
Tego wieczora historia tworzyła się na oczach kibiców Zawiszy. Nigdy wcześniej drużyna z Bydgoszczy nie awansowała bowiem do finału Pucharu Polski. Szkoda jedynie, że sukces ten obserwowało z trybun tak niewielu widzów. Spora grupa najzagorzalszych kibiców skonfliktowana z właścicielem klubu Radosławem Osuchem od dłuższego czasu bojkotowała mecze bydgoszczan. W takiej atmosferze ciężko było liczyć na sukces. A jednak piłkarze Zawiszy wznieśli się na wyżyny. Po wygranej w Białymstoku 2:0 u siebie musieli już tylko postawić kropkę nad „i”. Remis 1:1 nie przyszedł gospodarzom łatwo, bowiem Jagiellonia postawiła im twarde warunki. Nie obyło się bez kontrowersji. Kto wie, jak potoczyłoby się to spotkanie, gdyby sędzia Szymon Marciniak zdecydował się odgwizdać dwie jedenastki dla gości po nieprzepisowych zagraniach w polu karnym bydgoszczan. Ale to już historia. Ta napisała szczęśliwy scenariusz dla piłkarzy Ryszarda Tarasiewicza.
1
A. Witan
23
J. Kadú
18
D. Ciechanowski
77
S. Dudek
8
F. Alvarinho
26
K. Sochań
13
Ł. Skrzyński
Michał Probierz dokonał bardzo rzadko spotykanej sztuki. Odpadł z Pucharu Polski w dwóch kolejnych rundach w tym samym sezonie. Najpierw w ćwierćfinale z Lechią Gdańsk, z kolei wczoraj w półfinale z Jagiellonią, która notabene wcześniej wyeliminowała prowadzoną przez Probierza wówczas gdańską drużynę. Tym razem jednak jego zespół zagrał najlepiej, odkąd ponownie objął zespół z Białegostoku.
Gdy arbiter staje się głównym aktorem widowiska, oznacza to tylko ni mniej, ni więcej, że popełnił poważny błąd, który mógł wypaczyć wynik. Wydaje się, że w meczu w Bydgoszczy Szymon Marciniak popełnił dwa istotne błędy na niekorzyść Jagiellonii nie dyktując dwóch rzutów karnych. Na zdjęciu arbiter pokazuje żółtą kartkę zdobywcy bramki dla Zawiszy Jorge’owi Kadú.
Gościom nie dawano większych szans po porażce 0:2 w pierwszym meczu, ale w rewanżu nieoczekiwanie byli bliscy odrobienia strat. I może by im się to udało, gdyby nie Szymon Marciniak. Uważany za jednego z najlepszych sędziów, a może nawet najlepszego polskiego arbitra, w tym spotkaniu tego nie potwierdził. Fatalnie pomylił się w pierwszej połowie, gdy Hermes podciął w polu karnym Nikę Dzalamidze. Probierz wprost nie mógł uwierzyć w decyzję sędziego, który nie tylko nie podyktował jedenastki, ale jeszcze ukarał Gruzina żółtą kartką za rzekome wymuszenie karnego. Swoją drogą Hermes mógł być antybohaterem spotkania, bo po przerwie mógł sprokurować drugiego karnego. Tym razem 39-letni Brazylijczyk zagrał piłkę ręką w szesnastce. Marciniak przez chwilę się wahał, ale na szczęście dla gospodarzy nie sięgnął po gwizdek.
Mówi się, że do trzech razy sztuka. Raz bowiem i to grając w barwach Jagiellonii wygrałem finał, a raz przegrałem decydujące spotkanie, gdy występowałem w Koronie Kielce. Cieszymy się, że teraz spotyka nas taki zaszczyt i zagramy na stadionie narodowym. Na szczęście nikt z piłkarzy nie dostał dziś żółtej karki i nie będziemy w finale w Warszawie jeszcze dodatkowo osłabieni. Zresztą, jak było widać bardzo się w tym spotkaniu pilnowaliśmy.
