Polska - Portugalia 1:3 (12.10.2024) Piotr ZielińskiPolska - Portugalia 1:3 (12.10.2024) Piotr Zieliński
KronikiOd Porto do... Porto
Od Porto do... Porto
Autor: Redakcja Biblioteki PZPN
Data dodania: 14.10.2024
FOT. CYFRASPORTFOT. CYFRASPORT

Grzęzawisko zamiast boiska, wojna psychologiczna w Porto, wygwizdany kapitan, piekło Monterrey, killer Pauleta, gra jak w play-station, plecy Ricardo, debiut Narodowego, przekleństwo karnych, debiutancka cieszynka „El Pistolero” oraz pożegnanie „Krychy” i „Szczeny”. Historia meczów Polski z Portugalią to 14 spotkań, ale emocji, dramatów i nieoczekiwanych zwrotów akcji było w nich co niemiara. Warto zatem po raz kolejny uruchomić wehikuł czasu, by „zanurkować” w przeszłość. Tym bardziej, że historia zatoczyła koło. 15 listopada biało-czerwoni zagrają przecież w Porto, czyli tam gdzie 48 lat temu odbyło się ich pierwsze spotkanie z Portugalią. 

ŚWIATŁA NA GMOCHA

Cel: mistrzostwo świata. Z tym wyjątkowo ambitnym hasłem na sztandarze reprezentacja Polski rozpoczęła 16 października 1976 roku kwalifikacje do mundialu w Argentynie. Nowy selekcjoner Jacek Gmoch, który po igrzyskach w Montrealu zastąpił Kazimierza Górskiego, poprzeczkę zawiesił wysoko, ale… nie miał wyjścia. Presja władz i opinii publicznej była olbrzymia, a potencjał drużyny ogromny. W debiucie Gmochowi przyszło się zmierzyć z rywalem, z jakim wcześniej nie graliśmy. Z mobilizacją nowy selekcjoner nie miał problemów. Ułatwili mu to sami… Portugalczycy. Dzień przed meczem w Porto nie pozwolili Polakom trenować na głównej płycie boiska. Nie wpuścili ich na murawę także na rozgrzewkę. Na dodatek tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego Polacy zostali zamknięci w stadionowym tunelu na 20 minut. Nie mogli ani wyjść na boisko, ani wrócić do szatni. I jeszcze ten ulewny deszcz, który zamienił murawę w grzęzawisko. Ale nic to! Bezcenne zwycięstwo 2:0 bramkami okrasił Grzegorz Lato.

Skrót meczu
GWIZDY NA KAPITANA 

29 października 1977 roku doszło do rewanżu. Słynny rogal z rzutu rożnego Kazimierza Deyny i przeraźliwe gwizdy na Stadionie Śląskim, jakie rozległy się po ogłoszeniu przez spikera strzelca bramki. Te dwa zdarzenia z tego spotkania przeszły do historii. Kapitana Legii na Śląsku nie lubiano, ale taka reakcja na wyjątkowego gola, który dał nam awans na mundial, dziwi do dzisiaj. Deyna w Kotle Czarownic więcej już nie zagrał. A po turnieju w Argentynie zakończył reprezentacyjną karierę.

 

1:0 K. Deyna strzela gola bezpośrednio z rzutu rożnego!
SOLIDARNOŚĆ NA BOISKU I TRYBUNACH  

Eliminacje Euro 1984 biało-czerwoni rozpoczęli na fali entuzjazmu po fantastycznym występie na mundialu w Hiszpanii. Wydawało się, że trzecia drużyna świata jest faworytem grupy 2. Ale pierwsze symptomy kryzysu dały o sobie znać już jesienią 1982 roku. Na inaugurację drużyna Antoniego Piechniczka prowadziła w Helsinkach 3:0, ale potem straciła dwie bramki i do końca desperacko walczyła o zwycięstwo. Miesiąc później w Lizbonie było gorzej. Portugalczycy całkowicie nas zdominowali i zasłużenie wygrali 2:1. Do rewanżu doszło 28 października 1983 roku. Wokół ostatniego meczu biało-czerwonych w eliminacjach Euro 1984 narosło wiele legend. Pewne jest tylko tyle, że gdyby Polacy zdobyli w tym spotkaniu choćby punkt, to z awansu już tego dnia cieszyliby się piłkarze Związku Sowieckiego. Nasi przegrali jednak 0:1 po słabej grze. Kiedy gola strzelił Carlos Manuel, na trybunach we Wrocławiu słychać było wybuch radości... miejscowych kibiców, z których wielu pokazywało palce ułożone w dobrze znany z solidarnościowych manifestacji znak „V”.

