Janusz Kupcewicz.Janusz Kupcewicz.
KronikiKról środka pola
Król środka pola
Autor: Rafał Byrski
Data dodania: 9.12.2023
FOT. PAPFOT. PAP

Na mundialu w Hiszpanii miał podobną rolę do tej, jaką wcześniej w reprezentacji odgrywał Kazimierz Deyna. Technika, ostatnie podanie, kierowanie grą, strzały z dystansu – to były atuty nie tylko „Kaki”, ale także Janusza Kupcewicza. 9 grudnia przypada 68. rocznica urodzin tego znakomitego piłkarza. 

Do Hiszpanii Kupcewicz jechał tylko w roli rezerwowego i miał tego świadomość, choć wcześniej regularnie grał w drużynie Antoniego Piechniczka. Jeszcze w maju 1981 roku dzielił i rządził w środku pola w chorzowskim meczu z NRD (1:0) w eliminacjach mistrzostw świata. Na październikowy rewanż do Lipska już nie pojechał.

Kolejny strzał J. Kupcewicza

– Nie zagrałem tam ze względu na kontuzję, złapałem uraz kręgosłupa na zgrupowaniu w Kamieniu i wróciłem do Gdyni. Stefan Majewski zagrał niejako za mnie, choć naturalnie na innej pozycji, bo zmieniono ustawienie. Kadra wypadła bardzo dobrze i trener doszedł do wniosku, że ten zespół zasługuje na to, by występować w tym składzie dalej. Nie miałem pretensji, choć ja grałem wcześniej i też nie zawodziłem – wspominał Kupcewicz.  

Wydawało się, że na drugim mundialu z rzędu pomocnik Arki Gdynia „nie odklei” się od ławki rezerwowych. Po bezbramkowych remisach z Włochami i Kamerunem zrobiło się jednak nerwowo. Piechniczek zdawał sobie sprawę, że musi zmienić skład, by zespół zaczął strzelać gole. W jedenastce na Peru przesunął Zbigniewa Bońka do ataku, a w środku pomocy zrobił miejsce dla Kupcewicza. Polacy zagrali koncertowo, a do wygranej 5:1 przyczynił się 27-letni piłkarz.

3:0 Świetnie rozegrany rzut wolny i gol Z. Bońka

– I przy pierwszej, i przy trzeciej bramce miałem swój udział. Najpierw wychodziłem sam na sam z obrońcą, Włodek Smolarek przejął ode mnie piłkę i strzelił. Natomiast potem na bramkę zamieniono moją wrzutkę z wolnego.

Kupcewicz razem z kolegami nabrali rozpędu. Po wygranej z Belgią (3:0)bezbramkowym remisie ze Związkiem Radzieckim awansowali do najlepszej czwórki turnieju. W półfinale, bez pauzującego za kartki Bońka, nie dali rady Włochom, ale błyskotliwy pomocnik był bliski strzelenia wymarzonego gola. Po jego atomowym uderzeniu z wolnego piłka trafiła jednak w słupek bramki Dino Zoffa.

Słupek po strzale J. Kupcewicza!

To, co nie udało się w Barcelonie, wypaliło w Alicante. W „małym finale” biało-czerwoni pokonali Francuzów (3:2), a ostatniego polskiego gola na hiszpańskim mundialu strzelił właśnie Kupcewicz.

– Zdecydowanie z premedytacją oddałem ten strzał, widziałem, że bramkarz zrobił krok w kierunku dośrodkowania, bo z takiej pozycji rzadko się zdarza, by ktoś próbował uderzać.  Nie powiem, że chciałem trafić akurat w to miejsce, ale na pewno chciałem trafić przy bliższym słupku, co się udało. Piłka była też spadająca, przez co dla bramkarza tym bardziej niewygodna. Później ten strzał wspominaliśmy, bo z golkiperem Francji Castanedą grałem w Saint-Etienne. Chłopaki mieli z niego polewkę, oczywiście, był kapitanem i solidnym bramkarzem, ale wówczas popełnił błąd, nie powinien się tak zachować. Wielu osobom jednak ta bramka się podobała, podkreślali, że była ładna, ponieważ inna.  

3:1 J. Kupcewicz z rzutu wolnego

Ten gol był właściwie zwieńczeniem reprezentacyjnej kariery Kupcewicza. Kariery, która nie do końca potoczyła się na miarę jego wielkiego talentu. Ale mundialowego medalu i zasług w jego zdobyciu nikt mu nie odbierze. Medalista España’82 zmarł 4 lipca 2022 roku, w wieku 66 lat.

* Wszystkie cytaty pochodzą z artykułu Pawła Paczula opublikowanym na portalu weszlo.com (25 maja 2018).