Udany rewanż. 4 dni wcześniej biało-czerwone wyraźnie przegrały z Helwetkami (1:4). Teraz role się odwróciły. Może bez efektownej wygranej, ale zwycięstwo i tak było zasłużone. Drużyna Niny Patalon mogła strzelić kilka goli (znakomite okazje Ewy Pajor), ale w szwajcarskiej bramce świetnie spisywała się Livia Peng. Oba zespoły wystąpiły w nieco innych składach niż w pierwszym starciu. Najwięcej zmian dokonała Pia Sundhage. Na boisko w Marbelli wybiegły w podstawowym składzie tylko 3 zawodniczki z poprzedniego meczu: Ramona Bachmann, Luana Bühler i Noelle Maritz. U Polek aż tak radykalnych zmian nie było (tylko 4 korekty). Zwycięską bramkę zdobyła Martyna Wiankowska, czyli piłkarka, którą zagrała także 4 dni wcześniej.
17
K. Lefeld
23
N. Oleszkiewicz
15
O. Domin
10
N. Wróbel
18
N. Krezyman
Podopieczne Niny Patalon wyszły na to spotkanie bardziej skoncentrowane i nie dały się zaskoczyć rywalkom.
Reprezentacja Polski przed meczem ze Szwajcarią. W górnym rzędzie od lewej: Oliwia Woś, Sylwia Matysik, Małgorzata Mesjasz, Natalia Padilla-Bidas, Kayla Adamek, Kinga Szemik. W dolnym rzędzie od lewej: Dominika Grabowska, Martyna Wiankowska, Ewa Pajor (kapitanka), Ewelina Kamczyk, Martyna Brodzik.
Drugi, grany cztery dni później mecz towarzyski ze Szwajcarią też zaczął się niepokojąco. Już w czwartej minucie po polskiej stronie pojawił się problem. Kontuzji doznała Ewelina Kamczyk po tym, jak rywalka upadła jej na stopę po starciu bark w bark. Po chwili na szczęście napastniczka wróciła na boisko.
Tak padła jedyna bramka. Z najbliższej odległości piłkę między nogami Livii Peng posłała do siatki Martyna Wiankowska.
Przede wszystkim wygrałyśmy ten mecz, ale co uważam, że jest ważniejsze po tych dwóch spotkaniach towarzyskich – że wyciągnęłyśmy dużo wniosków z tego pierwszego meczu i bardzo poprawiłyśmy naszą grę. Szczególnie w defensywie. Szwajcarki nie stworzyły aż tak dużo tych sytuacji, dziś to my lepiej wyglądałyśmy pod względem ustawienia, kompaktu, odległości pomiędzy nami były lepsze. I to na pewno jest bardzo budujące, że te wnioski zostały wyciągnięte. Dzisiaj pokazałyśmy to na boisku. I przełożyło się to na to, że zagrałyśmy na zero z tyłu, a z przodu zdobyłyśmy bramkę i kończymy to zgrupowanie zwycięstwem. Na pewno jest to pozytywne.
Przede wszystkim bardzo się cieszę z serca zostawionego na boisku, zagrałyśmy z ogromnym zaangażowaniem – to na pewno. 1:0, rewanż dla nas – to nas bardzo cieszy, Jestem zadowolona z całego zgrupowania, z pracy wykonanej przez sztab, przez dziewczyny, więc to na pewno na plus.
Polki w dobrych humorach zakończyły zgrupowanie w Hiszpanii. Od lewej: Klaudia Jedlińska, Natalia Oleszkiewicz, Klaudia Lefeld, Oliwia Woś i Dominika Grabowska.
Polka stanowiła największe zagrożenie pod bramką Szwajcarek. Drugie spotkanie z tymi rywalkami w Marbelli Pajor powinna była zakończyć z golem. I to nie jednym. Aż trudno uwierzyć, że ani razu nie zdołała pokonać Peng. W 1. połowie miała bodaj ze 3 okazje, z czego najgroźniejszą w 34. minucie. Polka łatwo minęła bramkarkę rywalek, ale zamiast strzelać, zaczęła przekładać piłkę z prawej na lewą nogę i… posłała futbolówkę obok słupka. W 2. odsłonie znów znalazła się oko w oko z Peng, ale tym razem Szwajcarka obroniła jej uderzenie. Bez wątpienia golkiperka Werderu Brema była jedną z najlepszych graczek Helwetek.