Skrót meczu
„SMOLAR” NA KŁOPOTY

Cztery lata po mundialu w Hiszpanii polscy piłkarze w dalekim Meksyku chcieli nawiązać do sukcesu z 1982 roku. Na inaugurację jednak zawiedli. Niespodziewany bezbramkowy remis z Marokiem sprawił, że zespół prowadzony przez Antoniego Piechniczka stanął pod ścianą - musiał wygrać z Portugalią. Ten cel udało się osiągnąć po trafieniu niezawodnego Włodzimierza Smolarka, który w piekielnym upale na stadionie w Monterrey czuł się jak ryba w wodzie. Wówczas nikt nie przypuszczał, że na kolejnego gola polskiego piłkarza na mundialu przyjdzie nam czekać aż... 16 lat! 

1:0 W. Smolarek
PAULETA NA „DO WIDZENIA”  

Nie uciekamy od trudnych tematów. A takim było bez wątpienia starcie kadry Jerzego Engela z Portugalią na mundialu w Japonii i Korei. 10 czerwca 2002 roku to dzień Pedro Paulety. Na stadionie w Jeonju snajper rywali niemiłosiernie ogrywał naszą obronę i trzykrotnie pokonał bezradnego Jerzego Dudka. Skończyło się na 0:4. Tak wysoko na mundialu przegraliśmy wcześniej tylko raz - z Brazylią w 1/8 finału w Meksyku (1986). Druga porażka z rzędu (po 0:2 z Koreą Południową) na azjatyckim turnieju oznaczała koniec marzeń o wyjściu z grupy.  

KADRA NA PLAY-STATION 

A teraz przyśpieszamy wehikuł czasu o 4 lata. Dwie dekady czekała reprezentacja Polski, aby ponownie pokonać Portugalię. Ale po raz pierwszy u siebie i po raz pierwszy w eliminacjach mistrzostw Europy. To jednak nie wszystko. W przypadku tej rywalizacji historia zatoczyła koło. Na MŚ w 1986 roku biało-czerwoni ograli ekipę z Półwyspu Iberyjskiego po golu Włodzimierza Smolarka. 11 października 2006 roku o wygranej 2:1 także przesądził... Smolarek, ale junior. Euzebiusz – syn pana Włodzimierza - strzelił dwa gole, a Polacy rozegrali najlepsze spotkanie pod wodzą Leo Beenhakkera. Słynny Kocioł Czarownic znów okazał się magicznym miejscem.

- Zagraliśmy perfekcyjnie, jak w play-station - podsumował Jacek Bąk. Trudno się z nim nie zgodzić. 

Skrót meczu
RICARDO NA OKŁADKĘ 

Vitória – to portugalskie słowo oznacza zwycięstwo. Takie imię nosi także dobrze znana kibicom Benfiki Lizbona… orlica, która przed meczami ich klubu fruwa nad Estadio da Luz. 8 września 2007 roku treser wypuścił przepiękną królową ptaków, by zaprezentowała swoje wdzięki przed spotkaniem Portugalia - Polska w el. ME. Vitória nie przyniosła szczęścia gospodarzom, ale biało-czerwonym. Drużynie Cristiano Ronaldo nie udało się zmazać plamy za porażkę w Chorzowie, choć CR7 tym razem wpisał się na listę strzelców. Ale do remisu 2:2, kapitalnym strzałem z dystansu, w 88. minucie, doprowadził Jacek Krzynówek. W oficjalnych statystykach to trafienie, jako samobójcze, zapisano jednak bramkarzowi Ricardo, gdyż piłka odbiła się od jego pleców i wpadła do siatki. 

 - Ricardo zrobi wszystko, by znaleźć się na okładkach gazet. Parada była rzeczywiście efektowna, tylko nieskuteczna - skomentowali całą sytuację portugalscy dziennikarze. 

2:2 Samobój Ricardo po strzale J. Krzynówka
PREMIERA NA NARODOWYM 

Już finiszujemy. Teraz jesteśmy w dniu, który zdarza się raz na 4 lata. I nie chodzi o rozpoczęcie mundialu, czy mistrzostw Europy. 29 lutego 2012 roku odbyła się bowiem piłkarska premiera Stadionu Narodowego. Blisko 29 lat musieli czekać kibice na występ biało-czerwonych w tym miejscu. 17 kwietnia 1983 roku mecz w Finlandią (1:1) w eliminacjach Euro zamknął rozdział pod tytułem „Kadra na Stadionie Dziesięciolecia”. Niespełna trzy dekady później starcie z Portugalią otworzyło nową historię. Ale spotkanie, rozegrane dokładnie 100 dni przed inauguracyjnym meczem Euro 2012, nie zachwyciło. „Ojcem” bezbramkowego remisu był Wojciech Szczęsny. Korzystny wynik z naszpikowaną gwiazdami ekipą z Półwyspu Iberyjskiego dawał nadzieję, że kadra Franciszka Smudy zmierza we właściwym kierunku. Rzeczywistość okazała się jednak inna.  

