Polska - Cypr 31.10.1976Polska - Cypr 31.10.1976
KronikiZ idolem za pan brat
Z idolem za pan brat
Autor: Rafał Byrski
Data dodania: 31.10.2022
FOT. EAST NEWSFOT. EAST NEWS

Fajnie mieć idola. Człowieka, na którym się wzorujesz, który rozpala twoją wyobraźnię, którego plakat wieszałeś w młodości nad łóżkiem. Ale nie każdy ma później okazję zagrać ze swoim guru w jednej drużynie. I to w reprezentacji Polski. Takich wydarzeń po prostu się nie zapomina. Nic dziwnego, że dla Stanisława Terleckiego (na zdjęciu piąty od lewej) wielkim przeżyciem było spotkanie z Włodzimierzem Lubańskim (trzeci od lewej) na zgrupowaniu przed meczem z Cyprem w eliminacjach mistrzostw świata 1978.

Terlecki dopiero wchodził do drużyny narodowej, Lubański do niej wracał. Po kontuzji, jakiej doznał w meczu z Anglią w 1973 roku, długo dochodził do zdrowia i formy. Na zgrupowaniu reprezentacji pojawił się po trzech latach przerwy, już jako zawodnik belgijskiego Lokeren. I nie mógł się opędzić od młokosa, który w drużynie narodowej debiutował zaledwie dwa tygodnie wcześniej. Tak Terlecki zapamiętał to spotkanie.

stanisław terlecki

Przez całe zgrupowanie chodziłem za Lubańskim jak cień. Nie dawałem mu spokoju. Pytałem go o wszystko. O debiut w reprezentacji, o karnego przeciwko Romie, co czuł, gdy go wykonywał. Byłem dumny, że mogłem obcować z Włodkiem, tak jak wcześniej z Kaziem Deyną, z futbolowym zjawiskiem na skalę światową. Włodek był w tym czasie bardzo rozżalony. Był w świetnej formie, a był skazany na grę w Lokeren przez dwa lata za amatorskie pieniądze. Po prostu nie wiedział, jaką umowę podpisał.

STANISŁAW TERLECKI

31 października 1976 roku na warszawskim Stadionie Dziesięciolecia młody skrzydłowy wprost wychodził ze skóry, by zaliczyć asystę przy bramce zdobytej przez swojego idola.

5:0 S. Terlecki po indywidualnej akcji

Pamiętam, że gdy tylko dostałem piłkę, natychmiast szukałem Włodka. Jednakże grając w pięcioosobowym ataku nasi napastnicy przeszkadzali sobie w polu karnym. Wreszcie w drugiej połowie udało mi się nawinąć kilku ludzi, zauważyłem nadbiegającego Włodka i podałem mu piłkę. Niestety po drodze futbolówka odbiła się jeszcze od któregoś z rywali, wpadła do siatki i… gola zaliczono Terleckiemu.

STANISŁAW TERLECKI

Niestety, obaj panowie długo ze sobą nie pograli. Terlecki z powodu kontuzji nie pojechał na mundial do Argentyny. Lubański znalazł się wprawdzie w kadrze na ten turniej, ale grał niewiele. Sfrustrowany i zniechęcony zapowiedział zakończenie reprezentacyjnej kariery. Wrócił tylko na chwilę. Dwa lata później w pożegnalnym meczu z Czechosłowacją w Chorzowie (1:1) strzelił gola z rzutu karnego. Wtedy na trzy ostatnie minuty trener Ryszard Kulesza wpuścił także Terleckiego.

* Cytaty pochodzą z książki Stanisława Terleckiego i Rafała Nahornego „Pele, Boniek i ja”; Wydawnictwo Zysk i S-ka, Warszawa, 2006