grzegorz lato 1974grzegorz lato 1974
KronikiJak został królem?
Jak został królem?
Autor: Rafał Byrski
Data dodania: 8.04.2025
FOT. EAST NEWS FOT. EAST NEWS

Polscy królowie. Ale proszę się nie obawiać. Nie będziemy wymieniać całego pocztu historycznych władców naszego kraju. Chodzi nam tylko i wyłącznie o piłkę nożną, i najlepszych strzelców wielkich imprez. Czyli można odetchnąć! A takich „królów” mieliśmy czterech: Kazimierza Deynę (najlepszy snajper turnieju olimpijskiego w 1972 roku – 9 goli), Grzegorza Latę (króla strzelców mistrzostw świata 1974 – 7 goli), Andrzeja Szarmacha (najskuteczniejszego zawodnika igrzysk w 1976 roku – 6 goli) i Andrzeja Juskowiaka (pierwszego „goleadora” turnieju olimpijskiego w 1992 roku – 7 goli). Nie umniejszając wyczynów Deyny, Szarmacha (w końcu także wicekróla strzelców mundialu 1974) i Juskowiaka, najbardziej spektakularnym osiągnięciem może pochwalić się Lato, który 8 kwietnia świętuje 75. urodziny. 

Droga chyżonogiego napastnika z Mielca nie tylko do miana super strzelca mundialu, ale w ogóle do reprezentacji Polski, nie była jednak usłana różami. Lato, o zaufanie Kazimierza Górskiego, musiał długo walczyć, ale również… biegać i strzelać. Warto było jednak zabiegać o przychylność legendarnego trenera. W nagrodę Pan Grzegorz nie tylko odebrał medal za 3. miejsce w turnieju, ale mógł powiedzieć: „Jestem królem strzelców piłkarskich mistrzostw świata”. Przypominamy zatem drogę Szanownego Jubilata do korony najlepszego snajpera mundialu w Republice Federalnej Niemiec. Oby jego wyczyn były inspiracją dla kolejnych pokoleń piłkarzy w biało-czerwonych koszulkach. 

GOL NUMER 1 – mecz z Argentyną, 7. minuta 

Dośrodkowanie Roberta Gadochy z rzutu rożnego, a bramkarz Daniel Carnevali zamiast złapać piłkę, odbył pusty przelot i jeszcze zderzył się ze swoim obrońcą. Nieszczęście gotowe, gdyż już czyhał w polu karnym pewien „padliniarz” (tak mówili o nim w żartach koledzy z drużyny). 

LATO: –  Roberto Perfumo wybił piłkę z rąk Carnevaliego wprost na moją nogę. Uderzyłem leciutko - tyle, żeby wpadła do bramki. Prowadziliśmy 1:0. 

1:0 Gol G. Laty

GOL NUMER 2 – mecz z Argentyną, 63. minuta

Ponownie Carnevali wykazuje się „pomrocznością jasną”, a piłkę po jego niedokładnym wyrzucie do obrońcy przejął przed polem karnym Lato. No i można się domyślić, co zrobił. A jeśli nie, to Pan Grzegorz chętnie opowie: 

LATO:  - Argentyński bramkarz popełnił błąd. Wyrzucił piłkę po przekątnej do lewego obrońcy - w tym samym momencie i ja ruszyłem w kierunku rywala, ale interesowała mnie wyłącznie piłka. Zgarnąłem mu ją sprzed nosa i „pojechałem” w kierunku bramki. Poczułem, że Argentyńczyk próbuje złapać mnie za koszulkę. Wygiąłem się do przodu i myślałem tylko o tym, by jak najszybciej wbiec w pole karne. Tam mógł mnie łapać - byłoby z pewnością „wapno” (jedenastka - przyp. aut.). Carnevali wyszedł nieco z bramki, stał oddalony metr od lewego słupka. Chyba myślał, że podam piłkę do nadbiegającego środkiem Szarmacha. kiedy argentyński bramkarz wykonał lekki ruch w prawo, strzeliłem mocno pod poprzeczkę. Prowadziliśmy 3:1, a ja cieszyłem się - wiedziałem, że nie przegramy…   

3:1 Gol G. Laty

GOL NUMER 3 – mecz z Haiti, 16. minuta 

Formalnością i spacerkiem było spotkanie z egzotyczną drużyną z Karaibów. A festiwal „dziurawienia haitańskiej siatki” rozpoczął przyszły król strzelców. Wystarczyło dokładne podanie za obrońców i Lato mógł zapytać bramkarza, z którego rogu ten ma wyjąć piłkę z siatki. Pan Grzegorz odpowiedział jednak za niego - wybrał prawy. 

