Nieładnie jest zepsuć komuś urodziny, a to zdarzyło się polskim piłkarzom. W dniu meczu z Estonią 35 lat skończyła bowiem największa gwiazda naszych rywali. I to nie byle jaka. Cztery lata wcześniej bramkarz Mart Poom, znany z występów w angielskiej Premiership, został wybrany najlepszym estońskim piłkarzem 50-lecia. Dariusz Dudka, Adam Kokoszka, Maciej Iwański i Paweł Golański nie mieli jednak litości dla jubilata i strzelali mu gole jak na treningu. Sam mecz, rozegrany w trakcie zgrupowania w Hiszpanii, także przypominał trening. Oglądało go zaledwie kilkuset widzów. Dla strzelców goli były to premierowe trafienia w kadrze, ale najważniejszy z debiutów miał miejsce w 61. minucie. Na boisko wszedł Łukasz Piszczek, wtedy jeszcze młody i perspektywiczny napastnik. Chyba nikt z obserwatorów tego spotkania nie zdawał sobie sprawy z rangi tego wydarzenia.

ODKRYCIA BEENHAKKERA 

Obaj byli uważani za  „synów” holenderskiego szkoleniowca. To właśnie Beenhakker wypatrzył ich na ligowych boiskach i dał reprezentacyjną szansę. Golański debiutował w meczu, który był także selekcjonerskim debiutem Leo. Biało-czerwoni przegrali na wyjeździe z Danią 0:2, ale trener nie zniechęcił się do ambitnego i walecznego obrońcy kieleckiej Korony. Zabrał go nawet na Euro 2008, a reprezentacyjną przygodę Golański zakończył na 14 występach również za kadencji Holendra. Było to we wrześniu 2009 roku w starciu z Irlandią Północną w Chorzowie (1:1). Drugiemu z zawodników Beenhakker umożliwił debiut w grudniu 2006 roku, w wyjazdowym spotkaniu ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi (5:2). Technika, strzał, przegląd pola – Iwański miał cechy klasycznego reżysera gry, ale w reprezentacji nie zaistniał.  Może zabrakło charakteru i determinacji? Grał aż u trzech selekcjonerów: Beenhakkera (3 mecze), Stefana Majewskiego (1 mecz) i Franciszka Smudy (6 meczów), ale żadnego nie przekonał do swoich umiejętności.