
Na taki mecz kibice Lechii czekali aż 36 lat. Poprzednim razem ich ulubieńcy zagrali w europejskich pucharach jesienią 1983 roku, zresztą jako drugoligowcy, a ich rywalem był wielki Juventus ze Zbigniewem Bońkiem, Michelem Platinim i Paolo Rossim w składzie. Po ponad trzech dekadach przerwy do Trójmiasta znów zawitała drużyna z Polakiem w składzie, choć już nie tak sławnym jak Zibi i nie tak mocna jak Stara Dama. Mimo to Kamil Wilczek i jego koledzy z Brøndby Kopenhaga przyjechali do Gdańska w roli faworytów. Pierwsze starcie pokazało jednak, że zdobywcy Pucharu Polski nie są bez szans w tej konfrontacji. Drużyna Piotra Stokowca zaskoczyła rywali ostrym pressingiem i ofensywnym nastawieniem, które przyniosło dwa gole – choć gdyby była skuteczniejsza, mogło być ich więcej. Niestety, raz dała się trafić, co w późniejszym rozrachunku okazało się fatalne w skutkach. „Świetna gra i... niska wygrana” – podsumowała ten występ redakcja „Przeglądu Sportowego”.
21
S. Peszko
36
T. Makowski
90
A. Sobiech
Były piłkarz Piasta Gliwice i Zagłębia Lubin, reprezentant Polski. Tym razem Kamil Wilczek zagrał przeciwko swoim rodakom, a mecz był dla niego szczególny również z tego powodu, że pełnił w nim rolę kapitana drużyny gości.
Lechia dopiero uczy się europejskich pucharów, także pod względem organizacyjnym. Klub nie przygotował okolicznościowego programu na mecz z Brøndby, co zdziwiło duńskich dziennikarzy. Bez tego, co w Europie wydaje się oczywistością, i tak mieli dobre zdanie o zdobywcach Pucharu Polski, którzy postawili wysoko poprzeczkę zespołowi Kamila Wilczka.
Chociaż zespół Piotra Stokowca mecz z Duńczykami zaczął bardzo spięty i goście już w 2. minucie mogli objąć prowadzenie, to z upływem czasu zaczął prezentować się coraz lepiej. W 13. minucie gospodarze zmarnowali dwie okazje w ciągu raptem kilkudziesięciu sekund. Najpierw błędu Hjörtura Hermannssona nie wykorzystał Paixão. Portugalczyk przejął złe podanie Islandczyka i zdecydował się na strzał lobem z dystansu, jednak nie trafił w pustą bramkę gości. Chwilę później, po błędzie Paulusa Arajuuriego, sam na sam z Marvinem Schwäbe znalazł się Lukáš Haraslín, jednak on też nie trafił w bramkę.
Ponownie sprawdziło się piłkarskie porzekadło, że niewykorzystane szanse lubią się mścić. W 59. minucie Brøndby przeprowadziło tak naprawdę jeden z niewielu ataków. Dominik Kaiser popisał się świetnym prostopadłym podaniem do Hedlunda. Szwed doskonale przyjął sobie piłkę i w sytuacji sam na sam pokonał Kuciaka. Odpowiedź Lechii przyszła jednak błyskawicznie. Zaledwie cztery minuty po bramce Duńczyków na listę strzelców wpisał się Patryk Lipski. Pomocnik wykorzystał dośrodkowanie Karola Fili i strzałem głową z pięciu metrów umieścił piłkę w siatce. Gdańszczanie po zdobytej bramce kontynuowali dobrą grę.
