To nie jest prosta historia. To nie jest historia sportowca, który od samego początku kroczył właściwą drogą do celu. Historia kogoś, kto nie popełniał błędów i zawsze w pełni profesjonalnie podchodził do swoich obowiązków. To opowieść o człowieku „po przejściach”, który mimo trudności i wielu perturbacji był w stanie osiągnąć sukces. Grać na najwyższym poziomie w czołowych ligach świata i reprezentować Polskę na najważniejszych imprezach. Kamil Grosicki przez 35 lata swojego życia udowodnił, że dzięki determinacji i pracy nad samym sobą można spełnić marzenia. I z całą pewnością nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, co potwierdził w niedawno zakończonym sezonie PKO BP Ekstraklasy.
A wszystko zaczęło się w Szczecinie. To właśnie na Pomorzu Zachodnim przyszły reprezentant Polski przyszedł na świat. Naturalnie grę w piłkę rozpoczął w miejscowej Pogoni. Barwy Portowców reprezentował jako trampkarz i jako junior. Z seniorskim futbolem przywitał się w czwartoligowych rezerwach i to w tym klubie w 2006 roku dostał szansę debiutu w pierwszej drużynie. Choć nie wszystko przebiegało w „podręcznikowy” sposób.
Kamil Grosicki w dzieciństwie z mamą Magdaleną. Zdjęcie zamieszczone przez piłkarza w mediach społecznościowych z okazji Dnia Matki w 2020 roku.
Wkraczanie w dorosłość to trudny czas dla Grosickiego. Z jednej strony udane występy w Pogoni, pierwsze mecze w ekstraklasie, pozytywne opinie ekspertów i dziennikarzy wróżących zawodnikowi dużą karierę. Z drugiej problemy natury osobistej, złe środowisko i uzależnienie od hazardu. Sytuacji nie poprawiła nawet zmiana otoczenia. Po spadku i upadku klubu ze Szczecina utalentowany pomocnik trafił do warszawskiej Legii. Dobre wejście do drużyny nie sprawiło jednak, że skoncentrował się tylko na futbolu. Pokusy nocnego życia w stolicy były silniejsze. Problemy z uzależnieniem się pogłębiły, pojawiły się długi, a jego licznik zatrzymał się na 11 występach w lidze i 1 bramce.
Legia wysłała zawodnika na przymusową terapię. Po jej zakończeniu Grosicki nie chciał wracać do klubu. Postanowił wyjechać zagranicę. Wypożyczenie do FC Sion z założenia miało dać większe zarobki i szybszą możliwość spłaty długów. Plan się jednak nie powiódł. Nieznajomość języka i problemy z dyscypliną sprawiły, że długo nie zagrzał miejsca w klubie. Po rozczarowaniu w Szwajcarii wrócił do rodzinnego miasta i myślał nawet o zakończeniu gry w piłkę.
Być może nigdy nie zobaczylibyśmy go więcej na boisku, gdyby nie propozycja z Jagiellonii Białystok. Jak sam podkreśla, dużą rolę w jego przemianie odegrał prezes Cezary Kulesza. Nie tylko dał mu sportową szansę, ale także wspierał w problemach osobistych. I to jemu w dużej mierze zawdzięcza, że miał możliwość osiągnięcia sukcesu, którym może cieszyć się dziś. To na Podlasiu pod wodzą Michała Probierza i u boku Tomasza Frankowskiego, mimo wciąż powracających problemów z dyscypliną, Grosicki rozwinął skrzydła. Razem z klubem sięgnął po Puchar Polski w 2010 roku. Co ciekawe w finale, rozegranym w Bydgoszczy, Jaga wygrała 1:0 z Pogonią Szczecin. Przyszłość stała przed nim otworem.
„Grosik” zyskuje przy „Franku” – żartowali kibice z Białegostoku. Na zdjęciu Kamil Grosicki i Tomasz Frankowski świętują zdobycie Superpucharu Polski (01.08.2010 roku).
Talent i możliwości zawodnika nie mogły ujść uwadze kolejnych selekcjonerów. Choć w biało-czerwonych barwach Grosicki zadebiutował już w 2008 roku (w towarzyskim meczu z Finlandią na Cyprze), na stałe miejsce w drużynie narodowej musiał poczekać cztery lata. Regularnie zaczął stawiać na niego Franciszek Smuda, który dał mu nawet szansę występu podczas Euro 2012 (w przegranym meczu z Czechami). Później stał się kluczowym zawodnikiem w drużynach Waldemara Fornalika i przede wszystkim Adama Nawałki. To wtedy wraz z drużyną wywalczył awans do Euro 2016 i mistrzostw świata 2018. Pierwszego gola w kadrze strzelił w eliminacjach turnieju we Francji w wyjazdowym meczu z Gibraltarem.
