Tak wykuwało się srebro. Chodzi oczywiście o medal, który w 1992 roku na igrzyskach w Barcelonie wywalczyła piłkarska reprezentacja Polski. Zanim drużyna Janusza Wójcika szczęśliwie przebrnęła przez eliminacje młodzieżowych mistrzostw Europy i zdobyła olimpijski paszport, rozegrała kilkanaście spotkań kontrolnych, podczas których trener mógł dokonać przeglądu kandydatów do gry w kadrze. Jedno z nich odbyło się przy niemal pustych trybunach na stadionie w dzielnicy Poczdamu, Babelsbergu. Mecz z NRD nie był rzecz jasna transmitowany w telewizji, ale pozostał z niego zapis wideo, dokonany dla celów szkoleniowych. Dzięki temu dziś możemy zobaczyć, jak pierwsze kroki w drużynie narodowej stawiają jej przyszli liderzy: Andrzej Juskowiak, Jerzy Brzęczek, Tomasz Łapiński czy Tomasz Wałdoch. Warto się temu przyjrzeć – absolutny unikat!
* Z powodu braku telewizyjnej transmisji redakcja Biblioteki PZPN dysponuje wyłącznie amatorskim zapisem wideo spotkania.
14
S. Prause
15
S. Kmetsch
13
J. Rische
Młodzi, piękni, dopiero u progu wielkiej piłkarskiej kariery. Reprezentanci Polski podczas hymnu przed meczem z NRD w Poczdamie. Od lewej: Andrzej Juskowiak, Tomasz Wałdoch i Grzegorz Mielcarski.
Efekty olbrzymich, wprost trudnych do opisania przeobrażeń, do jakich doszło w NRD, dało się zaobserwować także na kameralnym stadionie w Babelsbergu, który gościł kandydatów na olimpijczyków gospodarzy i Polski. I tak, spotkanie prowadziła trójka arbitrów z Holandii. Gdyby mecz odbywał się kilka miesięcy wcześniej, gotów byłbym dać głowę, że rozjemcami byliby Czechosłowacy. Zanim pan Bakker zagwizdał po raz pierwszy, odegrano hymny. Enerdowski w wersji śpiewanej, co w erze Honeckera było surowo zabronione ze względu na zawarte w pierwszej strofie sformułowanie „Deutschland einig Vaterland” – „Niemcy jedną ojczyzną”.
Grzegorz Mielcarski w objęciach kolegów z drużyny po zdobyciu bramki. Utalentowany napastnik był wówczas piłkarzem poznańskiej Olimpii.
Polacy stworzyli w czasie meczu wiele groźnych sytuacji podbramkowych. Bliscy zdobycia kolejnych bramek byli Jałocha, Koseła i Tułacz. Ten ostatni rozegrał znakomite spotkanie, będąc najlepszym aktorem meczu. Piłkarze NRD byli wyraźnie słabsi. Przez wiele minut nie potrafili poradzić sobie zupełnie z polską defensywą. W ciągu całego meczu praktycznie tylko raz zagrozili poważnie bramce Aleksandra Kłaka. W 30. minucie dobrą okazję miał Däbritz, ale nie potrafił jej wykorzystać.
Mecz w Poczdamie obejrzała garstka widzów, ale nie zabrakło wśród nich kibiców z Polski. Pewnie nawet do głowy im wtedy nie przyszło, że dopingują właśnie przyszłych wicemistrzów olimpijskich.
Król strzelców turnieju olimpijskiego w Barcelonie początki w kadrze Janusza Wójcika miał niełatwe. 20-letni wówczas zawodnik poznańskiego Lecha w lidze zbierał znakomite recenzje, zdobywał bramkę za bramką, a na koniec sezonu 1989/90 poza mistrzostwem Polski sięgnął po tytuł najlepszego snajpera ekstraklasy. W młodzieżówce jednak długo nie mógł się odnaleźć, co świetnie pokazuje spotkanie w Poczdamie. O ile jego partner z ataku Grzegorz Mielcarski świetnie rozumiał się z kolegami z drugiej linii, zwłaszcza Tomaszem Tułaczem, tworząc z nimi dużo groźnych akcji, o tyle „Jusko” grał dość indywidualnie i był w swoich działaniach bardzo osamotniony. Na szczęście potem udało mu się znaleźć wspólny język z drużyną.
„Jedyna bramka meczu padła w 74. minucie po strzale głową Grzegorza Mielcarskiego. Współautorem był bezsprzecznie najlepszy na boisku Tomasz Tułacz. Ten sam zawodnik na siedem minut przed końcem strzelił bardzo silnie z dystansu, trafiając piłką w słupek” – relacjonowała redakcja „Piłki Nożnej”. Pomocnik mieleckiej Stali, noszący popularną w tamtych czasach fryzurę „krótko z przodu, długo z tyłu i wąsy na przedzie”, nie miał szczęścia, bo do rozpoczęcia eliminacji olimpijskich utrzymywał wysoką formę, ale potem gdzieś ją zgubił i wypadł z kadry. Igrzyska w Barcelonie i historyczny sukces kolegów z drużyny oglądał więc w telewizji. W reprezentacji Polski seniorów też nie udało mu się zadebiutować.
Mecz olimpijczyków miał co prawda towarzyski charakter, ale nie potwierdzały tego zupełnie niektóre z wydarzeń rozgrywających się na niezbyt dobrze przygotowanym boisku. Piłkarze NRD od początku grali bardzo ostro, Polacy chcąc nie chcąc musieli się dostroić do narzuconych im warunków. W czasie gry i tuż po jej zakończeniu doszło do kilku zupełnie niepotrzebnych przepychanek. Trener Dörner próbował co prawda temperować zapędy swych piłkarzy, ale nie na wiele to się zdało.