LATO: - W 16. minucie poleciałem na nosa. Antek Szymanowski z daleka dośrodkował, a obrońca przed którym stałem, nie zdołał wybić piłki. Przechwyciłem ją i znalazłem się sam przed bramkarzem. Henri Francillon ułatwił mi zadanie, bowiem nie wyszedł z bramki. Spokojnie wyczekałem na dogodny moment i jak na treningu, przez nikogo nie atakowany, strzeliłem płasko w róg bramki. Objęliśmy więc prowadzenie 1:0. 

1:0 G. Lato otwiera wynik spotkania

GOL NUMER 4 – mecz z Haiti, 87. minuta

I znowu ręka podniesiona w charakterystycznym geście. Czyli Lato na horyzoncie. To on rozpoczął ostre strzelanie z Haiti i on je zakończył. Centra Antoniego Szymanowskiego na pole karne, potężny wyskok i odegranie piłki głową przez Andrzeja Szarmacha, a później strzał Laty. Proste? Dla tych dżentelmenów na pewno. I uwaga. Podobna akcja, tylko z drugiej strony boiska, będzie przy golu numer 5.

LATO: - Do z daleka dośrodkowanej piłki wyskoczył Francillon, jednak jej nie dosięgnął (w piłkarskiej gwarze nazywamy to wychodzeniem bramkarza „na raki”) i przejął ją na głowę Szarmach. Andrzej zauważył, że nadbiegam przed pustą bramkę, więc rzucił mi piłkę na nogę. Lekkim strzałem zdobyłem siódmą bramkę. Trzeba przyznać, że padały piękne gole, a zwyciężając 7:0 byliśmy w drugiej rundzie.  

7:0 G. Lato kończy dobrą akcję Polaków

GOL NUMER 5 – mecz ze Szwecją, 43. minuta 

Kolejny szybki atak Polaków, ale tym razem dośrodkowane Gadochy z prawej strony boiska. A reszta to już „klasyka gatunku”. Szarmach wybił się jak Javier Sotomayor (kubański rekordzista świata w skoku wzwyż – przyp. red.) i odegrał głową do Laty. A ten uprzedził obrońcę i udowodnił, że „główka” też pracuje jak należy. To był pierwszy gol stracony przez Szwedów w tym turnieju.

LATO: - W 43. minucie tej strasznej mordęgi, po długim dośrodkowaniu Gadochy, piłkę przejął na głowę Szarmach, szwedzki bramkarz Ronnie Hellstroem wyszedł do Andrzeja, a ten zgrał z kozła do mnie. Nie miałem żadnych trudności z wrzuceniem piłki głową do pustej bramki. Wygraliśmy więc 1:0. 

1:0 G. Lato daje prowadzenie biało-czerwonym!

GOL NUMER 6 – mecz z Jugosławią, 63. minuta 

Proszę zapiąć pasy zbliżamy się do lądowania! I znowu Gadocha dośrodkował z rzutu rożnego, a Lato zachował się trochę jak… Szarmach. To o „Diable” mówiono, że włoży głowę tam, gdzie kto inny bałby się włożyć nogę. Podobnie w tej sytuacji zrobił Pan Grzegorz. Na dodatek popisał się większym refleksem od dwóch Enverów: obrońcy Hadżiabdica i bramkarza Marica. Ale szybkość reakcji, to też był jego znak firmowy. 

LATO: - Po pięknym rajdzie Gadocha bił róg. Ja natomiast na linii szesnastki toczyłem uporczywą walkę z Hadżiabdiciem. Jugosłowiański piłkarz nie przebierał w środkach, chodził za mną krok w krok - łokcie też były w robocie. Kombinowałem jak go zmylić. Wykonałem zwód - do tyłu, do przodu, znów od bramki. W tym momencie Robert uderzył piłkę, wystartowałem po przekątnej do krótkiego słupka. Wbiegłem w piłkę - praktycznie dołożyłem do niej głowę - i strzeliłem z kozła w róg bramki. Trzej obrońcy przeciwnika byli o ułamek sekundy wolniejsi, a bramkarz rywali Marić - chyba przekonany, że przekażę piłkę któremuś z kolegów stojących na polu karnym - nie interweniował. Podczas przedmeczowych analiz zaobserwowaliśmy, że Jugosłowianie nigdy nie stawali obok słupków przy rzutach rożnych. Dobrze, że w meczu z nami postąpili podobnie i nadal… wierzyli swojemu bramkarzowi. Dzięki temu mogłem wykorzystać kolejną szansę. 

