
„Po pierwszym oficjalnym spotkaniu w nowym sezonie wszyscy w Krakowie odetchnęli z ulgą. Co prawda Wisła nie zachwyciła w Rydze, ale też nie dała plamy, jak to miało miejsce choćby przed rokiem czy dwoma, kiedy potykała się na teoretycznie słabszych przeciwnikach we wstępnych fazach eliminacji w europejskich pucharach. W starciu ze Skonto zabrakło świeżości i sił w końcówce, także przyzwoitej formy Kewa Jaliensa w obronie, ale… zwycięzców się nie sądzi” – relacjonowali specjalni wysłannicy „Piłki Nożnej” do Łotwy, Michał Czechowicz i Adam Godlewski. Biała Gwiazda wygrała, choć trzeba przyznać, że było to zwycięstwo wyjątkowo szczęśliwe. Jedyny gol padł bowiem po strzale samobójczym, a do tego mistrzowie Polski w końcówce spotkania, grając w przewadze (czerwoną kartkę zobaczył Juris Laizāns), mogli stracić bramkę po fatalnym kiksie wspomnianego Holendra. Rywale jednak nie skorzystali z prezentu. Kamień z serca. W następnych meczach gra drużyny Roberta Maaskanta miała wyglądać znacznie lepiej.
11
d. Fabinho
9
K. Blanks
22
B. Smart
Piłkarze Skonto i krakowskiej Wisły witają się przed meczem w Rydze. Od prawej: Sergei Pareiko, Patryk Małecki, Cezary Wilk, Michael Lamey, Osman Chávez, Maor Melikson, Radosław Sobolewski.
W pierwszej połowie było nieźle, mieliśmy na boisku sporo miejsca. Brakowało tylko większej liczby goli. W drugiej części grało się o wiele trudniej. Dążyliśmy do podwyższenia prowadzenia, ale nie za wszelką cenę, bo wiedzieliśmy, że 1:0 to rezultat dla nas korzystny. Mogliśmy zagrać lepiej, jednak pierwszy mecz w sezonie często wygląda tak, że styl jest gorszy niż można byłoby oczekiwać. Pamiętajmy, że teraz zagramy u siebie. Strzeliliśmy gola, nie straciliśmy żadnego. W rewanżu będziemy grać swoją piłkę.
Krakowskie biura podróży wyspecjalizowały się w organizacji wycieczek na sportowe wydarzenia (kibice, których spotkaliśmy na Łotwie, wcale nie kryli, że bliskie ich sercu są również koszykarki spod znaku Białej Gwiazdy), więc bez problemu przetransportowały kilkaset osób do nadbałtyckiego kraju. Drugie tyle postawiło na własny transport, niedziwne więc, że licząca około 1200 osób grupa wiślaków zdominowała na trybunach sympatyków Skonto. I, co ważne, nie tylko obyło się bez eksportu obciachu, ale kibice spod Wawelu zachowywali się na wyjeździe naprawdę wzorowo. Zarówno w mieście w przeddzień i w dniu spotkania, jak i na trybunach, gdzie urządzili prawdziwy festiwal, dzięki któremu zawodnicy spod Wawelu mogli czuć się podczas wyjazdowego spotkania niczym u siebie. Okazuje się więc, że przy odrobinie chęci fani z Polski mogą zachowywać się tak, jak na prawdziwych kibiców przystało.
Wykonaliśmy pierwszy krok i jest to dokładnie to, czego oczekiwaliśmy. Przez większość meczu potrafiliśmy stopować poczynania rywali daleko od naszej bramki. Dopiero w końcówce błąd Jaliensa spowodował, że Skonto miało okazję do wyrównania. Wyjazdowe 1:0 to dobry rezultat, choć można odczuwać pewny niedosyt, biorąc pod uwagę, o ile silniejszą drużyną dziś byliśmy, szczególnie w pierwszej połowie. Graliśmy dużo piłką, Skonto mogło stracić więcej goli.
Gdy grał przeciwko Wiśle, miał niespełna 23 lata. W obu meczach nie wyróżnił się wyjątkowo, ale widocznie zapadł w pamięć działaczom Jagiellonii, którzy wiosną 2015 roku postanowili sprowadzić go na Podlasie. W barwach białostockiego klubu rozegrał ponad 40 spotkań, głównie jako obrońca, i strzelił 3 gole. Najgłośniej było o nim po starciu z Legią w Warszawie (0:1), gdy schodząc z boiska – oburzony kontrowersyjnymi decyzjami sędziego – z całej siły kopnął w mikrofon Canal+ i trafił nim... w rzeczniczkę prasową Wojskowych, Izabelę Kuś. Doszło do awantury, bo kilku legionistów natychmiast stanęło w jej obronie. Tarasovs przeprosił, a potem tak tłumaczył swoje zachowanie: „Poniosły mnie emocje, ale nie chciałem nikogo skrzywdzić i na pewno nie celowałem w nią. Był to po prostu nieszczęśliwy wypadek. Tymczasem zrobiono ze mnie damskiego boksera, pisano, że próbowałem zabić tą panią. Duża przesada”.
