Krzysztof Piątek po zdobyciu bramki dla reprezentacji Polski w meczu z Portugalią (11.10.2018).Krzysztof Piątek po zdobyciu bramki dla reprezentacji Polski w meczu z Portugalią (11.10.2018).
Kroniki1 lipca 1995
1 lipca 1995
Autor: Piotr Kuczkowski
Data dodania: 1.07.2024
FOT. CYFRASPORTFOT. CYFRASPORT

Jego kariera jest bodaj najbardziej błyskotliwą wśród wszystkich polskich piłkarzy w ostatnich latach. W czasach, w których o sile ofensywnej reprezentacji Polski decydowali przede wszystkim Robert Lewandowski i Arkadiusz Milik, dość niespodziewanie pojawił się ważny dla nich konkurent. Z polskiej ekstraklasy przebojem wdarł się do jednej z najsilniejszych lig świata. O jego wyczynach rozpisywały się sportowe media w całej Europie, a nazwisko Piątek w sezonie 2018/19 było bodaj najczęściej wymienianym nazwiskiem polskiego sportowca przez kibiców i dziennikarzy na Starym Kontynencie. I choć później jego kariera, jak się wydaje, nieco wyhamowała, wszystko wciąż jeszcze przed nim. 1 lipca Krzysztof Piątek świętuje bowiem dopiero 29. urodziny, a ostatnie tygodnie spędził na zgrupowaniu reprezentacji Polski. I choć biało-czerwonym na Euro 2024 nie udało się wyjść grupy, napastnik İstanbul Başakşehir spełnił jedno ze swoich największych marzeń. Strzelił gola dla drużyny narodowej na wielkiej imprezie.

Są w Polsce takie kluby, które mimo tego, że nigdy nie osiągnęły wielkich sukcesów, w sposób znaczący zapisały się w historii naszego futbolu. Kluby z małych miejscowości, w których odkrywa się, a później szlifuje piłkarskie talenty i po latach o ich byłych zawodnikach słyszą kibice w całej Polsce. Takim klubem z całą pewnością jest Lechia Dzierżoniów. Jej barwy w przeszłości reprezentowali zawodnicy ekstraklasy, a nawet późniejsi kadrowicze, m.in. Michał Masłowski, Paweł Sibik czy Jarosław Jach. Największy rozgłos „trójkolorowym” przyniósł jednak Krzysztof Piątek, pierwszy dzierżoniowianin, który trafił do najsilniejszych europejskich lig – włoskiej Serie A i niemieckiej Bundesligi.

MIEDZIOWE POCZĄTKI

Oczywiście droga na europejskie salony nie wiodła wprost z małej dolnośląskiej miejscowości. Piątek do seniorskiego futbolu wkroczył jeszcze jako piłkarz Lechii, debiutując w jej barwach w III lidze. Szybko jednak trafił do czołowego klubu regionu – Zagłębia Lubin. Początkowo grał w rezerwach, ale wraz z przyjściem trenera Piotra Stokowca trafił do pierwszej drużyny. W ekstraklasie zadebiutował w sezonie 2013/14, zagrał w czterech ostatnich kolejkach, ale drużyna zakończyła rozgrywki na ostatnim miejscu w tabeli. Powrót do elity nie zajął „Miedziowym” jednak dużo czasu i już po roku znów zameldowali się wśród najlepszych ekip w kraju. Regularne występy w I lidze dały napastnikowi niezbędne doświadczenie, które sprawiło, że również po awansie był podstawowym zawodnikiem drużyny.

Krzysztof Piątek po zdobyciu bramki dla Zagłębia Lubin w meczu ekstraklasy z Lechem Poznań wygranym 2:1 (14.08.2015).Krzysztof Piątek po zdobyciu bramki dla Zagłębia Lubin w meczu ekstraklasy z Lechem Poznań wygranym 2:1 (14.08.2015).
FOT. CYFRASPORT

Krzysztof Piątek pierwszą bramkę w ekstraklasie zdobył 14 sierpnia 2015 roku. W meczu z Lechem Poznań w Lubinie podwyższył na 2:0, a jego zespół ostatecznie zwyciężył 2:1.

