Zagłębie Lubin - Zawisza Bydgoszcz 0:0, k. 5-6 (02.05.2014)Zagłębie Lubin - Zawisza Bydgoszcz 0:0, k. 5-6 (02.05.2014)
KronikiWszystkie drogi prowadzą do... Warszawy
Wszystkie drogi prowadzą do... Warszawy
Autor: Adrian Woźniak
Data dodania: 30.04.2022
FOT. CYFRASPORTFOT. CYFRASPORT

„Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu” – kto z nas nie zna tego słynnego powiedzenia, którego początki sięgają czasów starożytnych? Związane ono było z rozbudowaną siecią dróg Imperium Rzymskiego, a każda z nich kończyła się w stolicy kraju. Przekładając je na naszą rzeczywistość i piłkarski Puchar Polski, możemy stwierdzić, że wszystkie drogi prowadzą do… Warszawy. Od 2014 roku miejscem rozgrywania finału „Pucharu Tysiąca Drużyn” został Stadion Narodowy. Ale w ostatnich latach zdarzyły się 2 wyjątki od tej reguły. Z powodu pandemii koronawirusa i zlokalizowaniu na warszawskim obiekcie Szpitala Narodowego, decydujące mecze odbyły się w Lublinie. W 2022 roku finał wreszcie wrócił do „domu”.

 

OD PROWIZORKI DO WIELKIEGO ŚWIĘTA

Dziś trudno to sobie wyobrazić, ale w nie tak odległej przeszłości, bo jeszcze przed 2014 rokiem, spotkania mające wyłonić triumfatora krajowego pucharu nie miały stałego miejsca rozegrania, stałego terminu i... nie cieszyły się zbyt wielkim zainteresowaniem widzów. Zwycięzcę wyłaniano nie tylko w większych miastach jak: Warszawa, Poznań, Kraków, Bydgoszcz czy Olsztyn, ale również w mniejszych miejscowościach jak np.: Piotrków Trybunalski, Kalisz, Wronki, czy Kielce. Bywało i tak, że o tym, kto zdobędzie okazałe trofeum, decydował dwumecz rozgrywany na obiektach obu rywali. Wszystko zmieniło się dopiero w 2014 roku. Na stale areną finału został… dom reprezentacji Polski, PGE Narodowy. Termin? Również nie był przypadkowy: 2 maja, godzina 16:00.

 

Rzuty karne

HISTORYCZNY MECZ W ŚWIĘTO FLAGI

W związku z umiejscowieniem finału na Stadionie Narodowym w Warszawie, znacząco wzrósł prestiż tych rozgrywek. W końcu można było poczuć się jak w Anglii, Włoszech, czy w Niemczach, gdzie finałowe spotkanie krajowego pucharu odbywa się co roku w stolicy – na Wembley w Londynie, Stadio Olimpico w Rzymie i Stadionie Olimpijskim w Berlinie. Dla każdej drużyny w Polsce gra na Narodowym była więc olbrzymią nagrodą, a dla piłkarzy niebędących reprezentantami, spełnieniem marzeń.

Historyczny, pierwszy finał na warszawskim obiekcie został rozegrany 2 maja 2014 roku – w Święto Flagi RP. Na finiszu jubileuszowej 60. edycji Pucharu Polski zmierzyły się Zagłębie Lubin i Zawisza Bydgoszcz. Oba zespoły nigdy wcześniej nie wygrały tych rozgrywek. Miedziowi przegrali dwie poprzednie próby, a bydgoszczanie wystąpili w finale po raz pierwszy. Z okazałym, zupełnie nowym trofeum wyjechała ze stolicy drużyna znad Brdy, która wygrała po serii rzutów karnych 6-5 (po dogrywce było 0:0).

 

Łukasz Skrzyński z Pucharem Polski wywalczonym przez Zawiszę Bydgoszcz w 2014 roku.Łukasz Skrzyński z Pucharem Polski wywalczonym przez Zawiszę Bydgoszcz w 2014 roku.
FOT. CYFRASPORT

Szczęśliwy kapitan Zawiszy Bydgoszcz i zarazem wielki nieobecny finału – Łukasz Skrzyński. On jako pierwszy wzniósł okazałe trofeum za zwycięstwo w Pucharze Polski. Powody do radości miał także stojący obok prezes PZPN Zbigniew Boniek, który był wychowankiem klubu znad Brdy.

HAT-TRICK LECHA, ALE BEZ SUKCESU

W latach 2015-2017 trzykrotnie w finale Pucharu Polski zagrał poznański Lech. I wszystkie trzy podejścia... spalił. Dwa pierwsze były dla fanów Kolejorza niezwykle prestiżowe, bowiem ich drużyna mierzyła się z odwiecznym rywalem – warszawską Legią. Oba kluby walczyły o mistrzostwo Polski, a przedsmakiem ligowego finiszu było bezpośrednie starcie w krajowym pucharze. 2 maja 2015 roku lepsza o jedną bramkę okazała się Legia, która zwyciężyła 2:1. Poznaniaków prowadził wówczas Maciej Skorża, który od kwietnia 2021 r. ponownie został szkoleniowiec lechitów.

 

Skrót meczu

Rok później na PGE Narodowym znów doszło do konfrontacji warszawsko-poznańskiej. I po raz kolejny górą z tego starcia wyszła ekipa ze stolicy. O sukcesie świętującej 100-lecie istnienia Legii przesądził gol Aleksandara Prijovicia. Smaczku tej rywalizacji dodawała osoba ówczesnego trenera Kolejorza Jana Urbana, który kilka lat wcześniej sięgnął po Puchar Polski jako szkoleniowiec Wojskowych.

