
To był udany rewanż za igrzyska, choć tym razem zmierzyły się kluby, a nie reprezentacje. Dwa miesiące wcześniej Sborna w składzie z trzema piłkarzami Dynama (Olegiem Błochinem, Jewgenijem Rudakowem i Wiktorem Kołotowem) przegrała z biało-czerwonymi, których barw broniło aż pięciu Górników (Hubert Kostka, Zygmunt Anczok, Jerzy Gorgoń, Włodzimierz Lubański i Zygfryd Szołtysik), torując im drogę do olimpijskiego złota. Mecz w 1/8 finału Pucharu Europy w sezonie 1972/73 był niemal kopią tamtego widowiska, bo pierwszą bramkę znów zdobył Błochin, a po nim do siatki trafiło dwóch Polaków, jednak tym razem po ostatnim gwizdku z sukcesu cieszyli się nasi rywale. Do kolejnej rundy awansowała bowiem drużyna z Kijowa, która wcześniej u siebie wygrała 2:0. „Starzejący się zespół nie potrafił przeciwstawić się młodości i szybkości” – podsumował ten dwumecz „Przegląd Sportowy”.
13
H. Latocha
„Ciosy karate ćwiczyłem z bratem” – chciałoby się zaśpiewać za Frankiem Kimono. Niestety, w tym wypadku to Wielki Brat ćwiczył wschodnie sztuki walki na naszych piłkarzach. W roli atakującego Władimir Troszkin, w roli ofiary – Andrzej Szarmach.
W poniedziałek piłkarze Górnika przenieśli się z Zabrza do ośrodka PTTK w Chorzowie, gdzie spędzą ostatnie godziny przed meczem. W poniedziałek też zabrzanie obserwowali trening kijowian na Stadionie Śląskim, po południu zaś udali się do Bytkowa. Tam w studio TV obejrzeli przebieg meczu z Kijowa, odtworzony z taśmy magnetowidu. Prześledzili dokładnie własne potknięcia i błędy. Taka „filmowa” lekcja powinna się przydać.
Pięć minut po tym, jak Oleg Błochin zdobył prowadzenie dla Dynama, akcję lewym skrzydłem przeprowadził Andrzej Szarmach. To z jego podania wyrównującego gola strzelił Włodzimierz Lubański, który chwilę potem przyjmował gratulacje od kolegów z drużyny.
Ci wszyscy, którzy widzieli w telewizji pierwszy mecz Górnika z Dynamo w Kijowie, zdawali sobie sprawę, że odrobienie różnicy dwóch bramek na drużynie tej klasy co mistrz ZSRR będzie szalenie trudne. Nie tylko dlatego, że kijowianie to drużyna dojrzała taktycznie, rozumiejąca sens nowoczesnego futbolu, dysponująca szybkimi, zdecydowanymi zawodnikami, ale także dlatego, że Górnik 1972 roku nie jest tym zespołem sprzed dwóch czy nawet trzech lat.
Jerzy Gorgoń cieszy się z pięknego gola, którego strzelił w 62. minucie. Za jego plecami Wiktor Matwijenko, który niedługo potem musiał opuścić boisko po tym, jak ujrzał czerwoną kartkę.
Szczęście nie było po naszej stronie. Mieliśmy wiele okazji, aby wygrać wyżej, chyba jednak graliśmy zbyt nerwowo.
„Efektowny atak Polaków. Krótka, błyskawiczna wymiana piłek. Jeden obrońca został wymanewrowany, drugi próbuje ratować sytuację. Podanie w głąb do nadbiegającego Gorgonia i następuje strzał, który niełatwo będzie Jurkowi jeszcze raz skopiować. Z odległości 30 metrów piłka z taką siłą wpadła do górnego rogu bramki, że Croy tylko z desperacją machnął rękami” – tak w książce „Wielki finał” opisano bramkę, jaką olbrzymi obrońca Górnika strzelił drużynie NRD na igrzyskach w Monachium. Minęły nieco ponad dwa miesiące i Gorgoń niemal dokładnie powtórzył swój wyczyn, tym razem wprawiając w zdumienie jednego z najlepszych wówczas bramkarzy na świecie Jewgenija Rudakowa. Potężne uderzenia z dystansu to była jego specjalność, ale pozwalał sobie na nie dopiero, gdy dostał wyraźny sygnał od trenera. „Moim zadaniem było rozbijać ataki rywali. Do przodu ruszałem tylko wtedy, kiedy rywal bronił się już całą drużyną” – tłumaczył po latach.