To był wyjątkowo udany sezon dla dwudziestolatka. Zanotował 33 występy w lidze (w których zdobył w sumie 6 bramek) i 3 w Pucharze Polski (dwa kolejne gole). Rozgrywki zakończył największym dotychczas sukcesem – 3. miejscem w ekstraklasie, który dał Zagłębiu awans do europejskich pucharów. Co ciekawe, w meczu ostatniej kolejki (wygranym z Piastem w Gliwicach 1:0) zobaczył też pierwszą w seniorskiej karierze czerwoną kartkę.

Piłkarze Zagłębia Lubin świętujący trzecie miejsce w ekstraklasie w sezonie 2015/2016.Piłkarze Zagłębia Lubin świętujący trzecie miejsce w ekstraklasie w sezonie 2015/2016.
FOT. CYFRASPORT

Krzysztof Piątek (pierwszy z prawej) nie dokończył ostatniego meczu sezonu 2015/16, ale nie zmąciło to jego radości z sukcesu drużyny w całych rozgrywkach.

Nagrodą za dobre występy na polskich boiskach była szansa debiutu w europejskiej rywalizacji. Piątek zagrał we wszystkich 6 spotkaniach w eliminacjach Ligi Europy. Zagłębie w pokonanym polu zostawiło takie kluby, jak Sławia Sofia i Partizan Belgrad. Przeszkodą nie do przeskoczenia okazało się dopiero duńskie SønderjyskE. Sierpień 2016 roku dla samego napastnika oznaczał nie tylko pożegnanie z marzeniami o dalszych występach w Europie, ale także z dotychczasowym klubem. Piątek, który nie mógł być pewny miejsca w podstawowym składzie Zagłębia, zdecydował się na transfer. Zainteresowanie jego osobą wyrażały m.in. Lechia Gdańsk i Legia Warszawa, ale ostatecznie zdecydował się na transfer do Cracovii, z którą podpisał czteroletnią umowę.

Krzysztof Piątek po zdobyciu bramki dla Cracovii w meczu z Zagłębiem Lubin (07.04.2018).Krzysztof Piątek po zdobyciu bramki dla Cracovii w meczu z Zagłębiem Lubin (07.04.2018).
FOT. CYFRASPORT

W barwach Cracovii Krzysztof Piątek strzelił we wszystkich rozgrywkach 32 gole. Trzy trafienia zanotował w starciach ze swoim poprzednim klubem – Zagłębiem Lubin.

DRZWI NA ZACHÓD

Przeprowadzka z Lubina do Krakowa okazała się bardzo dobrą decyzją. Zarówno dla samego zawodnika, jak i klubu z ul. Kałuży. Piątek w Cracovii mógł liczyć na regularną grę. W czasie niespełna dwóch sezonów wystąpił w sumie w 65 spotkaniach, zdobywając średnio blisko pół bramki na mecz. Już wtedy trener Michał Probierz wróżył mu wielką karierę. Dlatego nikt pod Wawelem nie żałował zainwestowanych w jego transfer 500 tysięcy euro. Tym bardziej, że jak się okazało, ta kwota zwróciła się wielokrotnie. W lipcu 2018 roku piłkarz przeniósł się do włoskiej Genoi, a za sam transfer (nie licząc zapisanych w umowie bonusów) klub z Serie A miał zapłacić 4 miliony euro.

