Estonia - Polska 1:0 (15.08.2012)Estonia - Polska 1:0 (15.08.2012)
KronikiTylko towarzysko, czyli nasze mecze z Estonią
Tylko towarzysko, czyli nasze mecze z Estonią
Autor: Adrian Woźniak
Data dodania: 20.02.2024
FOT. CYFRASPORTFOT. CYFRASPORT

Historia spotkań z Estonią sięga lat 20. XX wieku, ale trudno uwierzyć, że od tamtej pory reprezentacja Polski mierzyła się z tym przeciwnikiem tylko towarzysko. Takich konfrontacji mieliśmy 9. Jubileuszowe będzie miało już zupełnie inny wymiar. Po raz pierwszy biało-czerwoni zagrają z Estończykami o stawkę. Kto wygra, wystąpi w finale baraży o awans do tegorocznych mistrzostw Europy. Warto więc przypomnieć, jak wyglądały poprzednie spotkania tych zespołów. Ich bilans jest bardzo korzystny dla polskiej drużyny.
 

SAMOBÓJ „AKTORA”

Cofnijmy się do lat 20. Przed II wojną światową doszło do trzech meczów Polski z Estonią. Dwa pierwsze rozegrano w Tallinnie. Premierowa konfrontacja odbyła się 25 września 1923 roku. Naszych piłkarzy prowadziła trójka selekcjonerów: Kazimierz Glabisz, Tadeusz Kuchar i Adam Obrubański.

Spotkanie zakończyło się pewnym zwycięstwem biało-czerwonych (4:1), po dwóch golach Władysława Kowalskiego i jednym Mieczysława Batscha (historyczna, pierwsza bramka w starciach tych drużyn) oraz Wawrzyńca Stalińskiego.

Honorową bramkę dla gospodarzy zdobył debiutant – Kazimierz Kaczor. I wcale nie chodzi o znanego aktora filmowego i teatralnego, który wcielał się w takie serialowe postacie jak np.: Jan Serce (tytułowa rola), Leon Kuraś w „Polskich drogach” czy dźwigowy Zygmunt Kotek w „Alternatywach 4”. Zbieżność imienia i nazwiska jest bowiem przypadkowa. Wybitnego polskiego aktora w 1923 roku nie było jeszcze na świecie. Łączyło ich jednak miejsce urodzenia. Kazimierz Kaczor piłkarz – zwany przez kolegów „Kaczką” – był obrońcą Wisły Kraków i 3-krotnie zagrał w drużynie narodowej.

Kazimierz Kaczor (1926)Kazimierz Kaczor (1926)
FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE

Obrońca krakowskiej Wisły Kazimierz Kaczor w 1926 roku.

Z... HOKEISTĄ W SKŁADZIE

Do kolejnej konfrontacji estońsko-polskiej doszło 2 lata później – 2 września 1925 roku. Za wyniki biało-czerwonych odpowiadał wtedy kapitan związkowy – Tadeusz Synowiec. Mecz w Tallinnie zakończył się bezbramkowym remisem. Był to pierwszy przypadek, by w oficjalnym  spotkaniu reprezentacji Polski nie padł żaden gol. W składzie naszego zespołu wystąpił m.in. Józef Kałuża – późniejszy selekcjoner kadry. Kapitan drużyny był jednocześnie najstarszym zawodnikiem (29 lat i 233 dni) w polskiej ekipie, który wybiegł na boisko klubu Kalev (na tym samym obiekcie zagraliśmy także w 1923 r.).

Bohaterem tego wątku nie będzie jednak „Napoleon polskiego piłkarstwa” – jak mówiono o  legendzie Cracovii, uważanym za jednego z najlepszych polskich piłkarzy lat 20., lecz Aleksander Tupalski. Urodzony w Gelsenkirchen pomocnik to bardzo ciekawa postać. Był bowiem nie tylko futbolistą, ale również... hokeistą. I reprezentował Polskę w obu dyscyplinach. W Tallinnie gracz warszawskiej Polonii debiutował w piłkarskiej kadrze.

