Fala aresztowań, pokazowe procesy, mordy sądowe, represje, wszechobecna atmosfera strachu – taki był rok 1951 zarówno w polskiej, jak i węgierskiej historii. W tych wyjątkowo ponurych czasach również sport znalazł się pod butem komunistycznych władz. Nad Wisłą zlikwidowano Polski Związek Piłki Nożnej i organizacją rozgrywek zajął się Główny Komitet Kultury Fizycznej. Z takim skutkiem, że krakowska Wisła (występująca wówczas pod nazwą Gwardia), która wygrała ligę, nie została… mistrzem kraju. Arbitralną decyzją tytuł ten przyznano drużynie chorzowskiego Ruchu (wtedy Unii), czyli zdobywcy Pucharu Polski. Chaos organizacyjny nie ominął też reprezentacji. Choć dziś trudno w to uwierzyć, w tamtym sezonie biało-czerwoni rozegrali tylko jeden mecz – i to na wyjeździe. Pech chciał, że ich rywalem była ekipa, o której już niebawem zaczęto mówić Złota Jedenastka. Ferenc Puskás, Sándor Kocsis, József Bozsik i Nándor Hidegkuti najpierw urządzili sobie ostre strzelanie w starciu z Polską, a rok później sięgnęli po złote medale igrzysk w Helsinkach. W 1954 roku zaś zostali wicemistrzami świata.
G. Henni
N. Hidegkuti
Węgierscy i polscy piłkarze wychodzą na murawę stadionu Újpestu w Budapeszcie. Trzy dni wcześniej podobny obrazek można było zobaczyć w Chorzowie, gdzie zmierzyły się reprezentacje B obu krajów. Na Śląskim też górą byli Madziarzy, zwyciężając 2:1.
Na stadion w Budapeszcie pofatygowało się 45 tysięcy kibiców. Słońce tego dnia (27 maja) grzało niesamowicie. Polacy, którzy z opóźnieniem przyjechali do stolicy Węgier, na stadionie pojawili się 45 minut przed meczem. Koncewicz (selekcjoner biało-czerwonych – przyp. red.) zarządził tylko lekką rozgrzewkę. Od pierwszego gwizdka czeskiego arbitra Jaroslava Vlčka na bramkę Henryka Borucza ruszyła węgierska nawałnica. Niecelnie strzelali Sándor, Szusza, Puskás i Czibor. Bramka dla Węgrów wisiała w powietrzu. Nasi przekroczyli środkową linię boiska dopiero po 10 minutach. Po akcji Teodora Anioły Zdzisław Wesołowski wywalczył jedynie korner. Z każdą kolejną minutą golkiper warszawskiej Polonii, Borucz, miał coraz więcej roboty. Spisywał się jednak bez zarzutu przy uderzeniach Czibora i Szuszy, a strzał Puskása w ostatniej chwili ofiarnie zablokował Władysław Gędłek.
O wyniku spotkania zdecydowała słaba gra naszego ataku. Tyły za to były przeciążone robotą, tak że należało oczekiwać takiego zakończenia. W drużynie najwięcej podobali mi się Borucz, Glimas, Gędłek i Kaszuba. W ataku niestety nikogo nie mogę wyróżnić, sprawili mi wielki zawód. Pomoc wypadła słabo. Obrona nasza była lepsza od węgierskiej.
Teodor Wieczorek bezradnie spogląda na piłkę, która wpadła do polskiej bramki. W przyszłości – już lepszej dla naszego futbolu – reprezentacyjne barwy przywdziewał jego syn Henryk, medalista olimpijski z Montrealu.
Węgrzy wykazali świetne wyszkolenie techniczne, większą szybkość, dyspozycję strzałową i doskonałą taktykę – słowem to wszystko, co składa się na całokształt umiejętności piłkarskich. Dali oni znów pokaz prawdziwego futbolu, odnosząc po raz czwarty po wojnie wysokocyfrowe zwycięstwo nad naszą pierwszą reprezentacją. Tak więc chcąc zmierzyć się ponownie z mistrzowskimi piłkarzami węgierskimi, musimy dalej szkolić się, pracować nad naszymi licznymi błędami, przerzucając ciężar akcji szkoleniowej na naszą młodzież piłkarską, na juniorów.
Z korony stadionu w Budapeszcie na boisko spoglądały wielkie portrety Bolesława Bieruta, Józefa Stalina i Mátyása Rákosiego. Z trzech komunistycznych przywódców pierwszy życie stracił dyktator radziecki – zmarł 5 marca 1953 roku.
Miłą niespodziankę sprawił Glimas, co do którego istniały poważne obawy, czy da sobie radę z takim groźnym skrzydłowym, jakim jest Sándor. Tymczasem obrońca krakowski rozwiał wszelkie wątpliwości. Potrafił on nie tylko zaszachować Sándora, ale ponadto w miarę potrzeby włączał się do pomocy innym kolegom pod bramką.
Tak padła piąta bramka dla gospodarzy, a strzelił ją Ferenc Puskás. Słynny napastnik wykorzystał karnego, którego sędzia podyktował za zagranie piłki ręką przez Kazimierza Kaszubę.
