
O tym spotkaniu można by powiedzieć wiele, ale nie warto. Postawy wrocławian żadne słowa nie opiszą bowiem lepiej niż te, które podczas konferencji prasowej wypowiedział trener Śląska. Gdy Orest Lenczyk został zapytany, czy jest w Polsce drużyna zdolna pokonać mistrzów Szwecji, odparował: „Legia by się tak nie dała, ale nie wiem, czy by wygrała. Wisła sprzed dwóch lat też by miała szanse. Pociesza mnie to, że u nas w lidze nie grają same Helsingborgi, i tam będziemy wygrywać mecze”. W tych trzech zdaniach zawiera się cała prawda o tamtej batalii o Champions League. Chaotyczne przygotowania do sezonu, brak znaczących transferów, kłopoty finansowe klubu – w takiej atmosferze walka o awans do elity nie mogła się udać. Przede wszystkim jednak Wojskowym zabrakło wiary w siebie. W pierwszym meczu z Helsingborgsem było to wyraźnie widać.
16
D. Stevanović
27
Ł. Gikiewicz
21
C. Díaz
Holenderski napastnik Śląska, Johan Voskamp, a obok niego Åge Hareide. Świetny norweski szkoleniowiec (prowadził m.in. reprezentację swojego kraju i Danii) był trenerem Helsingborgsa tylko przez sześć miesięcy. W grudniu 2012 roku zastąpił go Szwed Roar Hansen.
Dla wrocławian najciekawszym momentem pierwszej części meczu było uczczenie przez kibiców rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Na trybunie rozwinęli oni gigantyczny transparent upamiętniający powstańczy zryw z 1944 roku z napisem: „Niech mówią, że klęska, że czcić nie należy, Śląsk Wrocław jest dumny z powstańczych żołnierzy”. Kibice Śląska kilkukrotnie wykrzykiwali hasło: „Cześć i chwała bohaterom!” oraz zaśpiewali Mazurka Dąbrowskiego.
Graliśmy z mistrzem Szwecji, który przewyższał nas pod względem piłkarskim, możliwościami fizycznymi, bieganiem i walką w powietrzu. Jeśli wydawało mi się, że umiejętności wielu naszych piłkarzy mają szanse w konfrontacji z tym zespołem, to szybko okazało się, że nie daliśmy rady, a momentami nawet pomagaliśmy rywalom. Można było myśleć o korzystnym wyniku tylko wtedy, gdybyśmy grali mądrzej, ale przeciwnik nam za bardzo na to nie pozwalał.
Od samego początku ekipa Oresta Lenczyka na tle solidnego, ale – postawmy sprawę wprost – przeciętnego w skali europejskiej rywala gorzej prezentowała się pod każdym względem. Był w szwedzkiej jedenastce spokój w defensywie, była umiejętność błyskawicznego przeniesienia akcji pod pole karne przeciwnika... Mimo więc, że wcześniej goście bezbramkowy remis wzięliby w ciemno, szybko połapali się, że wynik nierozstrzygnięty to przy tak dysponowanym Śląsku żaden wyczyn – tu można, a wręcz trzeba ugrać zdecydowanie więcej!
„Zagraliśmy dramatyczne spotkanie. Nie mieliśmy żadnego pomysłu na granie, żadnych argumentów, nie stworzyliśmy sobie dogodnych sytuacji, może poza jednym strzałem głową Elsnera. Nie braliśmy pod uwagę takiego scenariusza. Myśleliśmy, że to będzie drużyna w naszym zasięgu, chcieliśmy walczyć o zwycięstwo. A dostaliśmy zimny prysznic. Nie daliśmy chyba z siebie wystarczająco dużo zaangażowania, żeby podjąć dziś rywalizację” – mówił po meczu. Dla Patejuka był to trzeci występ w barwach Śląska (do Wrocławia przeniósł się w lipcu z Podbeskidzia Bielsko-Biała), ale pierwszy w podstawowym składzie. Nie mógł jednak dobrze go wspominać, bo okazał się na lewym skrzydle całkowicie bezproduktywny. W 73. minucie opuścił boisko. W jego miejsce wszedł napastnik Łukasz Gikiewicz.
