Po przysłowiowym laniu, jakie polskie piłkarski sprawiły drużynie Bośni i Hercegowiny (5:1) cztery dni wcześniej w Gdańsku, mało kto przypuszczał, że w rewanżu rywalki sprawią tyle problemów. Spotkanie nie ułożyło się po myśli naszej drużyny, która mogła już w Zenicy przypieczętować powrót do dywizji A, na dwie kolejki przed końcem zmagań w Lidze Narodów. Potrzebne było zwycięstwo i strata punktów przez Irlandię Północną w drugim meczu grupy 1, w którym Wyspiarki grały z Rumunią. Oba warunki nie zostały jednak spełnione. Irlandki wygrały 1:0, a biało-czerwone jeszcze w 90. minucie przegrywały 0:1 (tak jak w Gdańsku, gola strzeliła Sofija Krajšumović), ale właśnie wtedy do siatki trafiła Weronika Zawistowska – przy wydatnej pomocy bramkarki, Alminy Hodžić. Strata dwóch punktów sprawiła, że Polkom nie udało się poprawić nowego rekordu zwycięstw. Licznik zatrzymał się na siedmiu wygranych z rzędu. Ale po 4. kolejkach biało-czerwone pozostały liderkami grupy 1 dywizji B.
8
L. Radulović
14
M. Gačanica
15
A. Krajnić
2
Đ. Velagić
► UWAGA! W 89. minucie żółtą kartką ukarany został trener Bośni i Hercegowiny, Selver Hodžić.
Reprezentacja Polski przed meczem z Bośnią i Hercegowiną. W górnym rzędzie od lewej: Wiktoria Zieniewicz, Natalia Radkiewicz, Tanja Pawollek, Paulina Dudek, Oliwia Woś, Klaudia Słowińska. W dolnym rzędzie od lewej: Adriana Achcińska, Martyna Wiankowska, Ewa Pajor (kapitanka), Ewelina Kamczyk, Natalia Padilla-Bidas.
Celem zespołu Niny Patalon było świętowanie już w tym tygodniu powrotu do najwyższej dywizji po kilku miesiącach rozłąki z elitą. Dzięki temu biało-czerwone już na spokojnie miały podchodzić do swoich dwóch ostatnich spotkań w Lidze Narodów, które odbędą się na przełomie maja i czerwca. (…) Wywalczenie awansu w 4. kolejce Ligi Narodów miało być ważne ze względu na zostawienie sobie większej liczby spotkań na testowanie różnych wariantów przed rozpoczęciem wyczekiwanych przez polskich kibiców mistrzostw Europy, a te rozpoczną się już za niecałe trzy miesiące.
Mecz z Bośnią będzie dla nas materiałem do pracy, bo musimy wiedzieć, że przy takich meczach najwięcej zależy od nas. Narzucanie tempa i intensywności jest kluczowe w każdym kolejnym spotkaniu.
Jako jedyna zawodniczka Bośni i Hercegowiny znalazła sposób na pokonanie w dwumeczu polskiej bramkarki. W zasadzie to… dwóch, bo w Gdańsku między słupkami stała Kinga Szemik, a w Zenicy broniła Natalia Radkiewicz. Jednak obie sytuacje, po których Krajšumović trafiła do siatki, były łudząco podobne. Łączyła je jeszcze osoba Martyny Wiankowskiej. Polska obrończyni w obu przypadkach skiksowała, nie przecięła podania do wybiegającej prawą stroną Bośniaczki, a tej pozostało tylko uderzyć po ziemi, na tzw. długi słupek. W spotkaniach z biało-czerwonymi Krajšumović zdobyła 2. i 3. bramkę w tej edycji Ligi Narodów dywizji B.
Zawodniczka Bayernu Monachium uratowała skórę swoim koleżankom. Na boisku pojawiła się w 70. minucie, by po nieco ponad 20-tu wpisać się na listę strzelczyń. Bramkę zdobyła na raty, bo jej pierwszy strzał obroniła Almina Hodžić. Jednak pech bośniackiej bramkarki polegał na tym, że odbiła piłkę przed siebie, z czego skwapliwie skorzystała Zawistowska, która huknęła raz jeszcze, a futbolówka wpadła pod poprzeczkę. Był to jej 9. gol w drużynie narodowej. „Na pewno cieszę się z tej bramki, bo ostatnio miałam trochę cięższy czas, powrót po kontuzji – więc na pewno daje mi to kopa do jeszcze większej pracy” – powiedziała przed kamerami TVP Sport.
Cieszymy się z tego, że walczyłyśmy do końca, ale to spotkanie od samego początku nie układało się tak, jak byśmy tego chciały. Włożyłyśmy dużo walki, ale niestety dzisiaj nie wywozimy stąd trzech punktów.
Pojedynek rozpoczął się aż nad wyraz spokojnie, bez większego pressingu. Bośniaczki ewidentnie podeszły znacznie ostrożniej do tego spotkania, niż w przegranym aż 1:5 pojedynku. Pierwsza groźna sytuacja w tym meczu, wedle oczekiwań, była autorstwa polskiego zespołu. (…) Wydawało się, że w przeciągu następnych kilku minut zobaczymy pierwszego gola, ale mecz niespodziewanie się uspokoił. Mimo iż to Polki znacznie częściej przebywały na połowie rywalek, to jednak kompletnie nie widzieliśmy tego efektów. Brakowało przyspieszenia, momentów zaskoczenia, co tylko budowało Bośnię i Hercegowinę, która skutecznie przesuwała się w defensywie. (…) Bardzo przeciętna forma polskiego zespołu przejawiała się nie tylko w braku ofensywnych akcji, ale także w błędach w obronie. (…) W ostatnim kwadransie można powiedzieć, że były próby. Nina Patalon wykonała kilka zmian, ale poza paroma zrywami nasza gra nie ruszyła do przodu. Dopiero w doliczonym czasie gry po małym zamieszaniu w polu karnym Weronika Zawistowska zdołała umieścić piłkę w siatce, pokonując Alminę Hodžić.