Kiedyś jak mówiłem, że Lewandowski będzie grał w wielkich klubach, to się ze mnie śmiano, że opowiadam bajki. A teraz patrzę na Krzyśka i widzę, że ma wszystkie parametry podobne do Roberta. Nawet z twarzy jest podobny do niego. Jak tego nie wykorzysta, to spieprzy sprawę.
Michał Probierz o Krzysztofie Piątku w czasach gry w Cracovii
„Przegląd Sportowy” z 27 stycznia 2019 roku
Efektowny debiut w Serie A. Krzysztof Piątek po zdobyciu bramki w meczu Genoi z Empoli (26.08.2018).Efektowny debiut w Serie A. Krzysztof Piątek po zdobyciu bramki w meczu Genoi z Empoli (26.08.2018).
FOT. PAP

Krzysztof Piątek został trzecim (po Piotrze Matysie i Pawle Sobczaku) polskim piłkarzem w barwach Genoi. Ale jego z pewnością kibice zapamiętali najlepiej. Na zdjęciu po zdobyciu bramki w debiucie w Serie A, w wygranym 2:1 meczu z Empoli (26 sierpnia 2018 roku).

„IL PISTOLERO”

Pseudonim, którym kibice klubu z Ligurii „ochrzcili” Polaka, szybko stał się znany w całych Włoszech. I nie chodzi tylko o oryginalną „cieszynkę”, jaką Piątek celebrował kolejne trafienia, ale przede wszystkim o to, jak często to robił. Wielkie strzelanie na Półwyspie Apenińskim rozpoczął już w swoim debiucie w Pucharze Włoch. W meczu z Lecce czterokrotnie wpisał się na listę strzelców! Jeśli byli tacy, którzy wątpili, że polski napastnik równie skuteczny będzie w Serie A, musieli przecierać oczy ze zdumienia. W kolejnych spotkaniach Piątek zadziwiał ekspertów, śrubując kolejne rekordy ligi. W siedmiu pierwszych kolejkach pokonywał bramkarzy takich klubów, jak Empoli, Sassuolo (dwukrotnie), Bologna, Lazio, Chievo, Frosinone (dwukrotnie) i Parma. Te jak również kolejne występy i bramki sprawiły, że Polak znalazł się nawet na czele klasyfikacji strzelców rozgrywek (m.in. przed Cristiano Ronaldo z Juventusu), a zainteresowanie pozyskaniem go wyrażały coraz silniejsze kluby. Stało się jasne, że Genoa nie będzie go w stanie dłużej zatrzymać.

BYĆ JAK SZEWCZENKO

Licznik Piątka w Genui po pół roku zatrzymał się na 19 występach i 13 bramkach w Serie A, a także 2 meczach i 6 trafieniach w Pucharze Włoch. Niesamowite statystyki sprawiły, że jego rynkowa wartość wzrosła wielokrotnie. W wielkim Milanie nie mieli jednak wątpliwości i wyłożyli za Polaka 35 milionów euro! Początek na San Siro miał obiecujący. W Serie A i Pucharze Włoch zagrał we wszystkich 21 spotkaniach, zdobywając 11 bramek. 24. urodziny obchodził pełen nadziei i planów na przyszłość, a sam klub w oficjalnych kanałach przygotował dla niego specjalne życzenia.

Przygoda polskiego napastnika w Mediolanie trwała jednak w sumie zaledwie rok. W rundzie jesiennej sezonu 2019/20 strzelał znacznie mniej (4 gole w 18 meczach Serie A i 1 trafienie w 2 spotkaniach Pucharu Włoch). To sprawiło, że włodarze klubu coraz intensywniej rozglądali się za wzmocnieniem linii ataku. Kiedy wraz z nowym rokiem do Milanu wrócił Zlatan Ibrahimović, stało się jasne, że dni Piątka na San Siro są policzone. W swoim pierwszym meczu (z Sampdorią 6 stycznia) Szwed w drugiej połowie zmienił właśnie Polaka, a ten już więcej nie zagrał w lidze w koszulce w czerwono-czarne pasy. Po dwóch występach w Coppa Italia ostatecznie pożegnał się z klubem.

