Węgry - Polska 1:0 (18.12.1921)Węgry - Polska 1:0 (18.12.1921)
KronikiPremiera z bratankami
Premiera z bratankami
Autor: Krzysztof Jaśniok
Data dodania: 18.12.2023
FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWEFOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE

Ten pierwszy raz… Trudno w to uwierzyć, ale właśnie mijają 102 lata, odkąd nasza piłkarska reprezentacja rozegrała swój pierwszy oficjalny mecz międzypaństwowy. Stało się to 18 grudnia 1921 roku w Budapeszcie – trzy lata po odzyskaniu przez Polskę niepodległości i dwa lata po powstaniu PZPN. Dlaczego tak późno? Wszystkiemu jak zwykle winna była wielka polityka.

Wielką inaugurację planowano na rok 1920 i igrzyska w Antwerpii. Mieliśmy zmierzyć się z Belgami, jednak ostatecznie nasza drużyna musiała wycofać się z turnieju z powodu trwającej wojny polsko-bolszewickiej. Kolejne spotkanie, zaplanowane na 3 lipca 1921 roku z Austrią, też się nie odbyło – rywale w ostatniej chwili zrezygnowali z przyjazdu do Krakowa. Jak to mówią: do trzech razy sztuka. Kolejne podejście zakończyło się już sukcesem, a propozycję zmierzenia się w sparingu złożyła znakomita drużyna węgierska. Termin jednak był dość zaskakujący. Dostaliśmy zaproszenie do Budapesztu na… 24 grudnia.

Ostatecznie wigilię świąt Bożego Narodzenia piłkarze spędzili we własnych domach, bo datę udało się przesunąć o sześć dni wstecz. Drużyna, wyselekcjonowana przez Józefa Szkolnikowskiego, a trenowana przez… Węgra, szkoleniowca Cracovii Imre Pozsonyi’ego, przygotowywała się do meczu na zgrupowaniu w Krakowie. Trwało ono kilka tygodni i nie było łatwe, bo zawodnicy zamiast po zielonej trawie biegali po śniegu, który wówczas już obficie zalegał w parkach i na boisku.

Do stolicy Węgier ekipa dotarła koleją, w wagonach trzeciej klasy, po trwającej ponad 36 godzin podróży z pięcioma przesiadkami. Była już prawie jedenasta w nocy. Następnego dnia dokładnie o 13.50 na stadionie Hungária zabrzmiał pierwszy gwizdek.

Węgry - Polska 1:0 (18.12.1921)Węgry - Polska 1:0 (18.12.1921)
FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE

Jedyny piłkarz lwowskiej Pogoni, który zagrał w pierwszym meczu reprezentacji Polski, czyli Wacław Kuchar. Był sportowcem wyjątkowo wszechstronnym: poza futbolem bronił naszych barw narodowych jeszcze jako hokeista, lekkoatleta i panczenista.

KUCHAR CUCI ZSÁKA

 

Mimo fatalnych warunków atmosferycznych (deszcz, śnieg, błoto) i kiepskiego samopoczucia (Józef Kałuża miał gorączkę, Ludwik Gintel narzekał na ból brzucha) biało-czerwoni podjęli walkę. Zaczęli jednak nerwowo i już w 18. minucie stracili gola. W podbramkowym zamieszaniu strzelił go środkowy napastnik Jenő Szabó, dla którego był to pierwszy… i zarazem ostatni mecz w reprezentacji.

Niedługo potem Polacy mieli znakomitą okazję, aby wyrównać. Wacław Kuchar znalazł się sam na sam z legendarnym bramkarzem Károly’m Zsákiem. Gdy próbował go minąć, ten rzucił mu się po nogi, ale nie sięgnął piłki, a jeszcze dostał kolanem w głowę i padł jak długi. Sędzia nie przerwał gry. Lwowianin mógł strzelać, ale zamiast tego… podbiegł do omdlałego Węgra i zaczął go cucić. Dobry uczynek zwrócił się pod koniec pierwszej połowy, gdy arbiter podyktował przeciw nam karnego. Károly Fogl posłał futbolówkę nad poprzeczką.

Węgry - Polska 1:0 (18.12.1921)Węgry - Polska 1:0 (18.12.1921)
FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE

Jan Loth II na zdjęciu wykonanym pod koniec lat 20. Przeciwko Węgrom wystąpił jako bramkarz, ale w reprezentacji grał później również w roli… pomocnika i napastnika. Jak widać, chętnie grywał również w tenisa.

PRZEGRALI, ALE Z HONOREM

 

Druga część spotkania to był spektakl jednego aktora: Jana Lotha II. 21-letni golkiper wił się jak w ukropie, by powstrzymać węgierskich napastników. Popisał się wieloma fantastycznymi interwencjami, ale też dopisało mu trochę szczęścia – raz po strzale głową György Molnára uratowała go poprzeczka, innym razem piłkę z linii bramkowej zdążył wybić kolega z drużyny Artur Marczewski.

