Poznaj Polskę na sportowoArtykuły o polskiej piłce nożnejAdam Buksa – zakręcony na punkcie wygrywania
Adam Buksa – zakręcony na punkcie wygrywania
Autor: Redakcja Łączy nas piłka
Data dodania: 17.08.2022
Adam BuksaAdam Buksa

W ubiegłym roku przebojem wdarł się do reprezentacji Polski i w pewnym momencie miał w niej więcej goli (5) niż występów (4). Latem był bohaterem jednego z najgłośniejszych polskich transferów, gdy po ponad dwóch latach spędzonych w MLS przeszedł do Lens. W barwach nowego klubu ma walczyć o wyjazd na mundial i kolejne zwycięstwa. Porażek bowiem Adam Buksa od małego nie akceptuje.

O swoim dzieciństwie Adam dość obszernie opowiadał w jednej z rozmów z oficjalnym portalem Pogoni Szczecin, kiedy był jeszcze zawodnikiem tego klubu. Przyznawał wtedy, że swój wolny czas poświęcał przede wszystkim grze w piłkę, nie tracąc energii na inne podwórkowe zabawy w typie berka czy chowanego: – Piłka była moim hobby. Cały dzień grałem, a gdybym mógł, robiłbym to jeszcze dłużej. Nigdy mi się to nie nudziło. 

Buksa godzinami przebywał na podwórku, a dodatkowo bardzo wcześnie, bo w wieku 5 lat, rozpoczął treningi w klubie. Tym pierwszym była Bronowianka Kraków, obecnie słynąca ze szkolenia dziewcząt. Ówczesny trener Adama – pan Andrzej Żądło – w udzielonym po latach wywiadzie stwierdził, że już wtedy widać było, że chłopiec jest szybki, ma świetną lewą nogę i smykałkę do strzelania goli. Atuty te zaczęli dostrzegać trenerzy innych krakowskich drużyn, którzy z chęcią przygarnęliby Buksę do siebie. 

Niedługo potem Adam rzeczywiście zmienił klub. Na kilka miesięcy trafił do nieistniejącej już Juvenii, następnie do Hutnika, Wisły, Garbarni i ponownie do Wisły. Kiedy miał 16 lat, w jego CV widniały już nazwy pięciu różnych klubów. Nim uzyskał pełnoletność, dopisał do nich włoską Novarę Calcio, w której spędził sezon 2013/14. Częste zmiany otoczenia Buksa tłumaczył później poszukiwaniem nowych wyzwań i bodźców do dalszej pracy. Na pierwszym miejscu zarówno on, jak i jego tata – Adam senior – zawsze stawiali rozwój i to nim kierowali się, podejmując kolejne „transferowe” decyzje.

Po powrocie z Włoch o Buksie usłyszeli wreszcie kibice ekstraklasy. Przed sezonem 2014/15 kapitan Lechii Gdańsk Sebastian Mila typował młodszego kolegę na… króla strzelców rozgrywek. Wtedy wydawało się to zabawne, jednak po latach trzeba oddać Mili, że jako jeden z pierwszych tak wysoko ocenił potencjał napastnika. Choć rzeczywiście nieco się ze swoim typem pospieszył. Adam na dobre rozstrzelał się dopiero wiosną 2018 roku, po transferze do Pogoni Szczecin. Wcześniej przez trzy i pół roku w Lechii i Zagłębiu Lubin rozegrał w ekstraklasie 46 meczów i strzelił 5 goli. Jako Portowiec w dwa lata dorzucił 22 bramki, zapracował na transfer do New England Revolution, a dziś jest piłkarzem francuskiego RC Lens. W ubiegłym roku zadebiutował w reprezentacji Polski, w której do dzisiaj uzbierał pięć trafień w dziewięciu spotkaniach.

Adam BuksaAdam Buksa

Tych wszystkich osiągnięć nie byłoby, gdyby Adam nie miał mentalności zwycięzcy. Od dziecka nienawidzi przegrywać, a we wspomnianej rozmowie ze stroną Pogoni opowiadał o tym, że jeśli miał zły humor, to zawsze z powodu porażki na boisku. Wszystko sprowadzało się u niego do rywalizacji piłkarskiej.

W internecie sporo jest artykułów opisujących rozmaite sukcesy drużyn, w których najpierw jako dziecko, a następnie jako nastolatek występował Buksa. Wiele z nich miało miejsce w okresie, gdy Adam był zawodnikiem Wisły. W roczniku 96 spotkał chociażby Pawła Stolarskiego i Jakuba Bartosza, którzy dzisiaj również są profesjonalnymi piłkarzami. W składzie drużyny prowadzonej przez Cezarego Bejma był także Robert Brzęczek, syn byłego selekcjonera reprezentacji Polski, który w listopadzie 2018 roku jako pierwszy powołał do niej Buksę. 

– Adam już wtedy nie miał „słabszej” nogi. Był dynamiczny, cechowały go ambicja i chęć zwyciężania – w ten sposób na łamach portalu Weszło swojego byłego podopiecznego charakteryzował jakiś czas temu Bejm. 