Transfer do AC Milan był dla mnie spełnieniem dziecięcych marzeń. Nigdy nie przypuszczałem, że będę zdobywał gole w czerwono-czarnej koszulce i do ostatnich minut sezonu walczył o powrót klubu do Ligi Mistrzów. Bramki z Napoli, Romą, Atalantą czy Juventusem, komplementy ze strony Szewczenki, Inzaghiego i innych legend wielkiego Milanu, przyśpiewka „Alè Piątek, alè Piątek, pum, pum, pum, pum”, ekspresja Tiziano Crudelego, radość tysięcy fanów... to wszystko na długo zostanie w mojej pamięci.
Pożegnanie Krzysztofa Piątka z AC Milan
ŹRÓDŁO: twitter.com/@pjona9official

CZAS NA BUNDESLIGĘ

Mimo ofert z włoskich klubów wybór padł na Niemcy. Na transfer Piątka do Herthy BSC Berlin mocno naciskał trener Jürgen Klinsmann. Legendarny reprezentant Niemiec dał Polakowi szansę debiutu wyjątkowo szybko, niespełna dobę po podpisaniu kontraktu.

Jürgen Klinsmann i Krzysztof Piątek przed debiutem Polaka w Herthcie Berlin (31.01.2020).Jürgen Klinsmann i Krzysztof Piątek przed debiutem Polaka w Herthcie Berlin (31.01.2020).
FOT. PAP

31 stycznia 2020 roku. Krzysztof Piątek chwilę przed debiutem w klubie, do którego przeniósł się kilkanaście godzin wcześniej z AC Milan. Obok polskiego napastnika trener Jürgen Klinsmann. Mecz Herthy BSC Berlin z Schalke 04 Gelsenkirchen zakończył się bezbramkowym remisem.

Co ciekawe, współpraca Piątka z Klinsmannem nie potrwała długo. Trener rozstał się z klubem niespełna dwa tygodnie później. Na szczęście nie wpłynęło to na pozycję Polaka w drużynie, który pod wodzą najpierw tymczasowego szkoleniowca Alexandra Nouriego, a później Bruno Labbadii był podstawowym zawodnikiem. Zagrał we wszystkich 15 kolejkach sezonu Bundesligi i w meczu Pucharu Niemiec. Strzelił w sumie 5 goli i przyczynił się do realizacji celu, jakim było spokojne utrzymanie w niemieckiej ekstraklasie.

Nasz główny cel został osiągnięty. W następnym sezonie będziemy walczyć o spełnienie marzeń. Dziękujemy Wam za wsparcie w czasie pandemii. Bardzo liczę, że spotkamy się wkrótce na stadionie!
Krzysztof Piątek
ŹRÓDŁO: instagram.com/@pjona_9

Sezon 2020/2021 w Bundeslidze dla polskiego napastnika był umiarkowanie udany. Wystąpił 32 razy zdobywając 7 bramek. W Berlinie liczyli jednak na więcej i po kilku występach, mimo obowiązującej umowy, jesienią 2021 roku zdecydowano się na rozstanie z zawodnikiem. Tym bardziej, że na zmianę otoczenia nalegał sam Piątek, który chciał wrócić na Półwysep Apeniński. Swego dopiął w styczniu minionego roku trafiając na wypożyczenie do Fiorentiny. Jednak mimo dość dobrej rundy w jego wykonaniu (18 meczów i 6 bramek w Serie A i Coppa Italia) we Florencji nie został na dłużej. Jego macierzysty klub z Berlina zdecydował się jednak na kolejne wypożyczenie – tym razem do innego włoskiego zespołu – Salernitany. W niej Polak 33 razy wybiegł na boisko w lidze, zdobył 4 bramki i zanotował 5 asyst. Jak się okazuje na pozostanie w klubie jednak również nie zapracował. Do Herthy (która spadła do 2. Bundesligi) już nie wrócił, a życie tym razem rzuciło go do…  Turcji. Związał się trzyletnią umową z İstanbul Başakşehir i nad Bosforem z tygodnia na tydzień odbudowywał wysoką dyspozycję. Sezon 2023/2024 to 34 występy i 17 goli w lidze.

