polska - san marino (28 kwietnia 1993)polska - san marino (28 kwietnia 1993)
KronikiRęka wstydu
Ręka wstydu
Autor: Rafał Byrski
Data dodania: 3.09.2021
FOT. PAPFOT. PAP

Jan Tomaszewski opowiadał kiedyś w studiu TVP o „zdolności manualnej nogi”. Z kolei Jan Furtok mógłby opowiedzieć historię o „zdolności manualnej ręki”. Jego ręki. Spotkanie z San Marino miało być dla kadry Andrzeja Strejlaua tylko przyjemną chwilą oddechu w rywalizacji o awans na amerykański mundial. 28 kwietnia 1993 roku w Łodzi trzeba było „zaksięgować” trzy punkty z najsłabszą drużyną grupy i szykować się na decydujące starcia z Anglią, Norwegią i Holandią. Zamiast spacerku były jednak męczarnie i skromne 1:0 po „rękodziele” Furtoka. Ten gol i ten mecz z San Marino od dawna mają swoje miejsce w historii polskiego futbolu. Niestety, mało chwalebne.

Na papierze ta drużyna wyglądała naprawdę nieźle: mix doświadczenia z młodością. Pierwszą grupę tworzyli piłkarze, którzy od lat stanowili o sile drużyny narodowej: Piotr Czachowski, Roman Szewczyk, Roman Kosecki, Jacek Ziober czy Jan Furtok. Do nich selekcjoner wprowadził „gołowąsów”, którzy kilka miesięcy wcześniej przywieźli srebro z igrzysk w Barcelonie: Aleksandra Kłaka, Tomasza Wałdocha, Marka Koźmińskiego, Jerzego Brzęczka i Andrzeja Juskowiaka. Do tego dodajmy próbowanego w kadrze od czasu do czasu, z niespecjalnym zresztą powodzeniem, Leszka Pisza. I tak mamy wyjściowy skład na San Marino.

Goście przyjechali do Łodzi w tradycyjnej roli – chłopców do bicia. Wprawdzie sensacyjnie urwali punkt Turkom (0:0), ale pozostałe grupowe mecze przegrali planowo i wysoko. Ich bilans bramkowy (1-28) mówił właściwie wszystko. Faworyta wskazałby nawet laik, ale tego dnia Polakom nie wychodziło dosłownie nic. Nawet jeśli po składnej akcji mieli przed sobą tylko bramkarza, to i tak jeden z naszych graczy był akurat… na spalonym. A goście nie ograniczali się wyłącznie do obrony. Najpierw po ich strzale piłkę z linii bramkowej wybił jeden z polskich obrońców, a później zawodnik San Marino przestraszył się sytuacji sam na sam z Aleksandrem Kłakiem i strzelił wysoko nad bramką.

1:0 J. Furtok strzela ręką po podaniu R. Koseckiego

Dopiero w 70. minucie, po dośrodkowaniu Koseckiego, piłka trafiła na głowę Furtoka, a później do bramki. Na głowę? Tak się na początku wydawało, bo Leslie Mottram wskazał na środek boiska. Ale telewizyjne powtórki nie pozostawiły złudzeń. Szkocki sędzia popełnił błąd. Zresztą Furtok przyznał się do wszystkiego. Ale dopiero po meczu.

Jan Furtok - 59. urodziny

Czy strzeliłem ręką? Specjalnie tego nie zrobiłem. To był takich odruch, bo byłem wkurzony tym, że ciągle jest 0:0, presja rośnie, a my ciągle nie strzelamy bramki. Tak wyszło.

Jan Furtok po meczu z San Marino

Tak wyszło i tak zostało. Polacy wygrali, ale na mundial nie pojechali. Lepsi okazali się w grupie Norwegowie i Holendrzy. „Ale kino – 1:0 z San Marino” – tytuł z pierwszej strony „Przeglądu Sportowego” przeszedł do historii tak jak sam mecz. Dziennikarze z Półwyspu Apenińskiego byli bardziej dosadni. Relację ze spotkania zatytułowali: „Furto(k)”. A po włosku „Furto” to kradzież.

O ten mecz, równie często jak Furtoka, pytano Andrzeja Strejlaua. Ówczesny selekcjoner nie ma sobie nic do zarzucenia.

Andrzej Strejlau, Legia Warszawa 1988 rok.

Prawie każdy dziennikarz uznaje za punkt honoru, żeby dokuczyć mi po latach, przypominając tamtą sytuację. Ale co ja miałem z nią wspólnego? Kazałem mu to zrobić? O zagraniu ręką dowiedziałem się po meczu o 22:00, z telewizji. To spotkanie było męczarnią. Nic nam nie wychodziło, ale to nie było dla mnie dużym zaskoczeniem, bo widziałem z kilkoma wybitnymi trenerami mecz San Marino z Turcją. Skończyło się 0:0. A powracając do Łodzi: w przerwie zmieniłem Andrzej Juskowiaka, bo biegał nie w tę stronę co trzeba. Rozmawiałem potem z Jankiem Furtokiem o tym golu. Zapytał: „A co miałem zrobić? Podbiec do sędziego i powiedzieć, że strzeliłem gola ręką?! Mógłbym zobaczyć czerwoną za podważenie decyzji”.

Wypowiedź Andrzeja Strejlaua z książki Jerzego Chromika „On, Strejlau”, Wydawnictwo Sine Qua Non, Warszawa 2019

Tym samym Furtok trafił do „klubu” futbolowych oszustów. A są w nim nazwiska z najwyższej półki: Diego Maradona (strzelił gola ręką w meczu z Anglią na MŚ’86), Paul Scholes (jemu sędzia uznał gola ręką w starciu… z Polską w el. ME 2000), Thierry Henry (on z kolei przyłożył rękę, dosłownie i w przenośni, do wyeliminowania Irlandii w barażach o MŚ 2010), Luis Suárez (Urugwajczyk w ćwierćfinale tego samego mundialu wybił piłkę rękami z linii bramkowej, on przynajmniej zobaczył czerwoną kartkę), czy Mario Kempes (na mundialu 1978, w meczu z Polską, zrobił to samo co Suárez, ale wtedy za takie przewinienie nie było czerwonej kartki, tylko rzut karny, którego zresztą nie wykorzystał Kazimierz Deyna). To były te najsłynniejsze „rękodzieła”. Niestety, w bardzo złym guście.