Aleksander Tupalski (1934)Aleksander Tupalski (1934)
FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE

Aleksander Tupalski, czyli człowiek wielu talentów. Zdjęcie wykonano w 1934 roku.

Tupalski wystąpił również w konfrontacji numer 3 z drużyną Estonii. Po raz pierwszy zagraliśmy z tym rywalem u siebie. 4 lipca 1926 roku na obiekcie Agrykoli Warszawa Polska wygrała 2:0, a jedną z bramek zdobył właśnie pan Aleksander. Był to zresztą jego jedyny gol w piłkarskiej reprezentacji. W sumie zagrał w niej tylko 3 razy. Większą karierę zrobił w hokeju na lodzie. Z biało-czerwonymi wziął udział m.in. w igrzyskach olimpijskich (1928) i 3 edycjach mistrzostw Europy, w których dwukrotnie zdobył srebrny medal – w 1929 i 1931 r.

 

MISTRZ ZMIANOWY

Aż trudno uwierzyć, ale na kolejną polsko-estońską konfrontację przyszło czekać prawie 76 lat! Po II wojnie światowej Estonia, która od 1918 roku cieszyła się niepodległością, została zaanektowana przez Związek Radziecki i została jedną z sowieckich republik. Dopiero po rozpadzie ZSRR odzyskała niepodległość (1991 r.). Nim jednak ponownie zagraliśmy z Estonią, musiało minąć trochę czasu. Aż do… XXI wieku.

Po raz pierwszy w nowym stuleciu spotkaliśmy się z Estończykami 18 maja 2002 roku. Na stadionie Wojska Polskiego w Warszawie biało-czerwoni zwyciężyli po golu Macieja Żurawskiego. Dla kadry prowadzonej przez Jerzego Engela był to ostatni sprawdzian przed mistrzostwami świata w Korei Południowej i Japonii. Mecz przeszedł do historii z tego powodu, że selekcjoner biało-czerwonych dokonał aż 11 zmian! Ten rekord w meczach naszej kadry zapewne nigdy nie zostanie poprawiony.

1:0 Gol M. Żurawskiego, asysta J. Bąka

W ATMOSFERZE WIELKIEGO ŚWIĘTA

Z meczem, który odbył się 20 sierpnia 2003 roku wiąże się kilka ciekawostek. Estonia miała tego dnia… udawać Łotwę. 2 tygodnie później kadra Pawła Janasa zmierzyła się z tym rywalem w eliminacjach Euro 2004. Uznano, że to podobny rywal i warto sprawdzić się na jego tle. W Tallinnie biało-czerwoni wygrali dość szczęśliwie 2:1, bo to rywal prezentował się lepiej.

A bohaterem został... 27-letni debiutant – Radosław Sobolewski, który z przytupem wszedł do drużyny narodowej. Zdobył bramkę w 51. minucie i... zadomowił się w kadrze na dłużej.

I na koniec trzecia ciekawostka. Mecz odbył się w dniu wielkiego święta gospodarzy – w rocznicę ponownego odzyskania niepodległości. 20 sierpnia 1991 r. Estonia przestała być jedną z republik Związku Sowieckiego.

Skrót meczu

„LIGI DUMA, HEJ!”

Był rok 2005. W ekstraklasie błyszczał on – Grzegorz Piechna. Nie tylko fani Korony Kielce z pewnością pamiętają tego snajpera. Popularny „Kiełbasa” strzelał gole jak na zawołanie. Koledzy z drużyny nagrali nawet piosenkę na jego cześć (na melodię utworu „Dragostea Din Tei mołdawskiego zespołu O-Zone), w refrenie którego śpiewali: „Grzegorz Piechna – ligi duma, hej! Ligi duma, hej! Ligi, ligi duma, hej!”. Wtedy rzeczywiście był objawieniem rozgrywek. W sezonie 2005/06 zdobył 21 bramek i został królem strzelców. Skutecznością imponował zwłaszcza w rundzie jesiennej. Nie dziwnego, że kibice oraz dziennikarze domagali się, aby  Paweł Janas powołał skutecznego napastnika do reprezentacji. A selekcjoner dał się w końcu przekonać.