Z ORZEŁKIEM NA PIERSI

Gdyby nie wybuch pandemii koronawirusa w 2020 roku, Krzysztof Piątek z pewnością wcześniej miałby za sobą debiut w wielkiej imprezie w drużynie narodowej. Po awansie na mistrzostwa Europy, w którym miał znaczący udział, był pewniakiem do wyjazdu na turniej finałowy, który został jednak przełożony o rok. Wtedy z udziału w Euro wykluczyła go jednak poważna kontuzja. Znacznie wcześniej – już w 2018 roku był w szerokiej kadrze na mistrzostwa świata, ale Adam Nawałka nie zabrał go ostatecznie do Rosji.

Krzysztof Piątek podczas meczu reprezentacji Polski do lat 21 z Izraelem 3:1 (08.10.2015).Krzysztof Piątek podczas meczu reprezentacji Polski do lat 21 z Izraelem 3:1 (08.10.2015).
FOT CYFRASPORT

Zanim Krzysztof Piątek zagrał w kadrze A, Polskę reprezentował w drużynach młodzieżowych. Na zdjęciu po zdobyciu bramki w debiucie w reprezentacji do lat 21, w wygranym 3:1 meczu z Izraelem (8 października 2015 roku). Wystąpił m.in. w mistrzostwach Europy w Polsce w 2017 roku.

Piątka dla pierwszej reprezentacji Polski „odkrył” Jerzy Brzęczek, dla którego napastnik stał się jednym z kluczowych kadrowiczów. Selekcjoner dał mu szansę debiutu już w swoim drugim meczu – towarzyskim starciu z Irlandią we Wrocławiu (1:1). Pierwszą bramkę, jeszcze jako piłkarz Genoi, zdobył przeciwko Portugalii, w przegranym 2:3 spotkaniu w Lidze Narodów.

1:0 debiutancki gol K. Piątka

Życie napisało jednak scenariusz, jakiego nikt się nie spodziewał. Na przełożonym o rok Euro 2020 biało-czerwonych prowadził już Paulo Sousa. Portugalczyk zaczynał pracę nad Wisłą od trzech, marcowych meczów eliminacji mundialu 2022 z Węgrami (3:3), Andorą (3:0) i Anglią (1:2). We wszystkich Piątek zagrał, ale za każdym razem był rezerwowym. Nie przeszkodziło mu to jednak wpisać się na listę strzelców podczas spotkania w Budapeszcie. I pewnie znalazłby się w kadrze na mistrzostwa Starego Kontynentu, gdyby nie… poważna kontuzja kostki. To ona sprawiła, że w koszulce z orłem zobaczyliśmy go dopiero pół roku po poprzednim występie na Wembley. Do tej pory Piątek rozegrał w narodowych barwach 30 spotkań. Zdobył 12 bramek (wszystkie można zobaczyć TUTAJ). W Katarze doczekał się w końcu występu na mundialu, jednak 19 minut w starciu z Arabią Saudyjską i 7 z Argentyną, które dał mu Czesław Michniewicz, z pewnością nie zaspokoiły jego apetytu. Od Fernando Santosa dostał powołanie tylko na pierwsze zgrupowanie, ale Portugalczyk ani razu nie dał mu szansy pokazania swoich umiejętności. Kiedy stery w reprezentacji przejął Michał Probierz, dostrzegł zwyżkującą formę swojego dawnego podopiecznego z Cracovii. Piątek wystąpił przez 40 minut w zakończonym sukcesem finale baraży o Euro 2024 z Walią i pojechał na turniej finałowy. W Niemczech z trzech spotkań grupowych zaliczył tylko jedno. Na dobrze znanym sobie z czasów występów w Herthcie Stadionie Olimpijskim w Berlinie, rozpoczął mecz z Austrią w wyjściowym składzie i strzelając gola na 1:1 spełnił swoje marzenie.

 

1:1 K. Piątek po zablokowanym uderzeniu J. Bednarka