Jeden z trzech obcokrajowców, obok Serba Ivicy Ilieva i Izraelczyka Dudu Bitona, który tego wieczoru zadebiutował w barwach Białej Gwiazdy. I zdecydowanie zebrał z tej trójki najlepsze recenzje. Laurkę wystawiła mu między innymi redakcja klubowego portalu: „Lamey, którego wielu kibiców krytykowało po transferze do Wisły, zagrał bardzo dobre zawody. Nie popełniał błędów w defensywie, a po jego akcji z Maorem Meliksonem i dośrodkowaniu padła jedyna bramka spotkania. Na poważniejszą ocenę trzeba na pewno poczekać, zwłaszcza że przeciwnik nie sprawił wiślakom za wiele kłopotów, ale wspomnianych krytykantów będzie po tym meczu zapewne mniej”. Holender trafił do Krakowa z Leicester City, gdzie nie potrafił się przebić do składu. Pod Wawelem też nie zagrzał długo miejsca. Po zakończeniu sezonu 2011/2012 spakował manatki i wrócił do ojczyzny, aby grać w RKC Waalwijk. Dwa lata później zakończył piłkarską karierę.
Sygnał do nieco szybszego natarcia dał w 31. minucie Maor Melikson, który zbiegł do środka ze skrzydła i huknął z kilkunastu metrów. Germans Māliņš nie utrzymał piłki w rękach, ale Cwetan Genkow nie zdołał dobić strzału kolegi. To był jednak moment, od którego Wisła zaczęła wyglądać lepiej. Po chwili z dystansu strzelali najpierw Michael Lamey, a następnie Radosław Sobolewski. Obrona Skonto zaczęła trzeszczeć i w końcu w 40. minucie rozsypała się, choć trzeba przyznać, że w szczęśliwych dla Wisły okolicznościach. Po rajdzie Lameya prawą stroną i jego dośrodkowaniu Renārs Rode skierował bowiem piłkę do własnej bramki.
Graliśmy mądrze, jak przystało na doświadczoną drużynę. Potrzebowaliśmy tutaj zwycięstwa 1:0 i tak się stało. Rewanż będzie dla nas łatwiejszy, bo liczę na to, że przeciwnicy zaprezentują bardziej otwartą grę. Pewnie spróbują zaatakować i odrobić straty z tego meczu, a dla nas to woda na młyn. Chciałbym też podziękować kibicom za to, co dzisiaj pokazali. Cały stadion był pełen fanów Wisły.
► 815. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 79. mecz klubu z Polski w Lidze Mistrzów
► 40. wyjazdowy mecz polskiego klubu w 1/128 finału europejskich pucharów
► 10. wyjazdowy mecz Wisły Kraków (na 11 wszystkich) w LM bez remisu (jedyny to 2:2 w Nikozji z cypryjską Omonią w 1/64 finału sezonu 2003/04)
► 11. mecz Wisły Kraków w LM bez porażki
► Po tym starciu bilans Wisły Kraków w meczach 1/128 finału LM stał się idealnie równy: 1-1-1, bramki: 2-2
► 11. wyjazdowa wygrana polskiego klubu w LM
► 21. mecz Wisły Kraków w Lidze Mistrzów
► 27. wyjazdowy mecz polskiego klubu w 1/128 finału europejskich pucharów bez remisu i 27. bez porażki
► 91. mecz Wisły Kraków w europejskich pucharach
► 11. wyjazdowy mecz Wisły Kraków w Lidze Mistrzów
► Piąty mecz polskiego klubu w 1/128 finału LM, w każdym żaden z rywali nie strzelił więcej niż 1 bramki
► 40. wygrana Wisły Kraków w europejskich pucharach
► 70. mecz polskiego klubu w LM bez remisu
► 60. mecz polskiego klubu w 1/128 finału europejskich pucharów bez remisu
► 40. wyjazdowy mecz polskiego klubu w Lidze Mistrzów
► 30. mecz Wisły Kraków w europejskich pucharach ze strzeloną dokładnie 1 bramką
► 10. mecz Wisły Kraków w 1/128 finału europejskich pucharów bez porażki
► Pierwsza wyjazdowa wygrana Wisły Kraków w europejskich pucharach w rozmiarze 1:0
► Pierwszy wyjazdowy mecz Wisły Kraków w LM bez straconej bramki
► Pierwsza wygrana Wisły Kraków w meczach 1/128 finału LM różnicą 1 bramki
► Po tym starciu bilans bramkowy polskich klubów w wyjazdowych meczach 1/128 finału LM stał się dodatni: 2-1
► Trzeci wyjazdowy mecz polskiego klubu w 1/128 finału LM i trzeci bez remisu
► Czwarty mecz (na 5 wszystkich) polskiego klubu w 1/128 finału LM bez remisu (jedyny to 1:1 Wisły w Krakowie z estońską Levadią Tallin w sezonie 2009/10)
► Po tym starciu bilans wyjazdowych meczów Wisły Kraków w 1/128 finału LM stał się równy: 1-0-1, bramki: 1-1
► 11. wygrana polskiego klubu w LM różnicą 1 bramki
► Po tym starciu bilans bramkowy polskich klubów w meczach 1/128 finału LM stał się równy: 3-3