
W 5. kolejce do Gdyni zawitał rewelacyjnie spisujący się na początku sezonu 2024/25 zespół z Pruszkowa. Znicz mógł pochwalić się dwoma zwycięstwami i remisem, Arka natomiast miała na koncie dwie wygrane i jedną porażkę. Mimo, że w spotkaniu u siebie to ona była faworytem, pozwoliła pruszkowianom sprawić kolejną niespodziankę. Za taką należało bowiem uznać podział punktów. Co więcej, to goście jako pierwsi zdobyli bramkę – po kapitalnym uderzeniu Wiktora Nowaka. Odpowiedź była natychmiastowa. Już dwie minuty później do wyrównania doprowadził João Oliveira. Więcej goli w Gdyni nie padło, choć były ku temu okazje.
14
H. Vitalucci
16
A. Ratajczyk
77
D. Węglarz
35
K. Jakubczyk
7
S. Sobczak
32
P. Stolc
6
K. Lipkowski
28
W. Zieliński
23
K. Hermoso
► UWAGA! W 78. minucie spotkania na boisku w zespole Arki pojawił się Kike Hermoso (nr 23). W protokole sędziowskim błędnie wpisany był Wojciech Zieliński (nr 28).
To zrozumiałe, że zarówno sztab trenerski Arki, jak i jej zawodnicy oraz kibice zastanawiali się jak utrzymać się na zwycięskiej ścieżce i wygrać trzeci kolejny mecz. To pozwoliłoby umocnić się gdynianom w ścisłej czołówce tabeli. Problem w tym, że czwarty w klasyfikacji Znicz Pruszków nie przyjechał do Gdyni na letnią wycieczkę. Przeciwnie, miał podobne plany, jak Arka, czyli komplet punktów.
Przywitanie kapitanów obu drużyn – Dawida Gojnego z Arki (z lewej) oraz Piotra Misztala ze Znicza – i tradycyjna wymiana proporczyków. Sędzią głównym spotkania był Patryk Gryckiewicz (w środku), na liniach pomagali mu Damian Sadowski i Paulina Baranowska.
To (…) objawienie startu sezonu. Mówiąc krótko – mają trenera, który zszokował Polskę i trudno, żeby było inaczej, skoro na nazwisko ma… Szoka.
Arka Gdynia, zgodnie z zapowiedziami trenera Wojciecha Łobodzińskiego, miała być cierpliwa. I z takim nastawieniem rozpoczęła piątkowe, deszczowe spotkanie ze Zniczem Pruszków. Pierwsze minuty szybko pokazały, że gospodarze będą mocno naciskać ekipę trenera Grzegorza Szoki. Tyle tylko, że nastawienie ofensywnej gry to jedno, a koncentracja w obronie to drugie.
Graliśmy z bardzo dobrze przygotowanym zespołem. To nie jest przypadek, że tak się prezentują, bo to dobra robota trenera i klubu w doborze takich piłkarzy. Oczywiście, samo posiadanie piłki i utrzymywanie się przy niej niewiele znaczy. Mieliśmy plan na ten mecz. Tylko i wyłącznie trenowaliśmy atak pozycyjny w mikrocyklu, bo wiedzieliśmy, że będziemy przy piłce długo się utrzymywać. Nie chcieliśmy dośrodkowań. Być może dlatego ta nasza cierpliwość była duża. Nie wynikało z tego nic dobrego. Dośrodkowania też niewiele by zmieniły, bo przeciwnicy w poprzednich meczach nie dopuszczali do wygrywania pojedynków powietrznych w polu karnym. Bardzo zależało nam na wygranej. Wydaje mi się, że troszeczkę zbyt mało sytuacji stworzyliśmy, aby powalczyć o trzy punkty. To też jest nauczką na przyszłość, że każdego rywala trzeba docenić.
Na pewno wiedzieliśmy, że będzie to ciężki mecz. Wiedzieliśmy, że momentami będziemy musieli cierpieć. Mieliśmy plan na fazę atakowania, wtedy kiedy będziemy mieli piłkę, i uważam, że on się dzisiaj sprawdził. Tak naprawdę wiedzieliśmy, w jaki sposób rywal będzie nas pressował, potrafiliśmy przechodzić od naszej obrony przez pomoc, przez wsparcia „ósemek”, zgrywać do wahadeł i budować akcję przez obniżanie jednej z naszych „dziewiątek”. Szkoda szybko straconej bramki, po tym, jak objęliśmy prowadzenie. Koniec końców wiem, że nie mieliśmy dużego posiadania piłki, ale mieliśmy więcej strzałów od gospodarzy. Chwała dla naszego zespołu, że w kolejnym meczu bronił pola karnego, dzięki czemu przeciwnik nie miał zbyt wielu sytuacji.
Ci dwaj piłkarze odegrali główne role. To ich trafienia wpłynęły na wynik końcowy. Goście z Pruszkowa pozwolili się wyszumieć gospodarzom, by w 12. minucie przeprowadzić akcję, po której objęli prowadzenie. Wiktor Nowak popisał się technicznym strzałem przy dalszym słupku, a wyciągnięty niczym struna bramkarz Arki, Paweł Lenarcik, nie zdołał dosięgnąć piłki. W tamtym momencie zawodnicy Znicza nie przypuszczali, że ich radość potrwa zaledwie 2 minuty. Arkowcy wznowili grę od środka, futbolówka trafiła do Michała Marcjanika, a ten posłał długie podanie w pole karne, w kierunku Karola Czubaka. Napastnik gdynian wygrał pojedynek powietrzny z jednym z defensorów z Pruszkowa, piłka spadła pod nogi João Oliveiry, a ten umieścił ją w siatce, przy niezbyt pewnej interwencji bramkarza Piotra Misztala. Zarówno Nowak, jak i Szwajcar (portugalskiego pochodzenia) mieli jeszcze swoje okazje do strzelenia gola. Znacznie bliżej kolejnego trafienia był Polak. Jednak oba jego uderzenia – głową oraz nogą – nieznacznie mijały cel.