Ostatecznie biało-czerwonym udało się uniknąć klęski, jaką wróżono im przed meczem. Porażkę 0:1 z jedną z najlepszych drużyn świata uznano za honorową. „Przegląd Sportowy”, wcześniej sceptycznie oceniający nasze szanse w tym starciu (redakcja nawet zorganizowała konkurs na wytypowanie rezultatu – 70% czytelników obstawiło wygraną Węgrów), teraz piał z zachwytu: „Przez wynik ten doprowadziliśmy do tego, że od razu stajemy się państwem, z którym zagranica w sporcie piłki nożnej liczyć się musi!”.

Węgry - Polska 1:0 (18.12.1921)Węgry - Polska 1:0 (18.12.1921)
FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE

Uczestnik meczu z Węgrami, Stanisław Mielech (z prawej strony obok mikrofonu), po zakończeniu kariery piłkarskiej został żurnalistą. Przez pewien czas był nawet prezesem Związku Dziennikarzy Sportowych RP.

REWANŻ TUŻ PRZED WOJNĄ

 

Pół roku później oba zespoły spotkały się w Krakowie i kolejny raz lepsi okazali się Madziarzy – zwyciężyli 3:0. Prawdziwie srogą lekcję dali nam jednak dopiero w trzecim meczu, na igrzyskach w Paryżu. Znów była długa wyprawa koleją, węgierski trener biało-czerwonych (Gyula Biró), mało czasu na sen i pogoda, która płatała figle (wiał bardzo silny wiatr). Zabrakło jednak szczęścia i znakomicie dysponowanego człowieka w bramce. Polacy przegrali aż 0:5 i już po pierwszym turniejowym występie wrócili do kraju.

Przed wojną najbardziej dla nas pamiętny mecz obie ekipy rozegrały 27 sierpnia 1939 roku. Mimo przeczucia nadchodzącej hekatomby na stadionie Legii zgromadziły się tłumy kibiców, z których wielu po ogłoszeniu mobilizacji było ubranych w mundury. W drużynie biało-czerwonych zabrakło kilku piłkarzy już powołanych do wojska. A jednak stał się cud! Polacy, w składzie z Pawłem Cygankiem z A-klasowego Fabloku Chrzanów, pokonali aktualnych wówczas wicemistrzów świata 4:2. Hat-tricka ustrzelił Ernest Wilimowski.

Węgry - Polska 1:0 (18.12.1921)Węgry - Polska 1:0 (18.12.1921)
FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE

Reprezentacja Polski przed meczem z Węgrami w Budapeszcie (18 grudnia 1921). Od lewej: trener Imre Pozsonyi, Wacław Kuchar, Edmund Szyc, Marian Einbacher, Jan Weysenhoff, Leon Sperling, Stefan Loth I, Artur Marczewski, Jan Loth II, Stanisław Mielech, Edward Cetnarowski, Wacław Babulski, Józef Kałuża, Henryk Leser i Ludwik Gintel. Klęczą od lewej: Zdzisław Styczeń, Stanisław Cikowski i Tadeusz Synowiec.

ONI ZAGRALI W BUDAPESZCIE

 

Jan Loth II (bramkarz, Polonia Warszawa). Najmłodszy w drużynie. Oznaczony cyfrą „dwa”, bo „jedynkę” dedykowano jego starszemu bratu Stefanowi, pomocnikowi Czarnych Koszul. Absolwent Wyższej Szkoły Handlowej. Zmarł, gdy miał zaledwie 33 lata, na chorobę płuc.

Ludwik Gintel (prawy obrońca, Cracovia). Z wykształcenia architekt. Wywodził się z żydowskiej rodziny i tuż przed wojną wyemigrował do Palestyny, co ocaliło mu życie. Potem sam je sobie odebrał. Zginął śmiercią samobójczą w 1973 roku w Tel Awiwie.

Artur Marczewski (lewy obrońca, Polonia Warszawa). Zagrał w koszulce z orłem na piersi tylko raz – właśnie 18 grudnia 1921 roku. Po zakończeniu kariery pracował jako urzędnik, a w wolnych chwilach sędziował mecze. Pod koniec wojny został zabity przez Sowietów.

Węgry - Polska 1:0 (18.12.1921)Węgry - Polska 1:0 (18.12.1921)
FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE

Ludwik Gintel (drugi od lewej) podczas ligowego meczu Cracovii z Pogonią Lwów.

Zdzisław Styczeń (prawy pomocnik, Cracovia). Uczestnik igrzysk w Paryżu, a także pierwszy krakowski „zdrajca”. Trzy lata po meczu z Węgrami rozstał się z Pasami i został zawodnikiem Wisły. Ze wszystkich uczestników spotkania żył najdłużej – zmarł w wieku 85 lat.

Stanisław Cikowski (środkowy pomocnik, Cracovia). Góral z Czarnego Dunajca, po zakończeniu kariery ceniony lekarz. Olimpijczyk z Paryża. Zawiesił buty na kołku już w 1925 roku, w proteście przeciw zachowaniu Władysława Kowalskiego, który uderzył go w trakcie derbów Krakowa.

