Osiem miesięcy w świecie sportu to prawie epoka. A właśnie tyle czekali reprezentanci Polski w futsalu na kolejny występ w biało-czerwonych barwach. Po zakończonych bez sukcesu styczniowych mistrzostwach Europy w Holandii, we wrześniu rozpoczęli długą drogę w stronę awansu do mistrzostw świata 2024. W fazie grupowej, w ramach rundy główniej, los skojarzył drużynę prowadzoną przez Błażeja Korczyńskiego z Azerbejdżanem i Grecją. I to właśnie ze skazywanym na pożarcie zespołem z Hellady, nasi zawodnicy rozpoczęli rywalizację. W Jastrzębiu-Zdroju zgodnie z oczekiwaniami mecz miał jednostronny przebieg, a gospodarze zwyciężyli pewnie trzema bramkami. Gdyby jednak wykazali się lepszą skutecznością, to zwycięstwo byłoby i powinno być dużo bardziej okazałe. Dość powiedzieć, że Polacy pięciokrotnie obijali obramowanie bramki rywali.
Reprezentacja Polski w futsalu po wygranej z Grecją. W górnym rzędzie od lewej: Kamil Roll, Michał Marek, Patryk Hoły, Remigiusz Spychalski. W dolnym rzędzie od lewej: Michał Kałuża, Bartłomiej Nawrat, Michał Kubik, Mateusz Mrowiec, Kacper Sendlewski, Mikołaj Zastawnik, Kamil Surmiak, Paweł Kaniewski. Na zdjęciu brakuje kapitana Tomasza Kriezela i Sebastiana Leszczaka.
Mecz z Grecją to dopiero początek zmagań o przepustkę na mundial. Poprzeczka przed biało-czerwonymi w kolejnych tygodniach będzie tylko szła w górę. Naszą kadrę czeka jeszcze wyjazdowy rewanż z Grecją oraz dwumecz z Azerbejdżanem. Te mecze Polacy zagrają jeszcze w październiku i listopadzie oraz na początku przyszłego roku. Do dalszych gier, rundy elitarnej eliminacji, awansują zwycięzcy wszystkich grup oraz cztery najlepsze ekipy z tych, które uplasują się na drugich miejscach. Pozostali wicemistrzowie grup zagrają w barażach. W rundzie elitarnej będzie się już toczyć walka o bezpośredni wyjazd na mundial.
POLSKA
Wyjściowy skład: 1. Michał Kałuża (BR), 2. Michał Kubik, 7. Mikołaj Zastawnik, 13. Tomasz Kriezel (C), 14. Michał Marek.
Rezerwowi: 12. Bartłomiej Nawrat (BR), 4. Patryk Hoły, 5. Kacper Sendlewski, 6. Remigiusz Spychalski, 8. Kamil Surmiak, 10. Sebastian Leszczak, 11. Mateusz Mrowiec, 15. Paweł Kaniewski, 16. Kamil Roll.
Trener: Błażej Korczyński
GRECJA
Wyjściowy skład: 1. Dimitris Zervas (BR), 3. Dimitris Karavidas, 4. Ensi Seiti, 5. Labros Tsinas, 7. Spyros Kondylatos.
Rezerwowi: 12. Giannis Christopoulos (BR), 6. Manolis Tsepas, 8. Giotis Goussis, 9. Marios Datis, 10. Kostas Panou, 11. Antonis Manos (C), 14. Antonis Kontogeorgis, 15. Spyros Papakostas, 16. Dimitris Karydas.
Trener: Ioannis Ziavas
Sędziowie: Giulio Colombin (ITA), Daniele D'Adamo (SMR).
To było takie spotkanie z cyklu „trzeba wygrać”. Trudne, bo rywal nawet jak przegrywał, dalej się bronił. Nie otworzył tej przestrzeni do gry. Brakowało nam takiej cierpliwości, przyspieszenia w odpowiednich momentach, tylko w drugim, trzecim podaniu wchodziliśmy w strefę finalizacji, a tam czterech zawodników czekało na nas. I zamiast ich „podciągnąć” trochę pod swoją połowę, pchaliśmy grę. Te pierwsze metry się łatwo zdobywa, ale się później okazuje, że jest ściana.
Od początku dominowaliśmy, ale kluczowa była bramka na 2:0. Mówiliśmy sobie w tym tygodniu, że nawet 1:0 bierzemy, bo tutaj ważne są punkty, a nie ile goli strzelimy. Jedziemy teraz do Azerbejdżanu. Chcemy tam wygrać, chcemy awansować i potem będziemy spełniać marzenia. Trenowaliśmy ciężko przez tydzień. Wiadomo, że początki też nie są najlepsze, żeby się zgrać. Ale dążymy do tego, żeby to wyglądało jak najlepiej.
Choć statystyki indywidualne obu zawodników nie powalają na kolana, obaj odegrali ważne role podczas spotkania w Jastrzębiu-Zdroju. Gracz Piasta przełamał strzelecką niemoc biało-czerwonych i kiedy w końcówce pierwszej połowy znalazł się na linii strzału Michała Kubika, skorzystał z okazji i trafił do pustej bramki gości. Z kolei kapitan Greków najpierw – w wydawało się beznadziejnej sytuacji – uratował swój zespół, wybijając piłkę zmierzającą do siatki po strzale Tomasza Kriezela, żeby później popełnić fatalny błąd, który zapoczątkował niesamowity rajd zwieńczony golem Mikołaja Zastawnika.
Wynik mnie satysfakcjonuje przede wszystkim dlatego, że nie straciliśmy bramki. Wiadomo, mogło być więcej. Mieliśmy sporo sytuacji, których nie wykorzystaliśmy, ale myślę, że to dobry prognostyk na resztę eliminacji. Wiedzieliśmy, że Grecy dopóki mają siłę, to dobrze się bronią, dobrze przesuwają. Grali nisko. Nie było dużo miejsca. Ale wiedzieliśmy, że z czasem coraz bardziej będzie widać tę różnicę fizyczną i zdobędziemy w końcu bramkę.