Debiut snajpera Korony przypadł właśnie na mecz z Estonią. 16 listopada 2005 r. na stadionie KSZO w Ostrowcu Świętokrzyskim wystąpili głównie dublerzy, a nie bohaterowie awansu na mundial 2006. Polska wygrała jednak 3:1, a bramkę pieczętującą zwycięstwo zdobył właśnie Piechna. Nie przekonał on jednak Janasa do swoich umiejętności. Był to bowiem jego jedyny występ w koszulce z orzełkiem na piersi.

3:1 G. Piechna ustala wynik meczu

POPSUTE URODZINY

Do 3 lutego 2007 roku wszystkie spotkania Polski z Estonią odbywały się albo w jednym, albo w drugim kraju. Wyjątkiem była konfrontacja, która odbyła się właśnie tego dnia w hiszpańskim Jerez de la Frontera. Na mogącym pomieścić ponad 20 tysięcy osób Estadio Municipal de Chapín, zasiadło zaledwie… 100 widzów.

Drużyna prowadzona przez Leo Beenhakkera złożona była głównie z ligowych graczy. Mimo to Polacy wygrali aż 4:0. Biało-czerwoni, a zwłaszcza strzelcy goli – Dariusz Dudka, Adam Kokoszka, Maciej Iwański i Paweł Golański – popsuli święto estońskiej gwieździe – Martowi Poomowi. Bramkarz, którego 4 lata wcześniej wybrano najlepszym piłkarzem 50-lecia estońskiego futbolu, obchodził w dniu meczu 35. urodziny. Poom znany z występów w angielskiej Premiership na pewno nie takiego prezentu oczekiwał.

A w ekipie biało-czerwonych zadebiutował Łukasz Piszczek. Pewno mało kto pamięta, że 66-krotny reprezentant kraju grał w tym spotkaniu jako... napastnik.

Skrót meczu

PRZEGLĄD WOJSK

Rok później obie drużyny spotkały się ponownie. 27 lutego 2008 roku areną zmagań był stadion Amiki. Trener Beenhakker znów dokonał „przeglądu wojsk” wśród ligowców. Wyjątek stanowił Kamil Grosicki, który przyjechał na zgrupowanie jako gracz szwajcarskiego FC Sion. „Grosik” szalał na skrzydle, ale „Don Leo” i tak nie zabrał go potem na Euro 2008. Polska wygrała z Estonią 2:0, po golach Radosława Matusiaka i Tomasza Zahorskiego. Ale tylko ten drugi napastnik znalazł się w kadrze na austriacko-szwajcarskie mistrzostwa Europy. Co ciekawe PZPN zdecydował, że kibice na mecz we Wronkach mogli wejść... za darmo.

Skrót meczu

FALSTART FORNALIKA

Po raz ostatni oba zespoły zmierzyły się 15 sierpnia 2012 roku. Po nieudanym Euro w Polsce  i na Ukrainie z funkcją selekcjonera pożegnał się Franciszek Smuda, którego zastąpił Waldemar Fornalik. Jego debiut wypadł w meczu z Estonią w Tallinnie. Premiera okazała się falstartem. Biało-czerwoni zagrali słabo, a najjaśniejszym punktem był bramkarz Wojciech Szczęsny. Gdyby nie on, już do przerwy mogliśmy przegrywać 0:2. „Szczena” skapitulował dopiero w doliczonym drugiej połowy. A pokonał go z rzutu wolnego Konstantin Vassiljev, który 2 lata później został piłkarzem Piasta Gliwice.

1:0 K. Vassiljev z rzutu wolnego

Mimo tej porażki bilans spotkań z Estonią jest dla nas bardzo korzystny. Na 9 konfrontacji wygraliśmy aż 7. Miejmy nadzieję, że 10. starcie również zakończy się zwycięstwem biało-czerwonych.

 

Grafika ŁNP historia meczów z EstoniąGrafika ŁNP historia meczów z Estonią