gerd muller gerd muller
KronikiPrześladowca „Tomka”
Prześladowca „Tomka”
Autor: Rafał Byrski
Data dodania: 15.08.2021
FOT. PAPFOT. PAP

Miał nieprawdopodobną łatwość do strzelania goli. Pomagała mu w tym krępa sylwetka, nisko osadzony środek ciężkości i silnie umięśnione nogi. Naprawdę trudno było go przepchnąć, przewrócić, czy odebrać piłkę. Był lisem pola karnego, właściwie wszystkie gole strzelał właśnie z szesnastki. W reprezentacji zachodnich Niemiec Gerd Müller (na zdjęciu) miał genialny bilans. Zmarły 15 sierpnia 2021 roku napastnik w 62 meczach zdobył aż 68 bramek. Trzy razy grał w starciach z reprezentacją Polski. Strzelił w nich trzy gole, a za każdym razem jego bramkarską „ofiarą” był Jan Tomaszewski

WYSŁAŁ „TOMKA” NA BANICJĘ  

Do pierwszego spotkania obu panów doszło 10 października 1971 roku. Na Stadionie Dziesięciolecia, w el. ME, kadra Kazimierza Górskiego nie dała rady wyżej notowanym rywalom. Polacy zaczęli obiecująco - od gola Roberta Gadochy, ale później trafiali tylko goście. Skończyło się na 1:3, a Muller dwukrotnie pokonał debiutującego w kadrze Tomaszewskiego. „Tomek” znalazł się w składzie w ostatniej chwili, ściągnięty w pośpiechu ze zgrupowania reprezentacji młodzieżowej, bo Górskiemu wypadł kontuzjowany golkiper Ruchu Chorzów Piotr Czaja. Niemcy mieli znakomtą drużynę, jedną z najlepszych w historii, która niespełna rok później zdobyła w Belgii mistrzostwo Europy. W Warszawie zagrały między innymi takie gwiazdy jak: bramkarz Sepp Maier, lider drużyny, wspaniały libero Franz Beckenbauer, nieustępliwy Paul Breitner, błyskotliwy pomocnik Gunter Netzer, czy właśnie Müller. 

Porażka biało-czerwonych nie mogła zatem dziwić, ale winą za 1:3 obarczono młodego bramkarza. – Kibice się podzielili. Jedni chcieli mnie skazać na karę śmierci, a drudzy tylko na banicję – wspominal po latach Tomaszewski. On jednak zacisnął zęby i zapowiedział, że w czasie treningów będzie pluć krwią, ale wróci do reprezentacji. Tak też się stało, ale dopiero w marcu 1973 roku w wyjazdoym meczu z Walią (0:2).

ZOBACZ STRONĘ MECZU POLSKA – RFN (1971)

SZEJA ZATRZYMAŁ GERDA 

Zanim Tomaszewski wrócił do kadry, drużynę Górskiego czekał rewanż w Hamburgu. I 17 listopada 1971 roku doszło do niespodzianki. Gospodarze zaledwie bezbramkowo zremisowali z reprezentacją Polski. Tym razem przeciwko Müllerowi zagrał Marian Szeja i ani razu nie dał się pokonać niemieckiemu „bombardierowi”. Niemcom ten niespodziewany remis nie przeszkodził w zajęciu pierwszego miejsca w grupie. A dla „Orłów Górskiego” był motywacją do jeszcze cięższej pracy. Na stadionie w Hamburgu debiutował w naszej drużynie Grzegorz Lato, ale większą satysfakcję miał z pewnością Szeja. W końcu niewielu bramkarzy może o sobie powiedzieć, że w starciu z Gerdem zachowało czyste konto. 

ZOBACZ STRONĘ MECZU RFN – POLSKA (1971)

BITWA NA WODZIE

I wreszcie ostatni występ Müllera przeciwko reprezentacji Polski. 3 lipca 1974 roku stawką spotkania na Waldstadionie we Frankfurcie nad Menem był finał MŚ. A Polska była rewelacją turnieju. Nikt nie spodziewał się, że kadra Górskiego zajdzie tak daleko. Niemcy, jako gospodarze i mistrzowie Europy byli uważani za jednego z faworytów mundialu. Polacy w drodze do meczu we Frankfurcie wygrali wszystkie pięć spotkań. Gospodarzy potknęli się w pierwszej rundzie fazy grupowej w prestiżowym starciu z NRD (0:1). Niestety starcie biało-czerownych z drużyną Helmuta Schoena odbywało się w anormalnych warunkach. Na pół godziny przed pierwszym gwizdkiem sędziego na Waldstadionie spadła ulewa, które zamieniła boisko w bajoro. Murawa nie nadawała się do gry, ale austriacki arbiter Erich Linemayer nie zdecydował się na przełożenie meczu na inny dzień. Spotkanie zostało tylko opóźnione, a w „bitwie na wodzie” (bo tak ten mecz przeszedł do historii) lepsi byli Polacy. To oni  mieli więcej sytuacji do strzelenia gola, ale kapitalnie w bramce spisywał się Sepp Maier. Niemcy głównie się bronili, a jedną z nielicznych kontr, w 77. minucie, wykorzystał właśnie  Müller. Dzięki niemu gospodarze wymęczyli zwycięstwo, a on po raz trzeci w historii pokonał Tomaszewskiego, który wcześniej obronił rzut karny Hoenessa. Gol Müllera był na wagę finału. Później okazało się, że nawet na wagę mistrzostwa świata, bo w decydującym meczu Niemcy wygrali z Holandią (2:1). A zwycięskiego gola strzelił, jakżeby inaczej, znowu „Bombardier z Monachium”. 

ZOBACZ STRONĘ MECZU RFN – POLSKA (1974)