Polska - Niemcy (14.10.2014)Polska - Niemcy (14.10.2014)
KronikiBiało-czerwona kumulacja
Biało-czerwona kumulacja
Autor: Rafał Byrski
Data dodania: 11.10.2023
FOT. CYFRASPORTFOT. CYFRASPORT

Taki dzień się zdarza raz – śpiewała przed laty Zdzisława Sośnicka. Ta piosenka towarzyszła polskim piłkarzom w czasie igrzysk olimpijskich w Monachium gdzie drużyna Kazimierza Górskiego zdobyła złoty medal. To właśnie dzień finałowego zwycięstwa nad Węgrami (2:1), czyli 10 września ogłoszono w naszym kraju Dniem Piłkarza. Ale tak naprawdę tym dniem powinien być… 11 października. Właśnie tego dnia biało-czerwoni rozegrali cztery zwycięskie mecze o punkty, które przeszły do historii polskiego futbolu. Wszystkie rozegraliśmy na własnym boisku i we wszystkich zdobyliśmy po dwa gole. Przypomnijmy tę „biało-czerwoną” kumulację czterech pamiętnych spotkań rozegranych 11 października. 

2006 Polska – Portugalia 2:1 (el. ME 2008), czyli jaki ojciec taki syn

Portugalskie wątki w rodzinie Smolarków przewijały się od… dziecka. I to dosłownie. W końcu tata Włodzimierz nie bez powodu dał na imię Euzebiusz swojemu pierworodnemu. To na cześć słynnego portugalskiego piłkarza, gwiazdy Benfiki Lizbona i króla strzelców mistrzostw świata w 1966 roku. „Szczerze mówiąc, to ja nawet nie widziałem, jak Eusebio gra, ale mam z nim zdjęcie. Spotkałem go, gdy był w Rotterdamie z Benficą” – wspominał po latach Ebi. Z późniejszymi portugalskimi gwiazdami obaj Smolarkowie mogli się już spotkać na boisku. I mocno zapadli im w pamięć. Włodzimierz „skaleczył” reprezentację tego kraju na mundialu w Meksyku (1986), strzelając zwycięskiego gola. A Ebi jeszcze przelicytował ojca. 11 października 2006 roku na Stadionie Śląskim dwukrotnie pokonał portugalskiego bramkarza. To właśnie ten mecz zdefiniował kadrę Leo Beenhakkera. To właśnie to zwycięstwo poniosło biało-czerwonych w eliminacjach Euro 2008.

► ZOBACZ CAŁY ARTYKUŁ O KULISACH MECZU Z PORTUGALIĄ 

2:0 Drugi gol E. Smolarka!

2008 Polska – Czechy 2:1 (el. MŚ 2010), czyli show Kuby

Znowu 11 października, znowu Stadion Śląski, znowu mecz o punkty z silnym rywalem, znowu sędzią był Niemiec Wolfgang Stark i ponownie Polacy wygrali 2:1. A dramaturgia spotkania podobna do tej ze starcia z Portugalią. Tylko bohater meczu się zmienił. Tym razem zamiast Ebiego Smolarka błyszczał Jakub Błaszczykowski. Pierwszą bramkę wypracował Pawłowi Brożkowi, z którym rozumieli się bez słów z gry w Wiśle Kraków. A drugą Kuba zdobył po kapitalnym rajdzie ośmieszając przy okazji Petra Cecha. Niestety to był ostatni wielki mecz kadry Leo Beenhakkera. Na mundial pojechali Słowacy i Słoweńcy (po barażach), a faworyci grupy, czyli Polacy i Czesi oglądali turniej w RPA przed telewizorami. 

 

2:0 J. Błaszczykowski lobuje P. Čecha

2014 Polska – Niemcy 2:0 (el. ME 2016), czyli dwaj panowie M

Na wygraną z aktualnymi mistrzami świata czekaliśmy 29 lat. W 1985 roku, po golu Dariusza Dziekanowskiego, drużyna Antoniego Piechniczka, pokonała na Śląskim Włochów. Na zwycięstwo nad Niemcami czekaliśmy znacznie dłużej. Dokładnie 80 lat. Po 18 meczach bez wygranej doczekaliśmy się historycznego triumfu nad Niemcami, którzy kilka miesięcy wcześniej byli najlepsi na brazylijskim mundialu. O naszym zwycięstwie przesądziły gole dwóch panów M. Jednego (Milika), który dopiero zaczynał reprezentacyjną karierę i drugiego (Mili), który powoli kończył przygodę z drużyną narodową. A po tej wygranej kadra Adama Nawałki nabrała takiego przyśpieszenia, że zatrzymała się dopiero na ćwierćfinale Euro 2016. 

► ZOBACZ ARTYKUŁ O HISTORYCZNEJ WYGRANEJ Z NIEMCAMI  

► ZOBACZ ALFABET MECZU POLSKA – NIEMCY (2014) 

 

 

Skrót meczu

2015 Polska – Irlandia 2:1 (el. ME 2016), czyli koniec wieńczy dzieło 

Dokładnie rok później kadra Nawałki kończyła udane eliminacje Euro. By kibice i piłkarze mogli skandować na Narodowym „Jedziemy do Francji!” trzeba było najpierw pokonać twardych i nieustępliwych Wyspiarzy. Udało się to nie bez trudu po golach Grzegorza Krychowiaka i niezawodnego Roberta Lewandowskiego. A po ostatnim gwizdku była feta godna…. triumfu w mistrzostwach Europy. A jak się okazało pół roku później, na turnieju we Francji, biało-czerwoni byli naprawdę blisko powtórzenia warszawskiej fety. Gdyby nie te przeklęte karne z Portugalią…. 

Radość po awansie do EURO 2016