
– Ech, to były czasy… – westchnął zapewne niejeden sympatyk bełchatowskiego GKS-u. Przed sezonem 2006/2007 nikt nie przypuszczał, że o tytuł najlepszej drużyny w kraju bić się będą Zagłębie Lubin i popularni Brunatni. Faworyci zawiedli, zostając daleko w tyle, a wspomniane dwie drużyny rywalizowały o mistrzostwo Polski do ostatniej kolejki. Ostatecznie o punkt lepsi okazali się Miedziowi. Wicemistrzostwo pozwoliło GKS-owi na debiut w europejskich pucharach. Premierowym starciem było spotkanie z gruzińskim Ameri Tbilisi w 1. rundzie eliminacji Pucharu UEFA. Kibice, którzy wybrali się na obiekt przy Sportowej 3, na pewno nie żałowali, gdyż byli świadkami historycznego zwycięstwa swojej drużyny. Pierwszą pucharową wygraną oraz dwubramkową zaliczkę przed rewanżem zapewnił gospodarzom… obrońca – Dariusz Pietrasiak.
28
A. Marciniak
25
M. Ujek
Z jednym nominalnym napastnikiem wyszedł na boisko PGE GKS – reprezentantem Hondurasu Carlo Costlym. W środku Lenczyk postawił na trzech nominalnych defensywnych pomocników: Pawła Strąka, Tomasza Jarzębowskiego i niedawno sprowadzonego z Wisły Płock Patryka Rachwała. Dzięki temu wicemistrzowie Polski całkowicie zneutralizowali linię środkową Ameri, ale z kolei mieli problem z dochodzeniem do sytuacji bramkowych.
Drużyny Ameri Tbilisi (czarne stroje) i GKS-u Bełchatów przed pierwszym meczem 1. rundy eliminacji Pucharu UEFA. W zespole gospodarzy stoją od lewej: Edward Cecot (kapitan), Piotr Lech, Maciej Stolarczyk, Dariusz Pietrasiak, Tomasz Wróbel, Patryk Rachwał, Carlo Costly, Marcin Kowalczyk, Paweł Strąk, Jacek Popek, Tomasz Jarzębowski.
Czichradze bardzo optymistyczne podchodził do potyczki z bełchatowianami, ale chyba troszeczkę przecenił umiejętności swojej drużyny. Gospodarze również przekonali się, że siła Ameri jest nieco demonizowana. Gruzini raczej marnie wykonywali stałe fragmenty gry, sami gubili się, gdy wykonywali je piłkarze Lenczyka. Poza tym żaden z rywali nie imponował techniką i szybkością. No i blefem okazała się wspaniała dyscyplina taktyczna, której po prostu nie było. A zamiast zdecydowanych ataków Gruzini woleli raczej skupić się na defensywie i grać z kontry, co jednak skończyło się dla nich tragicznie.
Czołowy snajper GKS-u Carlo Costly nie zdołał pokonać bramkarza rywali Zuraba Kwaczachii. Reprezentant Hondurasu oddał jeden godny odnotowania strzał – w 1. połowie spotkania. „To nie był mój najlepszy występ, ale cały czas biegało przy mnie kilku zawodników Ameri. Starałem się jak najdłużej utrzymywać przy piłce – powiedział po spotkaniu Costly.
Jestem zadowolony z wygranej, ale celu, który mamy do zrealizowania, jeszcze nie osiągnęliśmy. Przed nami przecież rewanż w Gruzji. Prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, nie jak zaczyna. Proponuję więc naszą konfrontację oceniać po dwumeczu.
Polacy mają świetnie poukładany zespół, silny pod względem atletycznym, z kilkoma naprawdę bardzo dobrymi piłkarzami. W Bełchatowie troszkę moich zawodników zjadła trema, lecz w Gruzji postaramy się zagrać ofensywnie i skutecznie powalczyć o awans.
Skoro nominalny napastnik Carlo Costly nie potrafił zdobyć bramki, wyręczył go ktoś inny. Tym kimś był właśnie obrońca bełchatowian, który w polu karnym zachował się niczym rasowy snajper. Oba gole strzelone przez Pietrasiaka padły po stałych fragmentach gry – rzucie rożnym i wolnym. Szczególnej urody było zwłaszcza pierwsze trafienie, gdy defensor GKS-u popisał się niezwykle precyzyjnym uderzeniem z woleja. W drugim przypadku umieścił piłkę głową w bramce – między słupkiem a interweniującym bramkarzem. O takim występie Pietrasiak mógł tylko śnić. „Gdyby przed meczem z Ameri ktoś powiedział, że dwukrotnie umieszczę piłkę w siatce Gruzinów, to pomyślałbym, że żartuje. Takiego debiutu w Europie się nie spodziewałem. Dwa gole, wygrana 2:0 i ekstra pozycja wyjściowa przed rewanżem” – powiedział po ostatnim gwizdku bohater spotkania.
Nazwisko tego piłkarza przeciętnemu kibicowi w Polsce niewiele zapewne mówi. Ale w dwóch polskich miastach miejscowi fani mogą kojarzyć gruzińskiego pomocnika. Mowa o Wodzisławiu Śląskim oraz Świnoujściu. To właśnie w Odrze debiutował w naszej ekstraklasie. Do Polski przybył w lutym 2010 roku, a na premierowy występ czekał do kwietnia. Szalamberidze nie zdołał pomóc wodzisławianom w utrzymaniu się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Po spadku pozostał w Odrze, ale w lutym 2011 roku wrócił do Gruzji. Do Polski przybył ponownie rok później, aby zasilić szeregi Floty Świnoujście. Tak jak poprzednio, po 12 miesiącach Szalamberidze znów grał w rodzinnym kraju. Trzecia przygoda z polskim klubem – ponownie Odrą Wodzisław Śląski (tym razem IV-ligową) – rozpoczęła się po 7 latach, a skończyła po niespełna roku. Buty na kołku Gruzin zawiesił w styczniu 2022 r.
► 736. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 330. mecz klubu z Polski w Pucharze UEFA
► 33. wygrana polskiego klubu w Pucharze UEFA różnicą 2 bramek
► Czwarty mecz polskiego klubu w 1/256 finału europejskich pucharów (wszystkie w Pucharze UEFA) i czwarty bez porażki
► Drugi mecz polskiego klubu w 1/256 finału Pucharu UEFA na własnym boisku, drugi bez porażki i drugi ze strzeloną minimum 1 bramką
► 40. wygrana polskiego klubu w europejskich pucharach w rozmiarze 2:0
► 230. mecz polskiego klubu w Pucharze UEFA ze strzeloną minimum 1 bramką
► Trzeci kolejny mecz polskiego klubu w 1/256 finału Pucharu UEFA bez straconej bramki (wyśrubowany rekord)
► Pierwszy w historii mecz GKS-u w europejskich pucharach
► Pierwsza wygrana polskiego klubu w 1/256 finału Pucharu UEFA
► Po tym starciu bilans bramkowy polskich klubów w meczach 1/256 finału Pucharu UEFA stał się dodatni: 3-1
► 130. mecz polskiego klubu w Pucharze UEFA na własnym boisku ze strzeloną minimum 1 bramką
► Pierwszy gol był bramką nr 290 strzeloną przez polskie kluby w meczach Pucharu UEFA na własnym boisku