Czas na zmiany! Przede wszystkim – nową lokalizację, bo XXXII Turniej o Puchar Syrenki został rozegrany nie tradycyjnie na Mazowszu, a na Pomorzu Zachodnim. Reprezentacji Polski do lat 17, która rok wcześniej zajęła dopiero 5. miejsce w tym turnieju, nie prowadził już także Robert Wójcik, a Bartłomiej Zalewski. Zarówno nowy selekcjoner, jak i kibice zgromadzeni na stadionie w Kołobrzegu, mogli być zadowoleni z premierowego spotkania biało-czerwonych. Choć o zwycięstwie rozstrzygnęła zaledwie jedna bramka, w dodatku zdobyta na samym początku, przez 80 minut na boisku nie brakowało emocji i godnych uwagi sytuacji podbramkowych.
Tegoroczny zestaw drużyn z rocznika 2001, wygląda na najmocniejszy od lat. Kameralny turniej młodzieżowy, rozgrywany każdego lata w Polsce, to już wizytówka Polskiego Związku Piłki Nożnej i stały punkt na młodzieżowej mapie piłkarskiej Europy. Brał w nim swego czasu udział Zinédine Zidane, brał także Viktor Fischer oraz wielu aktualnych reprezentantów Polski, z Wojciechem Szczęsnym i Grzegorzem Krychowiakiem na czele. W tym roku swój przyjazd potwierdziły już federacje Belgii, Norwegii, Portugalii, Rumunii, Ukrainy, Uzbekistanu i Węgier.
15
P. Żuk
16
B. Eizenchart
6
J. Białczyk
18
M. Żukowski
11
J. Karbownik
* mecz rozgrywany w wymiarze 2 x 40 minut.
Reprezentacja Polski do lat 17 przed meczem z Węgrami. Od lewej: Szymon Czyż, Olaf Kobacki, Mateusz Maćkowiak, Patryk Richert, Łukasz Zjawiński, Michał Karbownik, Mateusz Bogusz, Karol Smajdor, Maik Nawrocki, Marcel Lotka, Wiktor Pleśnierowicz (kapitan).
Puchar Syrenki to ostatni krok w przygotowaniach do pierwszej rundy eliminacji mistrzostw Europy, która odbędzie się na Cyprze. Patrząc na historię, tegoroczna obsada jest też najsilniejsza z dotychczasowych. Ten turniej jest tak skonstruowany, żebyśmy byli realnie jak najbliższej tego wszystkiego, co czeka nas w walce o punkty.
Mecz w Kołobrzegu prowadził Piotr Urban. Na zdjęciu arbiter z Warszawy w towarzystwie swoich asystentów oraz kapitanów drużyn: Wiktora Pleśnierowicza i Patrika Nyáriego.
W futbolu często o końcowym sukcesie decyduje jeden moment, wykorzystana sytuacja, która w ostatecznym rozrachunku daje zwycięstwo. Tak też było w Kołobrzegu, gdzie już na początku spotkania swoją jedyną bramkową okazję na gola zamienił polski obrońca młodzieżowych drużyn Werderu Brema. Nawrocki kunsztem wykazał się również na swojej nominalnej pozycji, kiedy w jednej sytuacji dwukrotnie wybijał piłkę zmierzającą do siatki gospodarzy. Jak ważna jest skuteczność i zimna krew przekonał się także napastnik gości. Beke w drugiej połowie stanął przed idealną szansą na wyrównującego gola, ale po tym jak minął Marcela Lotkę, dał się powstrzymać Mateuszowi Maćkowiakowi. Okazji do rehabilitacji już nie dostał, bo po chwili został zmieniony.