Co ciekawe, w spotkaniu rozegranym w portugalskim Faro od razu zanotował dwa trafienia. Dotychczas na koncie ma 17 goli dla reprezentacji Polski (wszystkie można zobaczyć TUTAJ). Koszulkę z orłem na piersi założył do tej pory aż 88 razy. Analizując statystyki jego występów, można żartobliwie zauważyć, że z całą pewnością nie jest on „długodystansowcem” – tylko w 14 spotkaniach przebywał na murawie od pierwszego do ostatniego gwizdka. W jego przypadku liczy się jednak jakość, a wkład Grosickiego w sukcesy kadry ostatnich lat jest nie do przecenienia. Szanse występów dawali mu też kolejni selekcjonerzy – Jerzy Brzęczek, Paulo Sousa i Czesław Michniewicz, który docenił dobrą dyspozycję pomocnika w barwach macierzystego klubu – Pogoni Szczecin. Zabrał go na mistrzostwa świata 2022, ale w Katarze „Grosik” zaliczył tylko symboliczne 3 minuty w przegranym 1:3 meczu 1/8 finału z Francją. Nowy selekcjoner – Fernando Santos – na razie nie widzi dla doświadczonego pomocnika miejsca w kadrze. Mimo, że ten – po zakończonych rozgrywkach 2022/2023 został wybrany „Piłkarzem sezonu” PKO BP Ekstraklasy.
To Leo Beenhakker odkrył Kamila Grosickiego dla reprezentacji Polski. Za jego kadencji „Grosik” wystąpił jednak tylko w dwóch spotkaniach towarzyskich. Holenderski selekcjoner nie zabrał go na Euro 2008.
Z polskim futbolem w klubowym wydaniu Grosicki pożegnał się po rundzie jesiennej sezonu 2010/11. Jagiellonia przerwę zimową spędzała wówczas na fotelu lidera ekstraklasy, ale sam zawodnik postanowił zrealizować swoje plany o występach zagranicą. Zaczął od Turcji, gdzie przez trzy lata reprezentował barwy Sivassporu. Zagrał tam w sumie w 104 meczach, zdobył 16 bramek i zanotował 26 asyst. Znad Bosforu przeniósł się nad Sekwanę, gdzie przez kolejne trzy lata był jedną z kluczowych postaci Stade Rennais. Jego marzeniem od zawsze był jednak wyjazd do Anglii i właśnie występom w Premier League podporządkował swoje poczynania. Dopiął swego w styczniu 2017 roku, kiedy podpisał umowę z Hull City.
Jeśli spełniać marzenia, to tylko w taki sposób! Kamil Grosicki zadebiutował w Premier League w wygranym 2:0 meczu Hull City z wielkim Liverpoolem.
Choć przygoda z najwyższą klasą rozgrywkową w Anglii zakończyła się już po 15 spotkaniach (jego zespół spadł z ligi), polski skrzydłowy dał się poznać kibicom w Liverpoolu, Londynie czy Manchesterze ze swojej przebojowości. „Turbogrosik” został w klubie i przez 2,5 sezonu reprezentował go w rozgrywkach Championship. Na zmianę zdecydował się w styczniu 2020 roku i od tego czasu zakładał koszulkę West Bromwich Albion. W zachodniej Anglii mieszkał w sumie przez 1,5 roku. W tym czasie świętował z klubem powrót do elity, ale w sezonie 2020/2021 w Premier League zagrał tylko trzykrotnie. Pozycja w zespole zmusiła go więc do rozważenia modyfikacji swoich planów na przyszłość i w sierpniu 2021 roku zdecydował się na powrót w rodzinne strony. Na boiskach ekstraklasy w Pogoni stał się z miejsca jednym z liderów zespołu, który przez większość sezonu liczył się w walce o mistrzostwo Polski. Ostatecznie Portowcy zakończyli rozgrywki na najniższym stopniu podium, w czym olbrzymi udział miał zdobywca 9 bramek w 26 ligowych spotkaniach. Rok później szczecinianie wypadli co prawda poza ligowe podium (zajęli 4. miejsce), ale i tak wywalczyli przepustki do eliminacji Ligi Konferencji Europy, a liczby ich doświadczonego lidera są jeszcze bardziej imponujące. Na boisku pojawił się w każdym z ostatnich 34 spotkań o punkty, strzelił 13 goli i zanotował 8 asyst. W jego przypadku więc przysłowiowe porównanie do wina jest jak najbardziej uprawnione.
► ZOBACZ WSZYSTKIE GOLE KAMILA GROSICKIEGO W REPREZENTACJI