O jeden gol za daleko… od 1/8 finału. Tak, parafrazując tytuł słynnego filmu wojennego („O jeden most za daleko”), można podsumować mecze Legii ze Sławią. Dwa tygodnie wcześniej, w Sofii, Wojskowi prowadzili do przerwy, po bramce Henryka Miłoszewicza. Ale w 2. połowie kompletnie zawiedli i przegrali 1:3. Trener legionistów, Lucjan Brychczy stwierdził, że rywal odniósł zasłużone zwycięstwo. Szkoleniowiec był na tyle zdruzgotany porażką, że poprosił o odwołanie go ze stanowiska. Władze klubu nie zdecydowały się na ten krok i w rewanżu „Kici” poprowadził zespół. W Warszawie gospodarze wygrali po trafieniu Mirosława Okońskiego z rzutu karnego, choć mogli pokusić się o kolejne gole. Zabrakło jednak skuteczności. Do 2. rundy awansowała Sławia. Brychczy przestał pełnić funkcję trenera Legii po ligowej porażce z Wisłą Kraków (0:2) u siebie, poniesionej cztery dni później.
►UWAGA! W archiwum TVP zachował się jedynie skrót tego meczu.
S. Majewski
W. Sikorski
►UWAGA! Na bazie dostępnych źródeł nie udało się ustalić numerów zawodników oraz minut żółtych kartek.
Spora część publiczności będąc pod silnym wrażeniem gwałtownego naporu legionistów w końcowej fazie meczu – a w dodatku nie mogąc pogodzić się z odpadnięciem swoich ulubieńców – wyrażała oponie o braku szczęścia, ogromnym pechu etc. Jest to oczywiste nieporozumienie. O żadnym pechu nie może być mowy. Pierwsze 45 minut Legia spędziła w stanie głębokiego letargu. Zespół mający europejskie aspiracje, których spełnienie zdawało się gwarantować posiadanie wielu klasowych zawodników, okazał się kiepską zbieraniną.
Henryk Miłoszewicz (w ciemnym stroju) zdobył bramkę w spotkaniu w Sofii. Dawała ona nadzieję, że w rewanżu Legii uda się odrobić straty.
Pyrrusowym zwycięstwem Legii zakończyło się rewanżowe spotkanie I rundy PZP z sofijską Sławią. Warszawianie wygrali na Stadionie Wojska Polskiego z Bułgarami 1:0, ale ponieważ w Sofii ulegli 1:3, zostali wyeliminowani z turnieju, legitymując się gorszym bilansem bramkowym. I trzeba od razu stwierdzić, iż taki obrót sprawy stanowi ogromny zawód nie tylko dla najzagorzalszych sympatyków warszawskiego zespołu.
Krzysztof Lasoń (nr 6) zaprzepaścił w 1. połowie kapitalną okazję do strzelenia gola. Będąc na 5. metrze pomocnik Legii źle trafił w piłkę i ta padła łupem bramkarza Sławii, Georgiego Gugałowa.
Warszawskie spotkanie miało dwa oblicza. Do przerwy legioniści grali słabo, wolno, bez myśli przewodniej. Mimo to gospodarze mogli zdobyć dwie bramki. (…) W II odsłonie mecz miał diametralnie inny przebieg. Gra stała się szybsza i bardziej emocjonująca. Obserwowaliśmy wiele akcji w wykonaniu gospodarzy, którzy już wyraźnie dominowali na boisku i mogli z powodzeniem zdobyć kilka bramek.
Oto moment, w którym na trybunach i wśród legionistów nastąpiła konsternacja. Mirosław Okoński trafił do bramki Bułgarów, ale… sędzia gola nie uznał, odgwizdał natomiast rzut karny dla gospodarzy, bo wcześniej ręką zagrał jeden z defensorów Sławii.
Legia przespała pierwszą połowę. Gdyby nie to, mogliśmy opuszczać stadion ze spuszczonymi głowami.
Mimo iż chwilę wcześniej szkocki arbiter Ian Foote nie uznał Mirosławowi Okońskiemu gola i podyktował rzut karny, to sam „poszkodowany” nie wahał się podejść do jedenastki. W 49. minucie „Okoń” pewnie przymierzył z 11 metrów.
Zespół klasy Legii musi pamiętać, że mecz składa się z dwóch części, a ta pierwsza była wręcz fatalna. Poziom gry w drugiej połowie, to jest w ogóle minimum jak na europejskie rozgrywki pucharowe.
Marek Kusto miał na nodze piłkę meczową. Gdyby napastnik Legii przymierzył kilka centymetrów niżej, Wojskowi mogliby cieszyć się z gola na 2:0, który dałby przepustkę do kolejnej rundy Pucharu Zdobywców Pucharów.
Tego piłkarza większość kibiców kojarzy przede wszystkim z występów w Lechu. To w końcu jeden z najwybitniejszych graczy w historii klubu i ulubieniec fanów Kolejorza. Jednak wiosną 1980 r. Mirosław Okoński zmuszony był przenieść się do… Legii, aby odbyć zasadniczą służbę wojskową. Nie musiał jednak przywdziewać munduru ani strzelać z karabinu. Umiejętności snajperskie prezentował zaś tam, gdzie potrafił to robić najlepiej, czyli na boisku. W rundzie wiosennej sezonu 1979/80 zagrał w 14 meczach w barwach Wojskowych i zdobył 3 bramki. W maju 1980 r. zdobył z Legią Puchar Polski, a w finale stołeczni piłkarze rozgromili… Lecha aż 5:0. „Okoń” strzelił wówczas gola. Do siatki trafił też (z rzutu karnego) w rewanżowym spotkaniu 1. rundy PZP ze Sławią Sofia, ale Wojskowi odpadli z rozgrywek.
