Duma Podlasia przystępowała do tego meczu jako rewelacja rozgrywek ekstraklasy w sezonie 2010/11. Jagiellonia zakończyła ligowe zmagania tuż za podium. O tym, że klub z Białegostoku zagra w 1. fazie eliminacji Ligi Europy zadecydowała… wygrana Legii z Lechem Poznań w finale Pucharu Polski (Wojskowi byli trzeci w tabeli, a zdobycie przez nich PP spowodowało, że czwarty zespół otrzymał prawo startu w el. LE). Białostoczanie bardzo liczyli na to, że uda im się w końcu zwyciężyć w europejskich pucharach. Poprzednie podejście (rok wcześniej) było nieudane. Drużyna Michała Probierza przegrała dwumecz z Arisem Saloniki w 3. rundzie kwalifikacji do Ligi Europy (porażka 1:2 u siebie, remis 2:2 na wyjeździe). Na szczęście dla fanów Jagiellonii, sprawdziło się znane polskie powiedzenie: „Do trzech razy sztuka”. Właśnie za trzecim podejściem żółto-czerwoni wreszcie zatriumfowali. Jednak, aby pokonać kazachski Irtysz Pawłodar, piłkarze z Białegostoku musieli się solidnie napracować. Bo choć przez całe spotkanie przeważali, to gola strzelili dopiero 10 minut przed końcem za sprawą niezawodnego „łowcy bramek” – Tomasza Frankowskiego.
7
M. Makuszewski
31
E. Seratlić
20
S. Maycon
Drużyny Jagiellonii Białystok (z lewej) i Irtyszu Pawłodar wychodzące na boisko przed pierwszym starciem w 1. rundzie eliminacji Ligi Europy 2011/2012.
Irtysz to drużyna, która już dawno rozpoczęła sezon ligowy, więc poziom wytrenowania zawodników w porównaniu z Jagiellonią był zdecydowanie wyższy. Tylko co z tego, skoro zaawansowanie techniczne zespołu z Pawłodaru jest doprawdy beznadziejne. Mimo to drużyna Probierza przez lwią część pierwszej połowy nie była w stanie w żaden sposób zagrozić bramce Antona Cyrina. Dopiero czerwona kartka dla Aleksieja Michaljuka kompletnie zmieniła oblicze meczu, gospodarze w końcu stali się groźni.
Trener Michał Probierz ukrywał się na jednej z budowanych trybun niczym bajkowy szpieg z Krainy Deszczowców. Na pierwszym planie widoczny szkoleniowiec bramkarzy Jagiellonii, Ryszard Jankowski. Obaj panowie zostali zawieszeni na jedno spotkanie w europejskich pucharach. Był to efekt kary za niewłaściwe zachowanie w meczu z Arisem w Salonikach w eliminacjach Ligi Europy 2010/2011 (sędzia odesłał wówczas szkoleniowców na trybuny po tym, jak nie zgadzali się z jego decyzją o podyktowaniu rzutu karnego dla gospodarzy).
W spotkaniu z Irtyszem rolę pierwszego trenera Jagiellonii pełnił Bartłomiej Zalewski. Przez cały mecz miał on jednak telefoniczny kontakt z „bazą”, czyli Michałem Probierzem.
Wiedzieliśmy, że to będzie bardzo trudne spotkanie, bo zespół z Kazachstanu jest w trakcie sezonu i widać było, że mają taką pewność grania. Szkoda, że nie udało nam się zdobyć bramki trochę szybciej, bo wtedy by nam było troszkę łatwiej. Ważne jest też, że Jagiellonia w trzecim meczu w pucharach europejskich odniosła wreszcie zwycięstwo i oby tych zwycięstw było jak najwięcej.
Gratuluję zwycięstwa. Jagiellonia to bardzo dobry zespół, wszystko zaczynaliśmy od obrony licząc na kontrataki. Kiedy straciliśmy zawodnika, musieliśmy się bardziej skupić na obronie, trudno było nam w dziesięciu atakować. Szanse na awans są nadal 50 na 50, bo gramy teraz rewanż na swoim boisku.
Jak trwoga, to do… „Franka”. Jeśli ktoś miał przesądzić o zwycięstwie Jagiellonii nad Irtyszem, to musiał to być wychowanek białostockiego klubu. W 80. minucie doświadczony napastnik znalazł się tam, gdzie być powinien. Po zdobyciu bramki Frankowski wyraźnie odetchnął z ulgą. „Wynik 1:0 jest trochę niebezpieczny. Powinno się skończyć trzy, cztery do zera. Chciałem wygrać jak najwyżej, bo wiem, że czeka nas trudny bój na wyjeździe, w ciężkich warunkach. Myślę, że trener to przewidział i przez ten tydzień będziemy trenowali na sztucznej nawierzchni, na jakiej będziemy grać w rewanżu” – podsumował spotkanie napastnik Jagi. „Franek” dotrwał na boisku do końca, choć w jednym z wcześniejszych starć z bramkarzem Antonem Cyrinem nabawił się urazu kolana. Istniało jednak spore ryzyko, że Frankowski nie wystąpi w rewanżowym starciu z Irtyszem.
O tym zawodniku w Polsce chyba mało kto już pamiętał. Warto jednak wspomnieć, że prawy obrońca Irtysza 6 lat wcześniej występował na polskich boiskach. W lutym 2005 roku reprezentant Kazachstanu (mający także niemieckie obywatelstwo) został piłkarzem drugoligowego Ruchu Chorzów. Do Niebieskich przeniósł się z nieistniejącego już klubu 1.FC Pforzheim. Polecił go ówczesny pomocnik chorzowian David Bartos, który znał się z Kazachem ze wspólnej gry w SG Sonnenhof Grossaspach. W Ruchu Kuczma spędził tylko rok, choć plany miał ambitne. Od początku zapowiadał, że napastnicy będą mieli z nim ciężko. Z tym bywało różnie. W rundzie wiosennej sezonu 2004/2005 rozegrał 18 spotkań (w tym dwa barażowe o utrzymanie) i zaliczył samobója. W kolejnym wystąpił zaledwie w jednym meczu. Na początku 2006 roku odszedł do FK Astana.
► 813. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 37. mecz klubu z Polski w Lidze Europy
► 77. wygrana polskiego klubu w europejskich pucharach na własnym boisku różnicą 1 bramki
► 44. wygrana polskiego klubu w europejskich pucharach na własnym boisku w rozmiarze 1:0
► Piąty mecz polskiego klubu w 1/512 finału europejskich pucharów i piąty bez remisu (wszystkie w Lidze Europy)
► 10. mecz polskiego klubu w LE na własnym boisku bez straconej bramki
► Trzeci mecz polskiego klubu w 1/512 finału LE na własnym boisku, trzeci bez remisu, w każdym z nich żaden z rywali nie zbobył więcej niż 1 bramkę
► Trzeci mecz Jagiellonii w europejskich pucharach (wszystkie w LE) i wyrównany bilans: 1-1-1, bramki 4-4, we wszystkich trzech Jagiellonia zdobywała minimum 1 bramkę
► Drugi mecz Jagiellonii w europejskich pucharach na własnym boisku i wyrównany bilans: 1-0-1, bramki 2-2, w obu Jagiellonia zdobywała minimum 1 bramkę
► 640. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach bez remisu
► 25. mecz polskiego klubu w LE bez porażki
► Pierwszy mecz Jagiellonii w 1/512 finału europejskich pucharów