Słowa trenera potwierdza jego inny zawodnik z tamtych czasów, bramkarz Mateusz Zając: –Niesamowite wrażenie robiło to, w jaki sposób Adam potrafił grać zarówno lewą, jak i prawą nogą. To najbardziej utkwiło mi w pamięci. Był wysoki, a przy tym bardzo szczupły. Przez to, że szybko „wystrzelił” w górę, dość często łapał kontuzje. Pamiętam też, że rodzice mocno pilnowali, by Adam dobrze się uczył i miał jak najlepsze oceny.

Zając trenował z Buksą przez kilka lat. Razem odnieśli sporo sukcesów. W 2006 roku, gdy mieli po 10 lat, zwyciężyli w organizowanym przez PZPN turnieju „Z Podwórka na Stadion”. To była VI edycja rozgrywek – ostatnia przed nawiązaniem wieloletniej współpracy z firmą Tymbark, która rok później na stałe zaangażowała się w projekt i znacząco przyczyniła się do jego rozwoju.

Drużyna Małopolski podczas finału VI edycji turnieju "Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku"Drużyna Małopolski podczas finału VI edycji turnieju "Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku"

Drużyna Małopolski podczas finału VI edycji turnieju "Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Adam Buksa pierwszy z prawej w dolnym rzędzie

Ogólnopolski finał turnieju w 2006 roku przypadł na termin 9-10 września. Rozpoczął się zatem w dniu 66. urodzin trenera ekipy z Małopolski, Andrzeja Sykty – byłego zawodnika Wisły Kraków, z którą w 1967 roku sięgnął po Puchar Polski. Przed tym osiągnięciem Sykta zaliczył dwa występy w reprezentacji Polski i strzelił w nich nawet gola. Szesnaście lat temu mógł tylko marzyć, że jeden z jego podopiecznych ten wynik przebije.

– Po raz pierwszy finał tej wspaniałej imprezy odbywa się w Krakowie – stolicy Małopolski, siedzibie obchodzących w tym roku jubileusze 100-lecia najstarszych polskich klubów sportowych: Cracovii i Wisły. Kluby te wielokrotnie zdobywały tytuły mistrzów kraju i wychowały rzesze wybitnych piłkarzy, reprezentantów Polski, uczestników igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata. Życzę wam miłej zabawy podczas turnieju, osiągnięcia wymarzonych wyników w szkole i na boisku piłkarskim oraz niezapomnianych wrażeń z pobytu w prastarym Krakowie – tymi słowami turniej otworzył prezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej, Ryszard Niemiec. 

Relacja z wydarzenia autorstwa Jerzego Nagawieckiego ukazała się w „Futbolu Małopolskim” i do dzisiaj ma swoje miejsce w archiwach MZPN-u.

"Futbol Małopolski" - wydanie z września 2006 roku"Futbol Małopolski" - wydanie z września 2006 roku

"Futbol Małopolski" - wydanie z września 2006 roku

Dowiadujemy się z niej, że 10-letni Adam strzelał po golu w każdym z trzech meczów fazy grupowej, a w półfinale dorzucił do tego kolejne dwa trafienia. Przed decydującym spotkaniem z pięcioma bramkami przewodził klasyfikacji strzelców. Tuż za jego plecami znajdował się kolega z zespołu – Konrad Kołodziej. I to właśnie bez niego Małopolsce nie udałoby się pokonać silnej reprezentacji Dolnego Śląska, w której błyszczał wówczas o rok młodszy od pozostałych Michał Bartkowiak, zawodnik uważany za wielki talent, który później, niespełna dwa miesiące po szesnastych urodzinach, zadebiutował w drugiej lidze. W wieku 17 lat zaliczył z kolei pierwszy występ w ekstraklasie. Potem dorzucił do niego jeszcze 11 meczów i jednego gola. Obecnie, głównie przez liczne kontuzje, jest graczem amatorskiej Polonii Hannover. W zespole z Dolnego Śląska grali także m.in. Hubert Krawczun (obecnie Stomil Olsztyn) i Kornel Traczyk, czyli mistrz Europy amatorów, jak nieoficjalnie nazywa się triumfatorów rozgrywek UEFA Regions Cup. Traczyk był ważną postacią drużyny, która w 2019 roku dokonała tej sztuki.

Buksa ostatecznie królem strzelców nie został. Zgarnął za to statuetkę dla najlepszego zawodnika turnieju, ale i tak najważniejsze było dla niego zwycięstwo zespołu. Gdyby zależało mu na indywidualnych osiągnięciach, pewnie byłby dzisiaj tenisistą. Do 12. roku życia poza piłką trenował bowiem również tę dyscyplinę sportu. W końcu, gdy ciężko było mu pogodzić uprawianie dwóch dyscyplin, postawił na futbol. Mimo sporej konkurencji, o której tak wypowiadał się dla serwisu Pogoni:

– Marzeniem każdego sześciolatka, który kopie piłkę przed blokiem, jest zostać piłkarzem. Na tym etapie jest ono bardzo abstrakcyjne. Młode chłopaki nie wiedzą, na czym to wszystko polega, co się  powinno robić, jaką mieć konsekwencję w działaniach, oraz jak ciężki jest to zawód. Nie opiera się to jedynie na rozgrywaniu piłki po boisku, tylko w dużym stopniu na pełnym skupieniu poza nim. Trzeba mieć dużo szczęścia i talentu, bo rywalizacja wśród młodych piłkarzy jest zdecydowanie największa ze wszystkich sportów.