Doświadczony pomocnik Zawiszy już wcześniej grał w finale Pucharu Polski. Z dwóch poprzednich prób jedna okazała się zwycięska. Po trofeum sięgnął właśnie z półfinałowym rywalem – czyli Jagiellonią (w 2010 roku). Teraz Hermes o mały włos nie przyczynił się do tego, aby Jaga znów zagrała w finale – kosztem bydgoszczan. W polu karnym Zawiszy miały miejsce dwie kontrowersyjne sytuacje z udziałem Brazylijczyka – najpierw rzekomy faul, a potem zagranie ręką. W obu przypadkach sędzia nie odgwizdał jedenastki. „O pierwszej sytuacji, po której Nika Dzalamidze padł w polu karnym nawet nie ma co mówić. Sędzia zresztą słusznie pokazał rywalowi za ten upadek w polu karnym żółtą kartkę. W drugim przypadku piłka rzeczywiście trafiła mnie w rękę. Nie wiem, czy powinien być karny. Sędzia był jednak blisko i doskonale widział tę sytuację. Podjął taką a nie inną decyzję” – tak podsumował to Hermes w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”. Zawisza był ostatnim klubem w zawodniczej karierze Brazylijczyka. Po zawieszeniu butów na kołku rozpoczął pracę w roli asystenta trenera pierwszego zespołu w bydgoskim zespole.
W historii polskiej piłki mieliśmy już jednego Dźwigałę – Dariusza, piłkarza m.in. Polonii Warszawa i Górnika Zabrze. Zbieżność nazwisk nie jest przypadkowa. Rodzinne tradycje kontynuował syn – Adam. Dla urodzonego w Warszawie pomocnika (a później obrońcy) nie znalazło się jednak miejsce w stołecznych klubach. Pierwszym ekstraklasowym zespołem w karierze młodzieżowca była właśnie Jagiellonia, w której spędził 2 lata. Pod swoje skrzydła Dźwigałę juniora wziął Michał Probierz, który grał z ojcem Adama. W spotkaniu półfinałowym w Bydgoszczy młody pomocnik popisał się piekielnie mocnym strzałem, po którym bramkarz Zawiszy musiał wyciągać piłkę z siatki. Dźwigała wlał nadzieję w serca fanów Jagi, ale jego gol ostatecznie wystarczył tylko do remisu, który gościom nic nie dawał. Utalentowany zawodnik rozstał się z Białymstokiem po zakończeniu sezonu 2013/2014 i przeniósł się nad morze – do Lechii Gdańsk. Tam nie wiodło mu się najlepiej. Dwukrotnie był wypożyczany do słabszych klubów. W 2017 roku wylądował w Wiśle Płock (transfer definitywny), by po dwóch sezonach poszukać szczęścia za granicą (w portugalskim CD Aves, a potem w niemieckim FC St. Pauli).
► Drugi mecz tych drużyn w Pucharze Polski, w pierwszym meczu półfinałowym Zawisza wygrał w Białymstoku 2:0
► 8. mecz Jagiellonii w ½ finału PP, połowa z nich to remisy
► Czwarty występ Jagiellonii w półfinale PP, dwa razy awansowała do finału
► Czwarty, kolejny mecz Jagiellonii w ½ finału PP ze straconą bramką
► Czwarty, wyjazdowy mecz Jagiellonii w ½ finału PP i czwarty bez porażki (3 remisy)
► 13. i wcale nie pechowy remis Zawiszy w PP, bo dający historyczny awans do finału
► Czwarty mecz Zawiszy w ½ finału PP i pierwszy remis
► 111. mecz Zawiszy w PP
► 40. mecz Zawiszy w PP ze straconą dokładnie 1 bramką
► 10. mecz Zawiszy w PP na własnym boisku ze zdobytą dokładnie 1 bramką
► 86. mecz Jagiellonii w PP
► 130. gol strzelony przez Jagiellonię w PP