
Tego dnia Lech przeszedł do historii. Ale z całą pewnością nie o takie przejście do historii podopiecznym Czesława Michniewicza chodziło. Poznaniacy zapisali się bowiem w dziejach czeczeńskiego futbolu, jako pierwszy rywal wyeliminowany przez zespół z tej niewielkiej republiki. I choć oficjalnie nie była ona uznawana przez Rosję, to powodzenia w rywalizacji z Kolejorzem, trenerowi Tałgajewowi miał życzyć sam Władimir Putin. Dla przedstawicieli tego narodu wygrana w Wielkopolsce miała wymiar nie tylko sportowy. Triumf rosyjskiego drugoligowca ze zdobywcą Pucharu Polski sprawił, że w Europie wiele osób mogło po raz pierwszy usłyszeć o tej kaukaskiej krainie, zamieszkujących ją ludziach i zwrócić uwagę na ich dążenia do samostanowienia i niepodległości.
17
K. Gajtkowski
15
P. Sasin
10
D. Nawrocik
Gratuluję trenerowi Tałgajewowi, bo Terek wygrał zasłużenie. Zwyciężył w obu spotkaniach, więc nie ma tu już mowy o przypadku. Pierwsze starcie w Moskwie ustawiło dzisiejszy rewanż. Gra była nerwowa, stąd tyle niedokładności. Stres paraliżował wszystkich. W drugiej połowie graliśmy lepiej, ale byliśmy w stanie stworzyć zagrożenie tylko po stałych fragmentach gry. Brakowało akcji oskrzydlających, za mało było strzałów z dystansu.
Nie dałem zespołowi dyspozycji, by grał defensywnie. Dlatego nie jestem z takiego obrotu sprawy do końca zadowolony. Na szczęście w tej obronie graliśmy przyzwoicie i bez błędów. Nie robiłem bardzo długo zmian, bo odpowiadał mi rozwój wydarzeń na boisku i chciałem, aby obecni na placu gracze, których wybrałem – najlepsi, jakich mieliśmy – dograli ile są w stanie, jak najdłużej. Zdejmowałem ich dopiero, gdy opadali z sił. Walka była męska, tego się spodziewaliśmy. Każdy z piłkarzy Tereka, którzy wyszli na murawę dostali ode mnie jedno główne zadanie – walczyć jak mężczyźni. I walczyli.
Gdyby nie Zbigniew Wójcik, Lech prawdopodobnie przegrywałby już w pierwszej połowie. Jednak ani on, ani pozostali obrońcy gospodarzy nie zapobiegli utraty bramki w końcówce spotkania.
W Poznaniu zameldowało się blisko 200 czeczeńskich kibiców. Byli barwnie ubrani, głośno dopingowali i żaden z nich po meczu nie żałował wyprawy do Polski.
W pierwszym meczu kapitan Lecha z powodów zdrowotnych mógł zagrać tylko przez pół godziny. Przed rewanżem w Poznaniu kibice liczyli, że jego powrót do wyjściowej jedenastki znacznie wzmocni „siłę rażenia” Kolejorza i ten bez problemów odrobi jednobramkową stratę. Ku ich rozczarowaniu Reiss w tym meczu raził nieskutecznością. Choć próbował, jego strzały często nie zmierzały nawet w światło bramki. Dużo skuteczniejszy okazał się Fiedkow, który w Poznaniu oddał tylko jeden strzał, ale ten rozstrzygnął losy spotkania i awansu.
Samo wywalczenie Pucharu Polski dla działaczy Lecha było bardzo cenne, liczono bowiem, że do klubu pokazującego się w europejskich pucharach łatwiej będzie ściągnąć sponsorów, a swoją drogą wpłynie sporo gotówki od UEFA. Tymczasem zakończyło się blamażem, a najłagodniejsza opinia o występie Kolejorza w pucharach, zamieszczona przez kibiców w Internecie brzmiała: poznaniakom gratulujemy Lecha. Po prostu wstyd.
► 683. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 294. mecz klubu z Polski w Pucharze UEFA
► 34. mecz Lecha w europejskich pucharach
► 40. porażka polskiego klubu w Pucharze UEFA na własnym boisku
► 25. mecz Lecha w europejskich pucharach ze straconą bramką
► 10. mecz Lecha w europejskich pucharach ze straconą dokładnie 1 bramką
► Jubileuszowy, 10. mecz Lecha w Pucharze UEFA
► 320. potyczka (dwumecz lub trójmecz) polskiego klubu w europejskich pucharach
► Pierwsza w historii porażka i pierwszy mecz bez zdobytej bramki polskiego klubu w 1/128 finału Pucharu UEFA na własnym boisku (na 22 wszystkie mecze)
► Pierwsza porażka Lecha w Pucharze UEFA na własnym boisku w rozmiarze 0:1
► We wszystkich 4 meczach 1/128 finału Pucharu UEFA Lech tracił minimum 1 bramkę (w trzech ostatnich dokładnie 1)
► We wszystkich 5 meczach w Pucharze UEFA na własnym boisku Lech tracił minimum 1 bramkę