polska - wlochy 2:1 (23.06.1974) polska - wlochy 2:1 (23.06.1974)
KronikiGłowa do pozłoty
Głowa do pozłoty
Autor: Rafał Byrski
Data dodania: 23.06.2022
FOT. PAPFOT. PAP

W tym golu wszystko się zgadzało. Wszystko było majstersztykiem. Często z przymrużeniem oka patrzymy na futbol sprzed lat. Bramka Andrzeja Szarmacha strzelona Włochom na mundialu w Niemczech (1974) wciąż budzi jednak podziw i respekt dla wyjątkowej klasy strzelca. Nie jest wyblakłą „perłą z lamusa”, ale kanonem, którym zachwycają się kolejne pokolenia kibiców. Jednak nie tylko „Diabeł” zasłużył w tej akcji na uznanie – także jego koledzy z zespołu: Henryk Kasperczak i Grzegorz Lato.

Teoretycznie dla drużyny Kazimierza Górskiego mecz z Italią nie miał wielkiego znaczenia. Po zwycięstwach nad Argentyną (3:2) i Haiti (7:0) biało-czerwoni mieli już w kieszeni awans do kolejnej rundy turnieju. Co innego rywale. Dla Włochów, uznawanych za jednych z głównych faworytów mundialu (wicemistrzowie świata sprzed czterech lat i najlepsza europejska drużyna 1973 roku), był to mecz o życie. Tylko wygrana z Polską dawała im promocję. Górski mógł wystawić rezerwowych, ale to nie było w jego stylu. „Gramy w najsilniejszym składzie i na poważnie” – takie było jego przesłanie na przedmeczowej odprawie.

Bez stresu i nerwów Polacy zagrali kapitalnie. Po jednym z najlepszych meczów w historii naszego futbolu wysłali faworyta do domu.

Andrzej Szarmach

Odnieśliśmy dwa zwycięstwa w takim stylu, że Włosi zdawali sobie sprawę, iż trzeba się przyłożyć, żeby zrobić z nami dobry wynik. Pewnie, było gadanie, że grają lepiej, że mają lepszych piłkarzy, ale po nas to spływało. Jeszcze przed przerwą posłaliśmy ich na deski. Najpierw zdobyłem bramkę głową, później gola „do szatni” dołożył Kaziu Deyna. Dla nich strzelił w drugiej połowie Capello, ale uważam, że Włosi w tym meczu po prostu nie zasłużyli na remis.

Andrzej Szarmach, „Przegląd Sportowy”, 10 listopada 2011 r.

„Główka” Szarmacha (wygrał rywalizację o miejsce w składzie na mundial ze strzelcem gola na Wembley Janem Domarskim) była niesamowita. Ale najpierw wielką klasę pokazał Kasperczak, który idealnie wrzucił piłkę „Diabłowi”. Pan Henryk grał w tym turnieju z numerem 13, którego nie chciał wziąć żaden inny piłkarz naszej kadry. Dla Kasperczaka trzynastka okazała się szczęśliwa.

Szarmach „wziął na plecy” obrońcę Francesco Moriniego, a później z niesamowitym wyczuciem, timingiem, precyzją i siłą nie dał szans Dino Zoffowi. Wielką rolę odegrał w tej sytuacji także Lato, który zaczął biec w kierunku prawego słupka i skupił na sobie uwagę jednego z obrońców.

1:0 Gol A. Szarmacha, asysta H. Kasperczaka

Gol Szarmacha jeszcze przez lata straszył Italię. Przed półfinałowym starciem na mundialu w Hiszpanii (1982) to właśnie „Diabła” Włosi bali się najbardziej. Doskonale pamiętali, kto i w jaki sposób „skaleczył ich” osiem lat wcześniej na Neckarstadionie w Stuttgarcie. Ale Antoni Piechniczek nie dał sobie i piłkarzowi szansy. Odesłał Szarmacha na trybuny. Dopiero po latach selekcjoner biało-czerwonych przyznał, że chyba nie była to do końca przemyślana decyzja.