Mimo że wynik 6:0 jest dostatecznym dowodem olbrzymiej, a chwilami rażącej przewagi drużyny węgierskiej nad zespołem polskim, sprawozdawca węgierskiego radia kilkakrotnie wyrażał pod adresem niektórych graczy polskich słowa uznania, poparte zresztą oklaskami, jakimi darzyła ich widownia. (...) Słuchacze dowiedzieli się o żywiołowych, aczkolwiek sporadycznych akcjach naszej drużyny, przy czym sprawozdawca wymienił jako wyróżniających się Aniołę i Wiśniewskiego. W ogólnej ocenie spotkania sprawozdawca podkreślił ambicję Polaków i ich grę fair. Jak wiemy, były to jednak walory niewystarczające do zmniejszenia rozmiarów naszej porażki.
„Obrywaliśmy potężne cięgi. Kilku z nas siedziało olśnionych natchnioną wprost grą przystojnego bruneta, prawego pomocnika zespołu węgierskiego. Z nieomylną intuicją przewidywał zamiary naszych zawodników. Ustawiał się tak, i to bez pośpiechu, że piłka raz po raz jak zaczarowana trafiała do niego, mimo że adresat był inny i przesyłkę celnie kierowano. A potem następowały różnorodne podania. Ale jakie! Długie na 30-40 metrów, wymierzone niemal z milimetrową dokładnością. Zawsze tam, gdzie potrzeba. Niedosiężne dla konkurentów. Raz prostopadłe, innym razem krzyżowe, płaskie, górne, bite fałszem” – tak opisał jego grę naoczny świadek występów Bozsika, redaktor Mieczysław Szymkowiak. „Cucu” – jak nazywali go koledzy – był motorem napędowym Złotej Jedenastki. To w dużej mierze jemu Węgrzy zawdzięczają zdobycie olimpijskiego złota w Helsinkach i wicemistrzostwa świata w roku 1954.
„Wśród fachowców węgierskich najlepszą notę z naszego zespołu otrzymał Borucz. Bramkarz nasz miał kilka wspaniałych momentów i żadnej ze strzelonych bramek obronić nie mógł. Obronił za to kilka strzałów, które wydawały się nieuchronnymi. W 20. minucie zdobył swoją interwencją uznanie całej publiczności. Za rękę Kaszuby sędzia podyktował rzut wolny z 16 metrów, który egzekwował Puskás. Dolny silny strzał w sam róg Borucz odbił, a natychmiastową poprawkę Czibora z najbliższej odległości ponownie obronił” – relacjonowała redakcja katowickiego „Sportu”. Golkiper warszawskiej Polonii spisał się nieźle, ale to wyjątkowy pechowiec. W reprezentacji zagrał bowiem pięć razy, a trzy z tych spotkań to były starcia z Madziarami, którzy w sumie strzelili mu aż... 19 bramek. Co więcej na Węgrzech zaczęła się i skończyła jego przygoda w koszulce z orłem na piersi: zadebiutował w Debreczynie (2:8), a ostatni raz wystąpił w niej właśnie na stadionie Újpestu w Budapeszcie.
► 109. oficjalny międzypaństwowy mecz reprezentacji Polski (wszystkie na kontynencie europejskim)
► Budapeszteński Megyeri úti to 40. zagraniczny stadion goszczący biało-czerwonych
► 11. mecz reprezentacji przeciwko Węgrom i „jubileuszowa” dziesiąta porażka, bilans: 1-0-10, bramki: 11-46
► Jedyny oficjalny międzypaństwowy mecz reprezentacji rozegrany w 1951 roku, poprzednio taka sytuacja miała miejsce dwa razy – w latach 1921 i 1927
► 90. mecz reprezentacji ze straconą bramką
► Drugi mecz reprezentacji rozegrany 27 maja, 12 lat wcześniej remis w Łodzi w towarzyskim starciu z Belgią 3:3
► 30. wyjazdowa porażka reprezentacji w meczu towarzyskim
► Po raz 210. zagrał w reprezentacji zawodnik Cracovii – jeden z trójki Gędłek, Glimas i Kaszuba (wszyscy trzej zagrali od początku meczu)
► Po raz 20. zagrał w reprezentacji zawodnik o imieniu Teodor (Peterek)
► Po raz 60. zagrał w reprezentacji zawodnik o imieniu Jan (Wiśniewski)
► Po raz 90. zagrał w reprezentacji zawodnik o imieniu Henryk (Szymborski)
► Po raz 10. zagrał w reprezentacji zawodnik o nazwisku Wiśniewski – wcześniej grał także Mieczysław
► Pierwsza w historii reprezentacji porażka w rozmiarze 0:6
► Debiut Kazimierza Kaszuby w reprezentacji
► Debiut, a zarazem ostatni występ Kazimierza Wesołowskiego w reprezentacji
► Debiut Henryka Szymborskiego w reprezentacji
► Po raz pierwszy reprezentacja rozegrała mecz na budapeszteńskim stadionie Megyeri úti
► Zagrało 13 zawodników z 8 polskich klubów (po trzech z Cracovii i Polonii Warszawa)
► Pierwszy gol był bramką nr 260 straconą przez reprezentację w oficjalnych meczach międzypaństwowych
► Gol Károly’ego Sándora na 2:0 to bramka nr 40 strzelona przez Węgrów w meczach z Polską (wcześniej w starciach z tym rywalem dwukrotnie trafialiśmy do własnej bramki)
► Wszystkie dotychczasowe 109 meczów reprezentacji rozstrzygali sędziowie z Europy
► Po tym starciu bilans meczów reprezentacji ze zdobytą i ze straconą, jak również bez zdobytej i bez straconej bramki był idealnie równy, odpowiednio: 90-90 i 19-19