„Rewelacyjnie w środowym meczu zagrał środkowy pomocnik rywali May Mahlangu. Obwołany piłkarzem roku ligi szwedzkiej zawodnik rodem z Republiki Południowej Afryki nakrył czapką mało zwrotnych i wolnych Przemysława Kaźmierczaka i Roka Elsnera” – chwaliła go redakcja „Piłki Nożnej”. Wychowanek szkółki Stars od Africa Academy wyjechał do Europy, gdy miał 17 lat, a za jego transferem do Helsingborgsa stał trener Bo Nilsson, który utalentowanego chłopaka wypatrzył podczas młodzieżowego turnieju w Johannesburgu. Z początku Mahlangu trafił na wypożyczenie do czwartoligowego IFK Hässleholm, ale szybko okazało się, że jest gotowy do występów na najwyższym szczeblu. W 2009 roku wrócił do Helsingborga, a dwa lata później powiódł drużynę do zdobycia mistrzostwa i Pucharu Szwecji.
Dramat, koszmar, rozpacz – trudno znaleźć inne słowa na opisanie gry ekipy Oresta Lenczyka w wczorajszym meczu. Helsingborgs wypunktował mistrzów Polski w każdym elemencie futbolowego fachu. Mistrz Polski był wolny i niedokładny. To był kolejny bardzo słaby występ wrocławian w europejskich pucharach. Już trzeci fatalny mecz.
► 857. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 87. mecz klubu z Polski w Lidze Mistrzów
► 37. mecz Śląska Wrocław w europejskich pucharach
► 44. porażka polskiego klubu w Lidze Mistrzów
► 11. mecz polskiego klubu (na 12 wszystkich) w 1/64 finału LM na własnym boisku bez remisu (jedyny to 1:1 Legii Warszawa z macedońskim Vardarem Skopje w sezonie 2002/03)
► 330. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach na własnym boisku bez remisu
► Drugi mecz Śląska Wrocław w LM na własnym boisku i druga porażka do zera
► Trzeci mecz Śląska Wrocław w 1/64 finału europejskich pucharów, trzeci bez wygranej i trzeci ze straconą bramką
► 44. mecz polskiego klubu w LM na własnym boisku
► 33. mecz polskiego klubu w 1/64 finału europejskich pucharów na własnym boisku ze straconą bramką
► 22. mecz polskiego klubu w 1/64 finału europejskich pucharów na własnym boisku bez wygranej
► 11. mecz polskiego klubu w 1/64 finału europejskich pucharów na własnym boisku bez zdobytej bramki
► Drugi mecz Śląska Wrocław w 1/64 finału europejskich pucharów, druga porażka ze straconymi dokładnie 3 bramkami
► Pierwszy gol był bramką nr 50 straconą przez polskie kluby w LM na własnym boisku
► Drugi gol był bramką nr 10 straconą przez polskie kluby w meczach 1/64 finału LM na własnym boisku
► Trzeci gol był bramką nr 30 straconą przez polskie kluby w meczach 1/64 finału LM
► Pierwszy mecz Śląska Wrocław w 1/64 finału Ligi Mistrzów
► Pierwsza porażka polskiego klubu w meczach 1/64 finału LM w rozmiarze 0:3
► Pierwszy mecz polskiego klubu w 1/64 finału LM na własnym boisku ze straconymi dokładnie 3 bramkami (rekord liczby straconych bramek), a zarazem pierwsza porażka w rozmiarze 0:3
► Pierwszy mecz Śląska Wrocław w LM ze straconymi dokładnie 3 bramkami, a zarazem pierwsza porażka w rozmiarze 0:3
► Pierwsza porażka Śląska Wrocław w europejskich pucharach na własnym boisku w rozmiarze 0:3
► Pierwsza porażka Śląska Wrocław w 1/64 finału europejskich pucharów w rozmiarze 0:3
► 120. porażka polskiego klubu w europejskich pucharach na własnym boisku
► 90. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach na własnym boisku bez zdobytej bramki
► 30. mecz polskiego klubu w LM bez zdobytej bramki
► 13. mecz Śląska Wrocław w europejskich pucharach na własnym boisku bez wygranej, 13. bez remisu i 13. ze straconą minimum 1 bramką
► Drugi mecz Śląska Wrocław w LM bez zdobytej bramki i drugi z bramką straconą
► Trzeci mecz Śląska Wrocław w Lidze Mistrzów i trzeci bez remisu
► Pierwszy gol był bramką nr 130 straconą przez polskie kluby w LM
► Po tym starciu bilans bramkowy Śląska Wrocław w meczach LM stał się ujemny: 2-4