanawiają zaistnieć na murawie. Po ostatnim gwizdku również w Warszawie nie zabrakło takich śmiałków, a jednemu z nich udało się nawet uściskać Wojciecha Szczęsnego.


W – jak Wojciech Szczęsny. Jeśli już o bramkarzu Arsenalu Londyn mowa, to z całą pewnością „Szczena” rozegrał z Niemcami jeden z najlepszych meczów w bogatej karierze. Dość powiedzieć, że mistrzowie świata oddali na jego bramkę w sumie 22 strzały, z czego 8 było celnych, a polski golkiper ani razu nie dał się pokonać.

Polska - Niemcy 2:0 (11.10.2014) Wojciech SzczęsnyPolska - Niemcy 2:0 (11.10.2014) Wojciech Szczęsny
FOT. CYFRASPORT

Z – jak zwycięstwo. Niewielu na nie liczyło, ale wszyscy o nim marzyli. Kiedy do Warszawy przyjeżdżali mistrzowie świata, nawet niepoprawni optymiści remis wzięliby przed meczem „w ciemno”. A jednak piłka nożna pokazała po raz kolejny swoje piękno i to, że w tej dyscyplinie niezależnie od okoliczności, możliwe jest po prostu wszystko. I za to kochają ją kibice na całym świecie.