Skrót meczu
ŁZY NA POŻEGNANIE  

Szczęście było naprawdę blisko. 30 czerwca 2016 roku pierwszy mecz Polaków w ćwierćfinale mistrzostw Europy zaczął się jak piękny sen. Już w setnej sekundzie Robert Lewandowski pokonał bramkarza Rui Patricio. Portugalczycy odpowiedzieli jeszcze w pierwszej połowie, a potem przez prawie półtorej godziny trwał niesamowity, heroiczny i wyrównany bój, który zakończyły karne. Niestety w serii „jedenastek”, do siatki nie trafił tylko Jakub Błaszczykowski. Widok płaczącego pomocnika reprezentacji Polski do dziś chwyta za serce. Biało-czerwoni odpadli z francuskiego Euro, nie przegrywając meczu w regulaminowym czasie. W kraju witano ich jak bohaterów. Portugalczyków, na lotnisku w Lizbonie, też witano w podobny sposób. Ale oni wrócili z pucharem za mistrzostwo Europy. 

Skrót meczu
„EL PISTOLERO” NA POCZĄTEK  

Tak, tak. To już ostatnie przystanki podróży w czasie. Tym razem niedaleko - do 2018 roku. Portugalia była bowiem grupowym rywalem kadry Jerzego Brzęczka w premierowej edycji Ligi Narodów. I znowu odżyły wspomnienia. Pierwsze spotkanie z tym rywalem, w nowych rozgrywkach, odbyło się 11 października 2018 roku na Stadionie Śląskim - dokładnie 12 lat po wygranej 2:1 z Portugalią na tym samym obiekcie. Tym razem powtórki nie było, choć zaczęło od debiutanckiego trafienia Krzysztofa Piątka w drużynie narodowej. A w ramach celebracji „El Pistolero” pokazał oczywiście swoją firmową cieszynkę. Później do głosu doszli goście, a Polakom udało się tylko zmniejszyć rozmiary porażki na 2:3, po trafieniu Błaszczykowskiego. Był to zresztą ostatni - dwudziesty pierwszy - gol Kuby w reprezentacji. 

W rewanżu poszło dużo lepiej, choć przed ostatnią kolejką biało-czerwoni nie mieli już szans na awans do fazy play-off. Rywale z kolei byli pewni pierwszego miejsca w grupie 3. Dywizji A. Jakby tego było mało, 20 listopada w Guimarães nie zagrali m. in. Glik, Piątek, Błaszczykowski i Lewandowski. Teza, że te absencje pomogły kadrze jest zdecydowanie na wyrost, ale na pewno nie przeszkodziły w uzyskaniu korzystnego wyniku (1:1). Jak się okazało celny strzał Arkadiusza Milika z rzutu karnego był na wagę rozstawienia w pierwszym koszyku podczas losowania grup eliminacyjnych Euro 2020. I tak dojechaliśmy do mety. Wehikuł czasu wstawiamy do garażu i wracamy do teraźniejszości. A w niej, 12 października na Narodowym, kolejny odcinek polsko-portugalskiego serialu. 

 

1:0 debiutancki gol K. Piątka
CR7 NA ŻYWO I W KOLORZE 

W biało-czerwonych barwach rozegrali w sumie 184 spotkania. Ale ich reprezentacyjna przygoda musiała kiedyś dobiec końca. 12 października 2024 roku Grzegorz Krychowiak i Wojciech Szczęsny oficjalnie pożegnali się z drużyną narodową. Sceneria na taką uroczystość była wymarzona, bo na mecz numer 14 z Portugalią zjawił się komplet widzów. A zainteresowanie spotkaniem Ligi Narodów było olbrzymie, tego dnia bez problemów można by wypełnić kilka PGE Narodowych. Magnesem był oczywiście Cristiano Ronaldo. Może była to ostatnia szansa, by na żywo zobaczyć genialnego Portugalczyka, a zarazem jego ostatni pojedynek z Robertem Lewandowskim? CR7 nie tylko zagrał, ale nawet strzelił gola - jednego z trzech jakie wbili piłkarze z Półwyspu Iberyjskiego. Ale przegrać 1:3 z tak znakomitym rywalem ze ścisłej światowej czołówki, to żaden wstyd, a wiele można się przy okazji nauczyć. Kolejna "lekcja portugalskiego" już 15 listopada w Porto, czyli historia zatoczyła koło, bo przecież pierwszy mecz z reprezentacją tego kraju, także odbył się w tym pięknym mieście.     
 

BILANS 14 MECZÓW Z PORTUGALIĄ: 3 ZWYCIĘSTWA - 4 REMISY - 7 PORAŻEK, BRAMKI: 14-21. 

Skrót meczu