2:1 Gol G. Laty, asysta R. Gadochy

GOL NUMER 7 – mecz z Brazylią, 77. minuta

A teraz jedno z ulubionych zdań konferansjerów: „I tak proszę Państwa dotarliśmy do końca naszego koncertu”. Tak po meczu z Brazylią mógł powiedzieć również Lato. Jednego z najważniejszych goli w historii polskiego futbolu (a może najważniejszego, albo na równi z golem Jana Domarskiego z Anglią na Wembley) strzelił wykorzystując kolejny wielki atut: niesamowitą szybkość.

LATO: - Dopiero w 77. minucie udał nam się wypad. Jeszcze chcieli złapać na spalonym Zdzisia Kapkę, a ja mu niby podawałem, ale sam pojechałem z piłką. Boczny podniósł chorągiewkę, bo tam był na środku Kapka, ale sędzia główny (Włoch Aurelio Angonese - przy. red.) zasygnalizował tylko, że widzi, lecz puścił prawidłowo akcję. No, nie może ci gwizdnąć, jak sam wychodzisz. Brazylijczycy gonili mnie przez prawie pół boiska. Wszyscy mnie potem pytali, jak to strzeliłem. Odpowiadałem, że kątem oka widziałem dolny róg. A prawda jest taka, że gówno tam wtedy widziałem. Widziałem tylko, że bramkarz wyszedł do przodu i tylko ostatkiem sił, bo już dwóch „chartów” siedziało mi na plecach, uderzyłem piłkę pasówką. I patrzyłem - wpadnie „franca” czy nie wpadnie. A ona ti, ti, ti - ja mówię: - No szybciej, a ona ti, ti, ti i koło słupka się wtoczyła. 

1:0 Gol G. Laty, asysta Z. Maszczyka

W taki sposób polski „struś pędziwiatr” zapewnił sobie piłkarską nieśmiertelność, czy pisząc mniej patetycznie: przepustkę do historii. Niestety nie obyło się bez problemów. Lato nie otrzymał od organizatorów mundialu żadnej nagrody za swój wyczyn. Ale na wysokości zadania stanęli kibice z Mielca. Przed jednym z meczów Stali zaprosili Latę na środek murawy i włożyli mu na głowę… kryształową koronę z napisem: „Dla króla strzelców X Mistrzostw Świata – dar mieszkańców miasta”. Z tego wynika, że przed „Malinowym Królem” z piosenki Urszuli, był „Kryształowy Król” z Mielca. 

Wszystkie wypowiedzi Grzegorza Laty pochodzą z książki Macieja Polkowskiego „Lato”, Dom Wydawniczy Grażyna Kosmala, 1994 

Fragmenty artykułu pochodzą z książki Rafała Byrskiego, Pawła Drażby, Jacka Janczewskiego i Emila Kopańskiego „50 lat chwały. Bohaterowie mundialu 1974.” 

 

KRÓLOWIE STRZELCÓW MŚ

1930 - Guilermo Stabile (Argentyna)         - 8 goli 
1934 - Oldrich Nejedly (Czechosłowacja) - 5 goli
1938 - Leonidas (Brazylia)                          - 7 goli
1950 - Ademir (Brazylia)                             - 8 goli 
1954 - Sandor Kocsis (Węgry)                    - 11 goli 
1958 - Just Fontaine (Francja)                     - 13 goli 
1962 - Florian Albert (Węgry), Garrincha (Brazylia), Walentin Iwanow (Związek Sowiecki), Drażan Jerković (Jugosławia), Leonel Sanchez (Chile),Vava (Brazylia) - po 4 gole 
1966 - Eusebio (Portugalia)                 - 9 goli 
1970 - Gerd Mueller (RFN)                  - 10 goli
1974 - Grzegorz Lato (Polska)              - 7 goli
1978 - Mario Kempes (Argentyna)       - 6 goli
1982 - Paolo Rossi (Włochy)                - 6 goli
1986 - Gary Lineker (Anglia)                - 6 goli 
1990 - Salvatore Schillaci (Włochy)     - 6 goli
1994 - Christo Stoiczkow (Bułgaria) i Oleg Salenko (Rosja) - po 6 goli 
1998 - Davor Suker (Chorwacja)          - 6 goli 
2002 - Ronaldo (Brazylia)                     - 8 goli 
2006 - Miroslav Klose (Niemcy)           - 5 goli 
2010 - Thomas Mueller (Niemcy), David Villa (Hiszpania), Wesley Sneijder (Holandia) i Diego Forlan (Urugwaj - po 5 goli 
2014 - James Rodriguez (Kolumbia)      - 6 goli 
2018 - Harry Kane (Anglia)                       - 6 goli 
2022 - Kylian Mbappé (Francja)              - 8 goli