 

0:1 A. Prijović, pechowy „asystent”... K. Linetty

Po niepowodzeniach z legionistami, „Kolejorz” jeszcze raz awansowali do finału w 2017 roku. Hasło z oprawy poznańskich kibiców „Do trzech razy sztuka” nie znalazło odzwierciedlenia w rzeczywistości. Choć Lech był faworytem meczu z Arką Gdynia, to po jego zakończeniu cieszyli się gracze z Trójmiasta. Wszystko, co najważniejsze w tym spotkaniu, wydarzyło się w dogrywce. Ekipa trenera Leszka Ojrzyńskiego (został trenerem Arki 3 tygodnie wcześniej zastępując Grzegorza Nicińskiego, który doprowadził ją do finału) ograła faworyta 2:1 i zdobyła po raz drugi w historii Puchar Polski.

 

Skrót meczu

I TAK LEGIA, I TAK LEGIA Z PUCHAREM POLSKI

„I tak Legia, panowie, i tak Legia mistrzem” – rzucił w ostatniej kolejce sezonu 2017/2018 do pracowników Jagiellonii Białystok schodzący do szatni (po czerwonej kartce) gracz płockiej Wisły Dominik Furman. Były pomocnik stołecznego klubu wiedział co mówi. Wojskowi grali w Poznaniu z Lechem, prowadzili 2:0, ale mecz został przerwany z powodu fatalnego zachowania miejscowych kibiców (ostatecznie Legii przyznano walkower). Słowa „Furmiego” można było odnieść również do Pucharu Polski. 2 maja 2018 roku Legia sięgnęła bowiem po 19. w historii krajowy puchar. W finale drużyna z Warszawy zmierzyła się z Arką Gdynia i wygrała 2:1. To jak dotąd ostatni triumf legionistów w Pucharze Tysiąca Drużyn. Od 2018 roku stołeczny zespół nie zdołał awansować do finału.

 

Piłkarze Legii z Pucharem Polski 2018

OSTATNI RAZ NA PGE NARODOWYM

Gdy 2 maja 2019 roku na murawę PGE Narodowego wychodziły drużyny Jagiellonii Białystok i Lechii Gdańsk, chyba nikt nie spodziewał się, że na kolejny finał Pucharu Polski na tym obiekcie przyjdzie nam czekać trzy lata. Podobnie, jak nikt nie spodziewał się, że o rozstrzygnięciu przesądzi gol strzelony w... siódmej minucie doliczonego czasu gry. Wszyscy – chyba włącznie z piłkarzami Jagi – czekali już na dogrywkę. I właśnie wtedy do bramki trafił Artur Sobiech zapewniając Lechii drugi w historii Puchar Polski.

 

0:1 A. Sobiech w doliczonym czasie po dośrodkowaniu F. Paixão

To był ostatni taki mecz na PGE Narodowym przed nieplanowaną 3-letnią przerwą. Gdy w 2020 roku wybuchła pandemia koronawirusa, rozgrywki pucharowe i ligowe zostały zawieszone. Na warszawskim obiekcie powstał tymczasowy szpital dla chorych na Covid-19. Rozegranie w stolicy finału Pucharu Polski nie było więc możliwe. Spotkanie Cracovii z Lechią Gdańsk (3:2) odbyło się w Lublinie, z prawie 3-miesięcznym poślizgiem (24 lipca 2020 r.). Rok później finaliści krajowego pucharu znów zjawili się na Arenie Lublin. Tym razem z uwagi na obostrzenia covidowe i niemożność wpuszczenia widzów na trybuny, mecz Rakowa Częstochowa z Arką Gdynia (2:1) przeniesiono z Warszawy do stolicy województwa lubelskiego.

 

POWRÓT DO DOMU

Po 3 latach wszystko wróciło do normy. 2 maja 2022 roku finał Fortuna Pucharu Polski znów mógł odbyć się w „domu” – na PGE Narodowym. Do Warszawy przyjechały dwie najlepsze drużyny w sezonie 2021/2022 – broniący trofeum Raków Częstochowa i Lech Poznań. Dla Kolejorza było to spotkanie szczególne. Klub ze stolicy Wielkopolski obchodził 100-lecie istnienia i marzył o wywalczeniu dubletu. Co więcej, chciał również zmazać plamę po poprzednich występach w finale krajowego pucharu, w których nie potrafił sprostać Legii Warszawa i Arce Gdynia. Ale i tym razem lechici musieli uznać wyższość rywali. Raków był tego dnia bezsprzecznie lepszym zespołem i zasłużenie ograł poznaniaków 3:1.

 

Lech Poznań - Raków Częstochowa 1:3 (02.05.2022)Lech Poznań - Raków Częstochowa 1:3 (02.05.2022)
FOT. CYFRASPORT

W 2022 roku Raków Częstochowa obronił Puchar Polski. Dla klubu spod Jasnej Góry był to drugi w historii triumf w tych rozgrywkach.

Na PGE Narodowym kibice obejrzeli widowisko godne dwóch czołowych drużyn w kraju. Lech nie załamał się porażką w Fortuna Pucharze Polski (dotarł do niego bez starty gola), a na Rakowie odegrał się w PKO BP Ekstraklasie – wyprzedził go w tabeli i sięgnął po mistrzostwo Polski.

W kolejnym finale zespół spod Jasnej Góry wystąpił już jako lider ekstraklasy i późniejszy mistrz kraju. W Pucharze Tysiąca Drużyn po serii rzutów karnych ustąpił jednak warszawskiej Legii, która trofeum odzyskała po pięciu latach.