
Marzyli o raju, ale wrota do niego zatrzasnęły się w Splicie. „Żegnaj Ligi Mistrzów, bo nie mamy się już co, proszę państwa, łudzić” – te słowa wypowiedziane przez Dariusza Szpakowskiego po drugiej bramce dla Hajduka były idealnym podsumowaniem występu Legii na stadionie Poljud. Wprawdzie do końca spotkania pozostawało jeszcze pół godziny, ale podstaw do optymizmu próżno było szukać w grze Wojskowych. Wynik 4:0 (a w dwumeczu 5:0) dał jasną odpowiedź, kto był lepszym zespołem w tej konfrontacji. Legioniści nie mieli pomysłu na sforsowanie defensywy Chorwatów, a gdy ta sztuka im się już udawała, ich strzały nie były w stanie zagrozić bramce Tončiego Gabricia. Po raz trzeci z rzędu polski klub nie zdołał się zakwalifikować do fazy grupowej Ligi Mistrzów (rozgrywki pod tą nazwą utworzono w 1992 roku). Poprzednio ta sztuka nie udała się dwukrotnie Lechowi Poznań.
15
N. Pralija
14
T. Erceg
Obaj trenerzy zapowiadali, że ich drużyny rozpoczną mecz spokojnie, bez ataków „na hurra” i te słowa w pełni się sprawdziły. Długo nie oglądaliśmy akcji, która mogłaby poderwać z miejsc kibiców. Oba zespoły grające trójką obrońców, piątką pomocników i dwójką napastników, trzymały piłkę w środku pola. Częściej przy piłce byli gospodarze, a Legia sprawiała wrażenie jakby nie wiedziała w jaki sposób zabrać się do rozszyfrowywania chorwackiego rygla.
Drużyny Legii Warszawa (zielone stroje) i Hajduka Split już na boisku stadionu Poljud. Po porażce w pierwszym meczu 0:1 Wojskowi mieli nóż na gardle.
Po raz trzeci okazało się, że awans do Ligi Mistrzów jest zadaniem przekraczającym siły i możliwości polskiej drużyny klubowej. Legioniści przegrali swoją szansę już w pierwszym meczu. Co prawda odgrażali się, iż był to tylko wypadek przy pracy i w rewanżu pokażą na co ich stać, ale mało kto podzielał optymizm piłkarzy.
Legia od 60. minuty musiała radzić sobie w dziesiątkę. Bezsensowny faul przed polem karnym Krzysztofa Ratajczyka (z lewej) zakończył się dla niego drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką.
Podopieczni trenera Pawła Janasa byli gorzej wyszkoleni technicznie od rywali, wolniejsi, nawet kontry przeprowadzali wolniej niż Chorwaci atak pozycyjny. (...) Wielka w kraju Legia była bezradna do n-tej potęgi.
Po tym jak z boiska usunięty został Krzysztof Ratajczyk, do piłki podbiegł Aljoša Asanović i strzałem z rzutu wolnego podwyższył prowadzenie Hajduka.
Z Fedorukiem, Mandziejewiczem w składzie tworzymy nową jakość. Chcemy wygrać, to pewne. Nasz skład najsugestywniej wyjaśnia także zabiegi taktyczne. Nie wyobrażamy sobie przedwczesnego rozstania z Ligą Mistrzów.
Chorwacki pomocnik rozegrał świetne zawody. Jego dwa gole spowodowały, że Legia nie miała większych szans na odrobienie strat. Przy pierwszym trafieniu Aljoša Asanović ośmieszył obronę legionistów, położył bramkarza i posłał piłkę do pustej bramki. Drugi gol padł po precyzyjnie wykonanym rzucie wolnym. Chorwat to jedna z ważniejszych postaci klubu ze Splitu. To w końcu wychowanek Hajduka, z którym przygodę zaczynał w 1984 roku. Asanović wyjechał z Chorwacji w 1990 roku i ruszył na podbój Francji (grał w trzech klubach). W 1994 roku wrócił na jeden sezon do rodzinnego Splitu już jako doświadczony piłkarz. Z Hajdukiem awansował do Ligi Mistrzów, z której odpadł w ćwierćfinale (dwumecz z Ajaksem Amsterdam). Asanović grał potem m.in. we Włoszech i Grecji. Na zakończenie kariery wrócił do Hajduka. Przez 10 lat był reprezentantem Chorwacji, z którą zdobył brązowy medal MŚ 1998. Po rozstaniu z boiskiem pracował jako asystent trenera w kadrze i kilku klubach, a także w krajowej federacji piłkarskiej.
Nie było wiadomo, czy w ogóle wystąpi w dwumeczu z Hajdukiem. W pierwszym spotkaniu w Warszawie jeszcze siedział na trybunach, w rewanżu pojawił się już na murawie i zagrał całe spotkanie. W Spilicie wystąpił – jak sam wspominał po latach – na własne życzenie. Defensywny pomocnik (w drugiej połowie przesunięty do obrony) dopiero wracał do treningów po operacji. Na stadionie Poljud było po nim widać, że nie jest jeszcze w najwyższej formie, ale podobnie można było powiedzieć o całej drużynie Legii. Mandziejewicz był człowiekiem od czarnej roboty, to na jego barkach spoczywało rozbijanie ataków przeciwnika. „Mandziej” był też jednym z głównych przedstawicieli… posiadaczy wąsów w klubie ze stolicy. Z Legią był związany do 1996 roku. Rozegrał w jej barwach 104 mecze i zdobył 10 bramek. Dwukrotnie sięgnął z nią po mistrzostwo i Puchar Polski. W sezonie 1995/1996 udało mu się awansować z Wojskowymi do Ligi Mistrzów.
► 409. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 10. mecz klubu z Polski w Lidze Mistrzów
► 10. wyjazdowa porażka polskiego klubu w europejskich pucharach w rozmiarze 0:4
► Wszystkie 4 mecze Legii w europejskich pucharach, w których traciła dokładnie 4 bramki kończyły się porażką 0:4
► Czwarta, kolejna porażka polskiego klubu w Lidze Mistrzów
► Piąty, kolejny mecz polskiego klubu w Lidze Mistrzów ze straconą bramką
► Czwarty, kolejny (na 5 wszystkich), wyjazdowy mecz polskiego klubu w LM ze straconą bramką
► Drugi mecz Legii w Lidze Mistrzów, druga porażka i drugi bez zdobytej bramki
► 170. wyjazdowy mecz polskiego klubu w europejskich pucharach ze straconą bramką
► Drugi gol dla Hajduka był bramką nr 400 straconą przez polskie kluby w wyjazdowych meczach europejskich pucharów
► Po raz 50. nie udało się polskiemu klubowi awansować do 1/8 finału europejskich pucharów
► 25. porażka Legii w europejskich pucharach
► Pierwszy gol dla Hajduka był bramką nr 50 straconą przez Legię w wyjazdowych meczach europejskich pucharów
► Pierwszy mecz polskiego klubu w LM ze straconymi dokładnie 4 bramkami a zarazem pierwsza porażka w rozmiarze 0:4
► Wszystkie 3 potyczki (dwumecze) polskich klubów w 1/16 finału LM kończyły się na wyjeździe i po raz pierwszy bez awansu
► Pierwszy wyjazdowy mecz Legii w Lidze Mistrzów
► 77. mecz Legii w europejskich pucharach
► 10. mecz Legii w 1/16 finału europejskich pucharów bez zdobytej bramki