Jedna z klubowych legend, a także 57-krotny reprezentant Bułgarii (14 goli). Do Sławii przeniósł się w 1972 roku ze Sportista Swoge, drużyny z jego rodzinnego miasta. W zespole z Sofii grał najpierw przez 9 lat (224 mecze, 91 bramek). Dwukrotnie zdobył Puchar Bułgarii – w 1975 i 1980 r. W tym ostatnim roku wywalczył również wicemistrzostwo kraju. Zmagania w Pucharze Zdobywców Pucharów Czawdar Cwetkow i jego ukochana Sławia rozpoczęli od meczów z Legią. Bułgar dołożył cegiełkę do wyeliminowania Wojskowych – strzelając gola w Sofii (z rzutu karnego). W 1981 r. Cwetkow przeszedł do Austrii Wiedeń, z którą zdobył dwa wicemistrzostwa i krajowy puchar. Po 2 latach wrócił do Sławii. Zagrał w 31 spotkaniach i strzelił 13 goli. Po sezonie 1985/86 zakończył karierę.
W Legii właściwie tylko Baran zasłużył na pozytywną notę. Filigranowy pomocnik niemal bez przerwy napędzał niemrawy napad Wojskowych, z rzadka znajdując wsparcie w tradycyjnie już chimerycznym Kuście i od czasu do czasu – Okońskim. Reszta, niestety – grubo poniżej nie tyle europejskich, co pierwszoligowych wymagań. Ktoś może zarzucić tym ocenom, że są nazbyt surowe. Są akurat takie, jak środowa gra Legii.
► 245. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 65. mecz klubu z Polski z Pucharze Zdobywców Pucharów
► 20. wygrana polskiego klubu w europejskich pucharach w rozmiarze 1:0
► 30. mecz polskiego klubu w PZP na własnym boisku
► 11. wygrana polskiego klubu w 1/16 finału PZP na własnym boisku
► 10. mecz Legii w 1/16 finału PZP
► 47. mecz Legii w europejskich pucharach
► 17. mecz Legii w Pucharze Zdobywców Pucharów
► 22. mecz Legii w 1/16 finału europejskich pucharów
► 33. mecz polskiego klubu w 1/16 finału europejskich pucharów bez straconej bramki
► 11. mecz polskiego klubu w 1/16 finału PZP bez straconej bramki
► 11. mecz Legii w PZP bez porażki
► 11. mecz Legii w 1/16 finału europejskich pucharów na własnym boisku, 11. bez porażki i 11. ze zdobytą minimum 1 bramką
► 10. mecz Legii w 1/16 finału europejskich pucharów bez straconej bramki
► 14. mecz polskiego klubu w 1/16 finału PZP na własnym boisku bez remisu i 14. bez porażki
► Siódmy mecz Legii w PZP na własnym boisku (na 8 wszystkich) bez porażki, jedyna przegrana to 0:4 z TSV 1860 Monachium w ¼ finału w sezonie 1964/65
► Czwarty mecz Legii w 1/16 finału PZP ze zdobytą dokładnie 1 bramką i czwarty bez gola straconego
► Piąty mecz Legii w 1/16 finału PZP na własnym boisku, piąty bez porażki i piąty ze zdobytą minimum 1 bramką
► 25. mecz polskiego klubu w PZP na własnym boisku ze zdobytą minimum 1 bramką
► 25. gol strzelony przez Legię w meczu PZP
► Siódmy kolejny mecz polskiego klubu w 1/16 finału PZP na własnym boisku bez remisu (wyśrubowany rekord)
► 40. mecz polskiego klubu w PZP bez porażki
► 70. mecz polskiego klubu w 1/16 finału europejskich pucharów bez porażki
► 20. mecz Legii w europejskich pucharach na własnym boisku bez porażki
► 20. mecz Legii w 1/16 finału europejskich pucharów bez remisu
► Po tym starciu bilans bramkowy polskich klubów w europejskich pucharach stał się równy: 364-364
► 20. gol strzelony przez Legię w meczu 1/16 finału PZP
► 99. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach na własnym boisku ze zdobytą minimum 1 bramką
► 33. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach na własnym boisku ze zdobytą dokładnie 1 bramką
► 11. wygrana polskiego klubu w PZP różnicą 1 bramki
► 11. wygrana Legii w europejskich pucharach różnicą 1 bramki
► 10. mecz polskiego klubu w 1/16 finału PZP ze zdobytą dokładnie 1 bramką
► 10. mecz Legii w europejskich pucharach ze zdobytą dokładnie 1 bramką
► Siódmy mecz Legii w PZP na własnym boisku (na 8 wszystkich) ze zdobytą minimum 1 bramką, jedyny bez zdobytej to porażka 0:4 z TSV 1860 Monachium w ¼ finału w sezonie 1964/65