Już przed meczem wiadomo było, że Polki czeka nie lada wyzwanie. W historii starć z tymi przeciwniczkami biało-czerwone nigdy nie wygrały, a każde spotkanie kończyły w roli przegranego. Niestety, historia powtórzyła się także na Euro 2025. Podczas meczu w Lucernie, w 2. kolejce fazy grupowej, nasza reprezentacja przekonała się, że Szwedki mają głowy… nie od parady. Wszystkie bramki zdobyły bowiem po uderzeniach tą częścią ciała. W tym przypadku można nawet powiedzieć, że „co trzy głowy, to nie jedna”, gdyż gole strzelały trzy piłkarki. Po dwóch spotkaniach, w debiutanckich dla Polski mistrzostwach Europy, drużyna Niny Patalon pozostawała bez punktu i bramki oraz bez szans na awans do ćwierćfinału. Ostatnie starcie z Danią miała rozegrać o honor, premierowe trafienie na Euro i trzecie miejsce w grupie.
3
W. Zieniewicz
15
M. Kokosz
19
N. Padilla-Bidas
8
E. Kamczyk
10
W. Zawistowska
Po pierwszym meczu mistrzostw Europy mogliśmy mieć małe powody do optymizmu. Polki w swoim debiucie dzielnie walczyły z Niemkami. Choć przegrały 0:2, to jednak miały swoje szanse na odwrócenie losów rywalizacji. To był dobry prognostyk przed starciem ze Szwedkami. Oczywiście to drużyna Trzech Koron była zdecydowanym faworytem do zwycięstwa. Spotkanie od początku toczyło się pod dyktando Szwedek. To one miały więcej gry i dłużej utrzymywały się przy piłce. Biało-czerwone ograniczały się do kontrataków, jednak niewiele z tego wynikało.
Reprezentacja Polski kobiet przed meczem ze Szwecją. W górnym rzędzie od lewej: Oliwia Woś, Paulina Tomasiak, Sylwia Matysik, Tanja Pawollek, Emilia Szymczak, Kinga Szemik. W dolnym rzędzie od lewej: Nadia Krezyman, Dominika Grabowska, Ewa Pajor (kapitanka), Adriana Achcińska, Martyna Wiankowska.
Polki znajdowały się pod ścianą. Po piątkowej porażce z Niemkami (0:2), potrzebowały przynajmniej punktu w starciu ze Szwedkami, aby zachować szanse na awans do ćwierćfinału Euro 2025. W porównaniu do spotkania z naszymi zachodnimi sąsiadkami Nina Patalon dokonała trzech zmian w wyjściowym składzie. Oliwia Woś, Nadia Krezyman i Dominika Grabowska zastąpiły Paulinę Dudek, Natalię Padillę-Bidas oraz Ewelinę Kamczyk.
Wiadomo, że po pierwszym, przegranym spotkaniu chcieliśmy w drugim poszukać innych rozwiązań. Jak się okazuje, przed nami jeszcze dużo pracy i na pewno będziemy musieli ją wykonać. Rywalizując z najlepszymi trzeba mieć świadomość, że liczy się każde podanie, każde przyjęcie piłki, każdy strzał. Wszystko to może prowadzić albo do zdobycia bramki, albo do jej utraty. Aspekt intensywności i koncentracji ma ogromne znaczenie. Po tych dwóch meczach mamy mnóstwo nowych doświadczeń. W takich turniejach nikt nie odpuszcza nawet w najmniejszym stopniu, a jeśli przeciwnik jest wysokiej klasy, potrafi wykorzystać każdy słabszy moment.
Zawsze dajemy z siebie 100%, od pierwszej do ostatniej minuty. Nieważne kim jest rywal, czy gramy w dywizji B Ligi Narodów, dywizji A czy w mistrzostwach Europy. Każdy mecz jest dla nas w danym momencie najważniejszy. Nawet jeśli rywal był od nas o klasę lepszy, to nie odstawiałyśmy nogi, starałyśmy się walczyć jak równy z równym. Z Niemkami wyglądało to bardzo dobrze, naprawdę zostawiłyśmy serce na boisku. Podobnie było ze Szwedkami, dałyśmy z siebie wszystko, co miałyśmy. Niestety wyniki nie są dla nas korzystne. Nas też bolą te dwie porażki, ale nadal chcemy się uczyć i walczyć do samego końca. Zamierzamy pokazać, że nasza drużyna się nie poddaje. Nie załamałyśmy się po żadnym ze straconych goli, chciałyśmy pokazać, że jesteśmy w stanie stworzyć sobie okazje bramkowe, udawało nam się to i zabrakło nam finalizacji.
Jedna z tych piłkarek znajdowała się na końcu reprezentacyjnej kariery, druga niemal na jej początku. Tą bardziej doświadczoną była naturalnie Szwedka. Dla mającej bałkańskie korzenie Kosovare Asllani mecz z Polską był 201. występem w barwach Trzech Koron. Ofensywna pomocniczka (bądź napastniczka) uznawana była za cudowne dziecko piłki nożnej. Z racji pochodzenia porównywano ją do Zlatana Ibrahimovicia. Asllani grała w uznanych klubach w Europie: PSG, Manchester City, Real Madryt czy AC Milan. Była medalistką mistrzostw świata, mistrzostw Europy i igrzysk olimpijskich. W spotkaniu z Polkami strzeliła 49. gola w kadrze. Jeszcze przed turniejem w Szwajcarii zapowiedziała, że Euro 2025 będzie jej pożegnaniem z drużyną narodową. Na przeciwległym biegunie znajdowała się Milena Kokosz, dla której starcie ze Szwecją było jubileuszowym, dziesiątym występem w trykocie z orzełkiem. Polka, choć grała krótko, mogła zdobyć premierową bramkę dla naszej reprezentacji w mistrzostwach Europy. Zabrakło centymetrów, aby piłka zamiast odbić się od słupka, wylądowała w siatce. Chwilę wcześniej z kolei strzał Kokosz został zablokowany przez jedną z defensorek.
Waleczne serca to za mało na tym poziomie. Potrzeba było coś ekstra i tego nie było.
Muszę zacząć od siebie, bo mogłam zrobić więcej przy straconych bramkach. Traciłyśmy je w podobny sposób i musimy porozmawiać o tym, jak w przyszłości tego uniknąć. Najlepsze zespoły zawsze zweryfikują cię, kiedy popełnisz choćby najmniejszy błąd. Ale i tak jestem dumna z dziewczyn.