„Wynik mógł być lepszy. A tak w Kopenhadze walka zacznie się właściwie od początku, bo zaliczka jest minimalna. Według mnie szanse cały czas są 50 na 50. Z drugiej strony na pewno możemy być zadowoleni z gry, bo tych sytuacji do zdobycia bramki stworzyliśmy sobie sporo. Gra obronna też była dobra, mieliśmy właściwie tylko jeden moment nieuwagi i Duńczycy go wykorzystali. Do Danii pojedziemy po awans, bo widać, że ta drużyna jest zdecydowanie w naszym zasięgu” – mówił po meczu. Ten „moment nieuwagi” gospodarze mieli w 59. minucie, a dosłownie 240 sekund później właśnie Lipski odzyskał prowadzenie dla Lechii, posyłając piłkę do siatki głową po dośrodkowaniu Karola Fili. Strzelec gola zebrał za swój występ dobre recenzje, ale opuścił boisko przed ostatnim gwizdkiem, zmieniony przez Tomasza Makowskiego.
Obok Kamila Wilczka najlepiej znany polskim kibicom piłkarz Brøndby. Reprezentant Finlandii występował bowiem w ekstraklasie przez prawie trzy lata w barwach poznańskiego Lecha i zyskał opinię jednego z najsolidniejszych defensorów ligi. Imponował zresztą nie tylko skutecznością w grze obronnej. Solidny wzrost (192 cm), silne ramiona i skoczność potrafił wykorzystać w polu karnym rywali, strzelając na naszych boiskach pięć bramek. W starciu na stadionie Lechii też był blisko gola – w 80. minucie po jego uderzeniu głową piłka trafiła w poprzeczkę. Mecz w Gdańsku był jednym z ostatnich, które Arajuuri rozegrał w koszulce klubu z Kopenhagi. W sierpniu 2019 roku przeniósł się na Cypr, gdzie najpierw bronił barw Pafos FC, a potem Anorthosisu Famagusta. Niespełna dwa lata później spełnił swoje największe marzenie – z reprezentacją Finlandii zadebiutował w finałach mistrzostw Europy.
Zawodnicy Lechii nie mogą, a wręcz muszą żałować, że nie strzelili więcej goli. Na wyjeździe będzie im się trudniej grało, choć tak grająca drużyna Stokowca zdaje się faworytem przed rewanżem. Na pewno będzie musiała uważać na Kamila Wilczka. W czwartkowym meczu były reprezentant Polski stworzył sobie tylko jedną groźną sytuację, jednak nie zdołał pokonać Dušana Kuciaka.
► 1019. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 197. mecz klubu z Polski w Lidze Europy
► 33. mecz polskiego klubu w 1/256 finału europejskich pucharów ze straconą bramką
► 25. mecz polskiego klubu bez remisu w 1/256 finału europejskich pucharów na własnym boisku
► 99. mecz polskiego klubu w Lidze Europy na własnym boisku
► 55. mecz polskiego klubu w LE na własnym boisku ze straconą bramką
► 22. zwycięstwo polskiego klubu w 1/256 finału LE
► 11. mecz polskiego klubu w 1/256 finału LE na własnym boisku ze straconą bramką
► 10. mecz polskiego klubu w 1/256 finału europejskich pucharów ze strzelonymi dokładnie 2 bramkami
► 70. mecz polskiego klubu w LE na własnym boisku ze zdobytą bramką
► 20. wygrana polskiego klubu w 1/256 finału europejskich pucharów na własnym boisku
► 25. mecz polskiego klubu w 1/256 finału LE na własnym boisku
► Pierwszy mecz Lechii Gdańsk w Lidze Europy
► Pierwszy mecz Lechii Gdańsk w 1/256 finału europejskich pucharów
► Trzeci mecz Lechii Gdańsk w europejskich pucharach i historyczna, pierwsza wygrana
► Drugi mecz Lechii Gdańsk w europejskich pucharach na własnym boisku i drugi ze strzelonymi dokładnie 2 bramkami
► 20. mecz polskiego klubu w 1/256 finału LE na własnym boisku bez remisu
► Wszystkie 3 mecze Lechii Gdańsk w europejskich pucharach kończyły się wynikiem rozstrzygniętym
► We wszystkich 3 meczach europejskich pucharów Lechia Gdańsk traciła minimum 1 bramkę