Nie był to najlepszy mecz młodzieżówki. Wybrańcy trenera Edmunda Zientary grali bardzo niedokładnie, a i wykończenie akcji pozostawiało wiele do życzenia. To może dziwić, gdyż w obu drużynach wystąpiło kilku znakomitych piłkarzy, znanych z wysokich umiejętności strzeleckich: Roman Kosecki, Jacek Ziober, Christo Stoiczkow czy Krasimir Bałakow. Na usprawiedliwienie trzeba jednak dodać, że spotkanie w Piotrkowie Trybunalskim rozgrywane było przy padającym śniegu i porywistym wietrze. A murawa przypominała kartoflisko. Dla obu reprezentacji był to ważny sprawdzian przed decydującymi meczami eliminacji młodzieżowych mistrzostw Europy. W kwietniu 1987 roku biało-czerwonych czekały spotkania z Cyprem (3:0) u siebie oraz z Grecją (0:2) na wyjeździe.
►UWAGA! W archiwum TVP zachował się jedynie kilkusekundowy materiał z tego meczu.
L. Pisz
P. Czachowski
T. Cebula
► UWAGA! Na bazie dostępnych źródeł redakcja Biblioteki PZPN nie była w stanie ustalić numerów zawodników.
Był to jeden z najsłabszych meczów młodzieżówki, jaki widziałem w ostatnich latach. Powołani przez Edmunda Zientarę piłkarze grają w lidze, niektórzy mają pewne miejsca w swoich drużynach (Dreszer, Kuras, Kruszankin, Jaworski, Ziober, Cebula), tymczasem w Piotrkowie zaprezentowali się, jak grono zawodników, widzących się po raz pierwszy na oczy i nie mających żadnego rozeznania w możliwościach partnerów.
Najlepszą sytuację pod bułgarską bramką młodzi Polacy mieli po przerwie. Na strzał zza pola karnego zdecydował się Jacek Ziober (nr 11), ale znakomitą paradą popisał się rezerwowy bramkarz Mirosław Mitew.
Bardzo złe warunki atmosferyczne, zimny, ostry wiatr i padający śnieg spowodowały, że spotkanie młodzieżowych reprezentacji Polski i Bułgarii nie przebiegało tak, jak by sobie tego życzyli nieliczni kibice, którzy przybyli na stadion Concordii, nie bacząc na telewizyjną transmisję spotkania Polska – Finlandia z Rybnika.
Gdyby nie znakomita interwencja Mirosława Dreszera w 73. minucie, nasi młodzieżowcy mogli to spotkanie przegrać. Polski bramkarz obronił główkę Krasimira Bałakowa.
Gra obu zespołów nie mogła nikogo zachwycić. Nieliczna publiczność była rozczarowana. Polacy grali niemrawo i nieskutecznie. Bardzo rzadko przechodzili z piłką na pole karne przeciwnika. W końcówce pierwsze połowy, gdy spiker podał, że w Rybniku pierwsza reprezentacja prowadzi 2:0, nasi młodzieżowcy odważniej zaatakowali. Strzałów z dalszej odległości próbowali Kosecki, Golecki i Ziober. Ten ostatni był motorem napędowym polskich ataków.
Jeśli w drużynie najlepszy na boisku jest golkiper, to znaczy, że coś się działo pod jego bramką. Ale nie tylko. Oznacza również, że zespół nie rozgrywał dobrego spotkania w przednich formacjach. I tak było w tym przypadku. Gdyby nie wysoka dyspozycja Mirosława Dreszera, polska młodzieżówka przegrałaby starcie z Bułgarią. Na słowa uznania zasługiwała zwłaszcza interwencja w 2. połowie, gdy Dreszer w kapitalnym stylu obronił główkę Krasimira Bałakowa. Bramkarz GKS-u Katowice nigdy nie zagrał w seniorskiej reprezentacji Polski. Ale w 1987 roku występował nie tylko w kadrze do lat 21, ale też w drużynie olimpijskiej.
Jedna z legend bułgarskiego futbolu. Kadra do lat 21 była naszpikowana przyszłymi reprezentantami seniorskiej drużyny, która zajęła 4. miejsce na mistrzostwach świata w Stanach Zjednoczonych (1994). W dorosłej kadrze Bułgarii Krasimir Bałakow rozegrał 92 spotkania i strzelił 16 goli. W zespole do lat 21 zaliczył ich natomiast 13 i zdobył jedną bramkę. W meczu z Polską wszedł na boisko tuż po przerwie. Niewiele brakowało, a przesądziłby o wygranej gości. Ale jego efektowny strzał szczupakiem obronił Mirosław Dreszer. Bałakow największą karierę zrobił w VfB Stuttgart, w którego barwach grał w latach 1995-2003.
Podopieczni trenera Edmunda Zientary nie mieli zbyt wielu okazji do zrewanżowania się piłkarzom Kraju Róż. Większość akcji Polaków była bardzo niedokładna, zwłaszcza przed polem karnym, i kończyła się utratą piłki. Natomiast ofensywne zapędy mogły się, z powodu braku asekuracji, skończyć utratą gola. Na szczęście dla biało-czerwonych dobrze spisywali się Juliusz Kruszankin oraz Dreszer, którzy potrafili zawsze w porę zażegnać niebezpieczeństwo.