Reprezentacja Polski w ampfutbolu rozpoczęła od falstartu udział w tureckim mundialu. W pierwszym grupowym spotkaniu za mocni okazali się trzykrotni mistrzowie świata – piłkarze Uzbekistanu. Polacy dobrze weszli w mecz i już od 9. minuty prowadzili 1:0. Jednak dość szybko pozwolili rywalom na odrobienie strat. W 2. połowie Uzbecy dołożyli jeszcze dwa trafienia i zasłużenie pokonali nasz zespół. Rywale mogli wygrać wyżej, ale cuda w polskiej bramce wyczyniał Igor Woźniak – najlepszy zawodnik w ekipie selekcjonera Marka Dragosza. Porażka na inauguracje nie przekreślała szans reprezentacji białó-czerwonych na awans do 1/8 finału. Ten zapewniały sobie po dwie drużyny z każdej z grup oraz cztery z sześciu zespołów, które zakończyły zmagania na 3. pozycji.
21
M. Adamczyk
► UWAGA! W ampfutbolu zmiany przeprowadzane są w stylu hokejowym (tzw. zmiany lotne).
Reprezentacje Polski i Uzbekistanu przed pierwszym meczem grupowym mistrzostw świata w amp futbolu. Spotkanie rozegrano w miejscowości Riva, w pięknych okolicznościach przyrody i przy słonecznej pogodzie.
Dla większości kibiców mecz z Uzbekistanem był wielką niewiadomą, bo Polacy nigdy dotąd z tym rywalem nie grali, a drużyna z Azji Środkowej w ostatnich latach w ogóle rzadko rozgrywała międzypaństwowe mecze. — Widzieliśmy na materiałach wideo, że są mocni, mają plan na swoją piłkę i wiedzą co mają robić — przestrzegał przed turniejem Przemysław Świercz, kapitan reprezentacji Polski. Selekcjoner Marek Dragosz porównał zaś siłę rywala do poziomu Rosjan, z którymi Biało-Czerwoni przed rokiem wygrali 1:0 mecz o trzecie miejsce mistrzostw Europy.
Na spotkaniu z Uzbekistanem pojawiła się grupka polskich kibiców. Jednym z nich był znany prezenter pogody w telewizji TVN, Tomasz Zubilewicz (drugi od prawej w pierwszym rzędzie).
Nie tak wyobrażaliśmy sobie początek tego turnieju. Pierwsze koty za płoty. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że Uzbekistan był po prostu zwyczajnie zespołem lepszym od nas. Przypuszczam, że jednak nie zagraliśmy wszystkiego tego, co potrafimy. Jakie były tego przyczyny? Będziemy teraz nad tym siedzieć.
Biało-czerwoni próbowali odrobić straty, jednak brakowało im pomysłu za rozerwanie defensywy rywali. Ich strzały były nieskuteczne. Grali nerwowo, popełniali błędy. Uzbecy kontrolowali sytuację na boisku, a w 48. min. podwyższyli wynik, gdy po wzorowo rozegranej akcji Khudoykulov trafił w „okienko" naszej bramki. W doliczonym czasie oba zespoły miały okazję do zmiany wyniku.
Mimo wpuszczonych trzech goli, polski bramkarz zaliczył bardzo dobre zawody. Gdyby nie jego interwencje, biało-czerwoni mogli zakończyć spotkanie z Uzbekistanem z bagażem kilku bramek więcej. Woźniak ratował nasz zespół m.in. w sytuacjach sam na sam z Kudratem Khudoykulovem czy Azizem Abdurakhmanovem. Po strzale tego drugiego raz jednak skapitulował. Uzbek popisał się kapitalnym uderzeniem w samo okienko polskiej bramki. „Niestety, nie udało się wygrać tym razem. Walczyliśmy do końca. Myślę, że każdy z nas chciał, każdy się starał, ale zabrakło być może koncentracji, może dbałości o szczegóły. Traciliśmy bramki po błędach, które nie powinny się wydarzyć. Ale przed nami jeszcze dwa spotkania grupowe i nic nam nie pozostaje, jak tylko je wygrać” – podsumował występ naszej reprezentacji w rozmowie z Polskim Radiem.
Gdy „polski Messi” jako pierwszy trafił do bramki Uzbeków, wydawało się, że ten mecz nie mógł się lepiej ułożyć dla biało-czerwonych. W 9. minucie nasz napastnik przymierzył bardzo precyzyjnie (asystę zaliczył Kamil Rosiek), nie dając szans bramkarzowi na skuteczną obronę. Niestety, był to jedyny gol Polaków w to piękne, słoneczne południe. Chwilę później rywale wyrównali, a kolejne dwa trafienia dołożyli w 2. połowie. Sam Łastowski mógł pokusić się o drugą bramkę w końcówce spotkania. Po rzucie wolnym, który sam wykonywał, piłka odbiła się od jednego z rywali, Polak dopadł do niej błyskawicznie i uderzył ją tzw. nożycami. Strzał wyglądał bardzo efektownie, jednak futbolówka nie znalazła drogi do siatki, lecz poszybowała nad poprzeczką uzbeckiej bramki.