Tradycja podtrzymana. Reprezentacja Polski w ampfutbolu wystąpiła po raz trzeci w mistrzostwach Europy i po raz trzeci zdobyła brązowy medal. Mimo że przed turniejem w Evian biało-czerwoni zapowiadali, że zamierzają powalczyć o złoto, to z 3. miejsca byli zadowoleni. Po „laniu”, jakie otrzymali od Turcji (1:5) w półfinale, nie było śladu. Zawodnicy, jak zapowiadał Krystian Kapłon, wyciągnęli wnioski i pokazali, że są w stanie szybko podnieść się po przegranym spotkaniu. O wygranej z Anglią przesądziła akcja Bartosza Łastowskiego z 5. minuty. Oprócz kapitana, drugim bohaterem był Łukasz Miśkiewicz, którego fenomenalne parady uchroniły naszą drużynę od utraty gola. O tym, jak cenne zwycięstwo odnieśli biało-czerwoni − i to nie tylko przez pryzmat brązowego medalu − świadczy fakt, że nigdy wcześniej nie udało im się pokonać Anglików w turnieju rangi mistrzowskiej. W Evian po tytuł sięgnęli Turcy (obrońca trofeum), którzy pokonali w finale Hiszpanów 3:0.
1
M. Materac
13
I. Woźniak
2
R. Bieńkowski
4
A. Bąk
15
D. Abramczyk
14
Ł. Mazurowski
7
K. Rosiek
16
J. Kożuch
► UWAGA! W ampfutbolu zmiany przeprowadzane są w stylu hokejowym (tzw. zmiany lotne).
Polscy zawodnicy już w piątej minucie starcia wyszli na prowadzenie za sprawą bramki Bartka Łastowskiego. Zespół wyprowadził błyskawiczną kontrę, a następnie kapitan zespołu, nazywany „Messim”, pewnie wpakował piłkę do siatki. Za sprawą genialnej postawy bramkarza Łukasza Miśkiewicza oraz dzięki heroicznemu poświęceniu całego zespołu udało się Polakom ten wynik utrzymać do samego końca.
Reprezentacja Polski w ampfutbolu przed meczem z Anglią. Stoją od lewej: Bartosz Łastowski (kapitan), Łukasz Miśkiewicz, Krzysztof Wrona, Marcin Oleksy, Krystian Kapłon, Kamil Grygiel, Mateusz Warakomski.
To był taki plan minimum. Choć nie udało się zrealizować głównego celu, czyli złota, cieszymy się, że jest chociaż ten brązowy medal. Mecz gatunkowo był niezwykle trudny. Długimi fragmentami mieliśmy go pod kontrolą, choć – szczególnie końcówka – kosztowała bardzo dużo sił. Sam miałem jeszcze okazję, żeby zamknąć ten mecz. Trochę jednak zabrakło.
Założenie było takie, by zdobyć jedną bramkę więcej. Minimum, które sobie ustaliliśmy, wykonaliśmy. To był dobry mecz, bardzo przyjemnie się grało – było dużo akcji w jedną i w drugą stronę. Myślę, że to było dość ciekawe widowisko.
Zaczynał turniej w wyjściowym składzie i tak też go zakończył. Później był zmiennikiem Igora Woźniaka. Wystąpił jeszcze w spotkaniu z Irlandią (3:0) w ćwierćfinale. Mecz o 3. miejsce należał już do niego. I był to trafny wybór selekcjonera Dmytro Kameko. Miśkiewicz rozegrał fantastyczne zawody, wielokrotnie ratując zespół przed stratą gola. Szczególnie dał się we znaki Jamiemu Tregaskissowi, który raz po raz niepokoił go mocnymi strzałami. Polak poradził sobie również z uderzeniem z rzutu wolnego Davida Tweeda. „Nie wydaje mi się, bym był bohaterem. Po prostu zrobiłem swoją robotę. Wynik może nie był jakiś spektakularny, ale to nie znaczy, że się nie staraliśmy. Każdy z nas może być traktowany jako bohater spotkania” − powiedział po końcowym gwizdku portalowi ampfutbol.pl polski bramkarz.
Jedna z gwiazd angielskiej reprezentacji i dobry znajomy polskich zawodników z… PZU Amp Futbol Ekstraklasy. Tak, to nie żart. Nasza rodzima liga zaliczana jest do grona najlepszych w Europie, trafiają więc do niej bardzo dobrzy gracze. W 2023 roku do Legii Warszawa dołączył m.in. Tregaskiss − trzykrotny uczestnik mistrzostw świata i dwukrotny (jeszcze bez Euro 2024) mistrzostw Europy. Anglik stwarzał największe zagrożenie pod bramką Miśkiewicza. Bombardował ją strzałami z daleka i z bliska, ale nie zdołał pokonać Polaka. Tregaskiss od dziecka chciał zostać zawodowym piłkarzem. Niestety, w wieku 13 lat wykryto u niego osteosacromę, czyli mięsaka kościopochodnego lewej nogi. Konieczna była amputacja kończyny. Jamie nie załamał się. Znakomicie odnalazł się w ampfutbolu, w którym mógł zaprezentować niemałe umiejętności.