Tadeusz Synowiec (lewy pomocnik, Cracovia, kapitan). Najstarszy z Polaków uczestnik starcia z Węgrami. Absolwent wydziału filologii UJ, dziennikarz „Przeglądu Sportowego”. Przez dwa lata w okresie międzywojennym pełnił funkcję selekcjonera reprezentacji.

Węgry - Polska 1:0 (18.12.1921)Węgry - Polska 1:0 (18.12.1921)
FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE

Aż siedmiu piłkarzy, którzy zagrali w pierwszym meczu piłkarskiej reprezentacji Polski, na co dzień broniło barw Cracovii. Nie może więc dziwić, że w Budapeszcie naszą kadrę poprowadził ówczesny trener Pasów, Węgier Imre Pozsonyi (stoi pierwszy z prawej).

Wacław Kuchar (prawy łącznik, Pogoń Lwów). Człowiek orkiestra. Reprezentant Polski nie tylko w futbolu, ale także w hokeju na lodzie, lekkoatletyce, łucznictwie, tenisie i łyżwiarstwie szybkim. Olimpijczyk i żołnierz, a po zakończeniu kariery ceniony sędzia i trener.

Marian Einbacher (lewy łącznik, Warta Poznań). Cztery lata po meczu w Budapeszcie dał sobie spokój z piłką z powodu kontuzji łąkotki. Wkrótce potem zrobił błyskotliwą karierę w świecie finansjery – został dyrektorem Banku Ludowego. Został zamordowany w obozie Auschwitz-Birkenau.

Węgry - Polska 1:0 (18.12.1921)Węgry - Polska 1:0 (18.12.1921)
FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE

Leon Sperling – jeden z dwóch piłkarzy żydowskiego pochodzenia, którzy zagrali w inauguracyjnym meczu reprezentacji Polski.

Stanisław Mielech (prawoskrzydłowy, Cracovia). Kolejny żurnalista w tym gronie, choć z wykształcenia był prawnikiem. Pochodził z Galicji, ale to on właśnie – jako żołnierz armii Józefa Piłsudskiego – wymyślił pewnemu warszawskiemu klubowi nazwę Legia.

Józef Kałuża (środkowy napastnik, Cracovia). Legenda Pasów, dla których zdobył prawie 500 bramek – wszystkie z akcji, bo nie lubił strzelać z rzutów karnych i wolnych. Jako piłkarz pojechał na igrzyska do Paryża. Potem jako kapitan związkowy prowadził reprezentację na olimpiadzie w Berlinie i mistrzostwach świata we Francji.

Leon Sperling (lewoskrzydłowy, Cracovia). Fenomenalny drybler, zwrotny, błyskotliwy, obdarzony piekielnie silnym strzałem. Gdy kiwał rywali, robił to z taką fantazją, że podobno cały stadion zanosił się śmiechem. Zginął tragicznie, zastrzelony w 1941 roku we lwowskim getcie przez pijanego gestapowca.

Węgry - Polska 1:0 (18.12.1921)Węgry - Polska 1:0 (18.12.1921)

Okładka „Przeglądu Sportowego” z 24 grudnia 1921 roku po meczu Węgry – Polska.

KADRA WEDŁUG WIEKU

 

By uświadomić sobie, jak młoda biało-czerwona drużyna wybiegła na boisko w Budapeszcie, warto zrobić małą podróż w czasie. Wybraliśmy jedenastkę piłkarzy, którzy dziś mają tyle lat, ile mieli bohaterowie tamtego meczu, i grają na podobnych pozycjach. Oto, co nam wyszło z takiej układanki.

KADRA WEDŁUG WIEKUKADRA WEDŁUG WIEKU
FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE / CYFRASPORT

Bramkarze: Loth II (1900) / Majchrowicz (2000). Obrońcy: Gintel (1899) / Ławniczak (1999); Marczewski (1896) / Bednarek (1996). Pomocnicy: Styczeń (1894) / R. Murawski (1994); Cikowski (1899) / Moder (1999); Synowiec (1889) / Wlazło (1989). Łącznicy: Kuchar (1897) / Kownacki (1997); Einbacher (1900) / Kubica (2000). Napastnicy: Mielech (1894) / Zieliński (1994); Kałuża (1896) / Buksa (1996); Sperling (1900) / Skóraś (2000).

Mamy świadomość, że ustawienie Piotra Zielińskiego na prawym skrzydle jest mocno naciągane, ale trudno nam było znaleźć wartościowego zawodnika z rocznika 1994 na tę pozycję. Kontrowersyjny jest pewnie też wybór Piotra Wlazły i Aleksa Ławniczaka. Tak czy inaczej, średnia wieku tej ekipy to nieco ponad 24 lata. W tym czasie zwykle kończy się studia. W Budapeszcie każdy z Polaków mimo porażki obronił tytuł magistra futbolu.