„Równie dobrze czuje się w każdym punkcie boiska i w każdej roli, jaką musi w danej chwili spełniać. Potrafi odebrać piłkę przeciwnikowi, dokładnym podaniem rozpocząć akcję lub ją kontynuować, wreszcie zakończyć celnym strzałem. Nauczył się bezbłędnie oceniać przebieg wydarzeń na płycie i znajdować dla siebie najwłaściwsze miejsce” – tak scharakteryzował go Walentin Iwanow, znakomity rosyjski piłkarz, uczestnik pamiętnego meczu Polska – ZSRR w Chorzowie w 1957 roku. Gdy Błochin grał przeciw Górnikowi, miał niespełna 20 lat, ale już było widać, jak wielki talent w nim drzemie. Polscy kibice zresztą znali go dobrze, bo właśnie on strzelił dla Sbornej jedyną bramkę w meczu z biało-czerwonymi na igrzyskach w Monachium. Czas największej chwały przyniósł mu jednak rok 1975, gdy z Dynamem sięgnął po Puchar Zdobywców Pucharów i Superpuchar. Redakcja tygodnika „France Football” wybrała go wówczas najlepszym piłkarzem w Europie.
Okres naprawdę dobrej gry pomiędzy 15. a 30. minutą czy też kilkanaście minut po przerwie – to zbyt mało, aby odrobić stratę dwóch, a potem już trzech bramek. Miał też Górnik zbyt wiele słabych punktów. Do nich w liniach obronnych zaliczyć należy przede wszystkim Wrażego i Oślizłę, przecież defensorzy Górnika byli zawsze w przewadze liczebnej, a mimo to Błochin potrafił ich wymanewrować, ponadto Puzacz i Muntian zbyt często znajdowali się pod bramką Kostki bez żadnej opieki. Zawiódł też Szołtysik, mający zbyt wiele niecelnych podań, bardzo statyczny był Lubański. Właściwie bez zarzutu grali tylko Szarmach, szybki, bojowy, dobry jako strzelec, oraz Gorgoń, zdobywca wprost fantastycznej bramki. Ale było to za mało, nawet uwzględniając fakt, że Rudakow uratował swój zespół od utraty dalszych bramek – aby wyeliminować Dynamo. Przecież przez ostatni kwadrans goście grali w dziesiątkę i tej przewagi też nie potrafił Górnik wykorzystać.
Pięć lat temu było odwrotnie. To nam kijowianie gratulowali sukcesu. Ale wtedy Górnik był o pięć lat młodszy, natomiast Dynamo znacznie mniej doświadczone. Kryje się w tym cała tajemnica odwróconych ról, a wszystko inne wynika z tego jednego stwierdzenia. Na co stać Górnika wiedzieliśmy już po pierwszym meczu, dwa tygodnie temu w Kijowie. Jeśli mimo to cała nieomal piłkarska Polska wierzyła w zabrzan, że potrafią się zmobilizować i w okresie dwóch tygodni przejść skuteczną metamorfozę, to jednak okazało się to wekslem bez pokrycia. Górnik wygrał, można się nawet zgodzić z tymi, którzy twierdzą, że był bliski zdobycia dalszych bramek, ale przyznajmy, że nie był to zespół, do jakiego zdołaliśmy już przywyknąć i dzięki któremu przeżyliśmy tyle radosnych chwil. Co robić, czas jest nieubłagany i nie uznaje największej wielkości.
► 133. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 62. mecz klubu z Polski w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych
► 48. mecz Górnika Zabrze w europejskich pucharach
► 31. mecz Górnika Zabrze w PE
► Po raz 10. nie udało się Górnikowi Zabrze awansować do następnej rundy europejskich pucharów
► 20. mecz polskiego klubu w 1/8 finału europejskich pucharów ze zdobytą i 20. ze straconą bramką
► 10. gol stracony przez polskie kluby w 1/8 finału europejskich pucharów na własnym boisku
► 20. gol stracony przez Górnika Zabrze w 1/8 finału europejskich pucharów
► Pierwszy gol dla Górnika Zabrze był bramką nr 60 strzeloną przez polskie kluby w PE na własnym boisku
► We wszystkich 21 meczach europejskich pucharów na własnym boisku Górnik Zabrze zdobywał minimum 1 bramkę
► 10. wygrana polskiego klubu w europejskich pucharach na własnym boisku w rozmiarze 2:1
► 190. gol stracony przez polskie kluby w europejskich pucharach
► 25. mecz Górnika Zabrze w PE ze zdobytą bramką
► 10. mecz Górnika Zabrze w 1/8 finału PE
► Pierwsza wygrana Górnika Zabrze w 1/8 finału europejskich pucharów na własnym boisku w rozmiarze 2:1
► 10. mecz Górnika Zabrze w PE ze straconą dokładnie 1 bramką
► W pięciu (na sześć wszystkich) starciach w PE, w których Górnik Zabrze strzelał dokładnie 2 bramki, wygrywał te mecze 2:1
► Pierwszy gol dla Górnika Zabrze był jego bramką nr 30 strzeloną w PE na własnym boisku
► Drugi gol dla Górnika Zabrze był jego bramką nr 90 strzeloną w europejskich pucharach
► We wszystkich 8 meczach 1/8 finału PE na własnym boisku polskie kluby strzelały minimum 1 bramkę