To jest chyba radość do... kwadratu. Nie dość, że debiutujesz w reprezentacji Polski, to jeszcze w pierwszym meczu strzelasz gola. W ten sposób zapisujesz się w annałach. I głównie od ciebie zależy, czy rozpoczęcie tej bajkowej historii przerodzi się w dłuższy serial z drużyną narodową i kolejne trafienia, czy poprzestaniesz na tej jednej, jedynej bramce. W 103-letniej historii biało-czerwonych było 74 piłkarzy, którzy debiut w koszulce z orzełkiem na piersi uczcili golem. Tak wynika ze statystyk współpracownika Biblioteki PZPN - Wojciecha Frączka. Warto poznać szczegóły tego zestawienia.
Wszystko zaczęło się 28 maja 1922 roku na Stadionie Olimpijskim w Sztokholmie. Obiekt pamiętający igrzyska sprzed 10 lat był miejscem pierwszej wygranej biało-czerwonych w oficjalnym meczu międzypaństwowym. Po dwóch porażkach z Węgrami (0:1 - w grudniu 1921 roku i 0:3 - sześć miesięcy później) reprezentacja Polski wygrała 2:1 ze Szwecją. To spotkanie w ogóle przebiegało pod znakiem premier. Pierwsze zwycięstwo, pierwszy gol (Józef Klotz z karnego) i właśnie pierwsze trafienie debiutanta. Tym szczęśliwcem został Józef Garbień. Przed II wojną światową w ślady napastnika Pogoni Lwów poszło jeszcze 22 piłkarzy, którzy debiut w kadrze uczcili golem. Co ciekawe, aż w czterech meczach mieliśmy po dwa takie przypadki. W 1924 roku, w przegranym 2:3 spotkaniu ze Stanami Zjednoczonymi na listę strzelców wpisał się duet „żółtodziobów” z Krakowa: Stanisław Czulak (Wisła) i Zygmunt Chruściński (Cracovia).
Na kolejny „podwójny” wyczyn trzeba było poczekać trzy lata. Rumunia to rywal, z którym biało-czerwoni grali najczęściej w historii - aż 36 razy. Ale nas interesuje mecz numer 3. 19 czerwca 1927 roku w Bukareszcie do remisu 3:3 przyczynił się kolejny bramkostrzelny duet debiutantów: Stanisław Wójcik i Karol Pazurek. Dwa pozostałe mecze z golami nuworyszy to starcie z Jugosławią (4:3, 1933, trafienia Edmunda Majowskiego i legendy ŁKS-u Łódź Władysława Króla) oraz Łotwą (1936, 3:3, debiutanckiego gole Jerzego Wostala i Hieronima Schwartza).
Teraz trochę przyśpieszymy podróż wehikułem czasem. W 1963 roku biało-czerwoni gościli w Szczecinie reprezentację Norwegii. Nie dość, że gospodarze rozbili Skandynawów aż 9:0 (to była najwyższa wygrana naszej drużyny narodowej aż do 2009 roku i pamiętnego 10:0 z San Marino w el. MŚ), to jeszcze z grona czterech debiutantów, dwóch strzeliło gole. Mowa o słynnym duecie Górnika Zabrze: Włodzimierz Lubański - Zygfryd Szołtysik.
Lubański został najmłodszym debiutantem w reprezentacji (miał wtedy 16 lat i 188 dni) oraz oczywiście najmłodszym strzelcem gola. Ale jego klubowy kolega - Szołtysik - był jeszcze lepszy, bo dwukrotnie pokonał wtedy norweskiego bramkarza.
I znowu przyśpieszamy, tym razem o 14 lat. W 1977 roku kadra Jacka Gmocha szlifowała w Budapeszcie formę przed zbliżającym się wyjazdowym meczem z Danią w el. MŚ. Madziarzy okazali się wymagającym sparingpartnerem. Wygrali 2:1, a nam na pocieszenie pozostał piękny gola Adama Nawałki. Debiutujący w drużynie narodowej pomocnik Wisły Kraków wszedł na boisku tuż po przerwie i wystarczyły dwie minuty, by pokonał Sandora Gujdara. Jak się okazało był to zarazem ostatni gol Nawałki w reprezentacji w 34 występach.
Do ciekawej sytuacji doszło w 1981 roku. Na przełomie stycznia i lutego Polacy z Japończykami w ciągu ośmiu dni zmierzyli się aż… cztery razy. Jednak nie o tempo chodzi. Otóż gdy nasi piłkarze wsiadali do samolotu, byli przekonani, że wylatują do Kraju Kwitnącej Wiśni jako kadra młodzieżowa. Dopiero po latach dowiedzieli się, że wybrali się tam w roli... pełnoprawnych reprezentantów kraju, a wielu z nich właśnie na dalekim Wschodzie zaliczyło debiut w koszulce z orłem na piersi. Wszystko przez kierownika drużyny, który już na miejscu – zamiast zgłosić występ kadry U21 – wpisał do protokołu ekipę z kategorii A. I tak, trochę przypadkiem, katalog sukcesów naszego futbolu powiększył się o cztery efektowne zwycięstwa. Pierwsze z nich (2:0) biało-czerwoni odnieśli na Yoyogi National Stadium w Tokio. Ale dopiero po latach strzelcy goli: Kazimierz Buda i Jarosław Nowicki dowiedzieli się, że były to ich debiutanckie trafienia w… pierwszej reprezentacji.
Później jeszcze trzykrotnie zdarzyło się, że na listę strzelców wpisało się aż dwóch debiutantów w jednym meczu reprezentacji. Najcenniejsza była wygrana 2:0 ze Szwecją w towarzyskim starciu w Gdyni (1991). Gole dla kadry Andrzeja Strejlaua strzelił kolejny duet „żółtodziobów": Wojciech Kowalczyk i Mirosław Trzeciak, który na dłużej zagościł w drużynie narodowej i był jej ważnym ogniwem.
W kolejnych latach debiutantami z premierowym golem byli zarówno zawodnicy, którzy później odegrali istotną rolę w drużynie narodowej: Emmanuel Olisadebe (gol z Rumunią), Radosław Sobolewski (bramka z Estonią), Paweł Brożek (trafienie z Meksykiem), Robert Lewandowski (debiut i bramka w San Marino), Ludovic Obraniak („wejście smoka” w starciu z Grecją), jak i zawodnicy, którzy nie zaistnieli na poważnie w reprezentacyjnej piłce: Rafał Lasocki (3A), Adrian Sikora (2A), Grzegorz Piechna (1A), Paweł Magdoń (1A), czy Bartłomiej Grzelak (4A).
Na liście zawodników z bramką w debiucie widnieją również nazwiska graczy wciąż będących w kręgu zainteresowań selekcjonera Michała Probierza: Bartosz Kapustka, Karol Świderski i Adam Buksa. Czy dołączy do nich Dominik Marczuk, który w pierwszym meczu w drużynie narodowej efektownym strzałem pokonał portugalskiego bramkarza Diogo Costę? Czas pokaże, co z niego wyrośnie.
►ZOBACZ BRAMKI PIŁKARZY, KTÓRZY DEBIUT W KADRZE UCZCILI GOLEM