„Nakręcamy się na fazę pucharową” − zapowiadał w trakcie zmagań grupowych Kamil Grygiel. Wygrane wysoko pojedynki z Grecją (7:0), debiutującą na Euro Szkocją (15:0) i Niemcami (6:0) nie należały do zbyt wymagających dla polskiego zespołu. Awans do ćwierćfinału był formalnością. Tam na drodze do walki o medale stanęła Irlandia. Nie był to już tak łatwy mecz dla wybrańców Dmytro Kameko. W 1. połowie biało-czerwoni nie zachwycili. Zdecydowanie lepiej wypadli po przerwie. Tuż po wznowieniu gry gola strzelił Grygiel. Kolejnego sprezentował nam… rezerwowy bramkarz Fergal Duffy, który chwilę po wejściu na boisko (za mającego problem zdrowotny Jamesa Conroya) podał piłkę do Rafała Bieńkowskiego, a ten nie zmarnował okazji. Wynik ustalił w doliczonym czasie Marcin Oleksy. Polacy zameldowali się więc w półfinale, gdzie czekało ich arcytrudne spotkanie z ampfutbolową potęgą − mistrzem świata i Europy − Turcją, z którą nigdy wcześniej nie udało im się wygrać.
1
M. Materac
13
I. Woźniak
4
A. Bąk
7
K. Rosiek
15
D. Abramczyk
18
M. Warakomski
14
Ł. Mazurowski
17
M. Oleksy
► UWAGA! W ampfutbolu zmiany przeprowadzane są w stylu hokejowym (tzw. zmiany lotne).
Turcja, która broni tytułu mistrzowskiego zdobytego przed czterema laty w Krakowie, w pierwszym czwartkowym meczu 1/4 finału pokonała Niemców aż 11:0 i już czekała w półfinale na zwycięzcę tego ćwierćfinału. W parze polsko-irlandzkiej to biało-czerwoni byli faworytami, ale – szczególnie w pierwszej połowie – trudno było im z tej roli się wywiązać. A okazje ku temu jak najbardziej były.
Reprezentacja Polski w ampfutbolu przed meczem z Irlandią. W górnym rzędzie od lewej: Łukasz Miśkiewicz, Krzysztof Wrona, Rafał Bieńkowski, Kamil Grygiel. W dolnym rzędzie od lewej: Bartosz Łastowski (kapitan), Krystian Kapłon, Jakub Kożuch.
Rywal był lepszy w porównaniu do tych, z którymi mieliśmy do czynienia w grupie. Trochę zaciążyła na nas rola faworyta, ale zawodnicy trzymali się konsekwentnie planu, dzięki czemu wygraliśmy pewnie. Z Turcją faworytami już nie będziemy, ale to może dać im nieco więcej luzu, by pokazali jeszcze więcej swojej jakości.
Od początku nie mogliśmy złapać rytmu gry, ale z kolejnymi minutami na boisku zaczęliśmy kontrolować mecz. Mogłem otworzyć spotkanie w doskonałej okazji, ale pękła mi kula i straciłem równowagę. Takie mecze są nam potrzebne, żebyśmy się jeszcze ze sobą otrzaskali.
Polscy ampfutboliści to jedna z najlepszych reprezentacji w Europie. Od wielu lat biało-czerwoni walczą o medale największych imprez, przyciągając uwagę tysięcy fanów nad Wisłą. Nie inaczej jest tym razem. (…) Polacy nie przegrali jeszcze meczu na mistrzostwach. Co więcej, przeciwnicy nie znaleźli do tej pory sposobu na trafienie do ich bramki. Po pewnym triumfie w fazie grupowej przyszedł czas na ćwierćfinał z Irlandczykami. Starcie nie należało do najłatwiejszych, choć zawodnicy Dmytro Kameki spisali się bardzo dobrze.
Pewny punkt polskiej defensywy. Z nim w składzie biało-czerwoni spisywali się w tej formacji bez zarzutu. W 12. minucie doszło do groźnej sytuacji z udziałem Polaka i Garry'ego Hoeya. Irlandczyk ostro starł się z szarżującym na bramkę Jakubem Kożuchem. Nasz zawodnik upadł na murawę i przez dłuższy czas się z niej nie podnosił. Konieczna była interwencja sztabu medycznego. Wydawało się, że Polak nie będzie już w stanie wrócić do gry. Tym bardziej, że nie dokończył 1. połowy. Bez niego nasza obrona spisywała się nieco słabiej. Na szczęście Kożuch doszedł do siebie i pojawił się na boisku w 39. minucie (2. odsłona). Cała sytuacja z faulem była przedziwna. W transmisji TV wydawało się, że przewinił Hoey, ale sędzia uznał, że to Polak był sprawcą zdarzenia. Najważniejsze, że Kożuch nie odniósł poważniejszej kontuzji i mógł wystąpić w meczu półfinałowym z Turcją.
Irlandzkiego bramkarza warto wyróżnić z dwóch powodów. Pierwszy z nich był bardzo chlubny. Podczas ampfutbolowych mistrzostw świata w 2022 roku w Turcji Fergal Duffy popisał się niesamowitym wyczynem w spotkaniu z Urugwajem. Mecz toczył się o miejsca 17-24. W regulaminowym czasie było 1:1. Do wyłonienia zwycięzcy konieczna była więc seria rzutów karnych. To właśnie po niej Duffy'ego okrzyknięto mianem „Spidermana”, gdyż obronił aż trzy strzały Urugwajczyków, w tym ten, który decydował o wygranej Irlandczyków 4:3. „To był najlepszy moment w mojej karierze” − powiedział po spotkaniu bohater Irlandii. Drugi powód nie był już dla tego bramkarza tak radosny. W starciu z Polską w ¼ finału Euro 2024 wszedł na boisko w 41. minucie, by po chwili… sprezentować gola biało-czerwonym (wznawiając grę podał piłkę wprost do Rafała Bieńkowskiego).
To takie samo uczucie jak za pierwszym czy drugim razem. Mimo że mecz nie układał się początkowo po naszej myśli, górę wzięła nasza siła i wytrenowanie, i ostatecznie udało się rozbić Irlandczyków. To będzie bardzo dobry mecz (z Turcją − przyp. red.). Mamy respekt do każdego zawodnika, ale to właśnie jest ta impreza, na którą czekaliśmy, więc nie odpuszczamy.