Teodor AniołaTeodor Anioła
KronikiBombardier z tercetu
Bombardier z tercetu
Autor: Krzysztof Jaśniok
Data dodania: 4.11.2022
FOT. EAST NEWSFOT. EAST NEWS

Nie wiadomo, ile diabłów zmieści się na ostrzu szpilki, ale w historii polskiego futbolu jest miejsce tylko dla dwóch. Ten bardziej znany to oczywiście Andrzej Szarmach, który nie wahał się wciskać głowę tam, gdzie inni bali się włożyć nogę. Nie mniej odważny był szatan z Poznania – członek słynnego tercetu ABC. 4 listopada 1925 roku urodził się Teodor Anioła. Diabeł Anioła – to brzmi intrygująco, nieprawdaż?

ABC – ludziom ze średniostarszego pokolenia ten skrót może kojarzyć się z popularną na początku lat 70. grupą muzyczną, w której śpiewała Halina Frąckowiak. Kibicom starej daty – zwłaszcza tym z Poznania – gdy słyszą ABC na myśl przychodzą od razu trzy nazwiska: Anioła, Białas, Czapczyk. Grali ze sobą tylko przez dwa lata, ale fani Kolejorza do dziś opowiadają sobie o nich legendy. Pierwszy strzelał jak na zawołanie (138 bramek w 196 ligowych meczach!), drugi był mistrzem taktyki i stałych fragmentów gry, a ostatni dryblował nie gorzej od Brazylijczyków. Takich dwóch jak ich trzech, to nie było ani jednego.

Teodor AniołaTeodor Anioła
FOT. ARCHIWUM LECHA POZNAŃ

Dębieccy bombardierzy: od lewej Teodor Anioła, Henryk Czapczyk i Edmund Białas. Zdjęcie wykonano przed towarzyskim meczem kadry B z Czechosłowacją. Poznań, 30 października 1949 roku.

LIGOWIEC NA DOCZEPKĘ

 

Anioła był z nich najmłodszy. Urodził się w Poznaniu, siedem lat po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Pochodził z kolejarskiej rodziny (jego ojciec pracował jako konduktor), więc sprawy nie mogły potoczyć się inaczej: gdy tylko skończyła się wojna, zapisał się na treningi KKS-u, którego stadion wówczas znajdował się w dzielnicy Dębiec. W pierwszej drużynie zadebiutował już na początku lipca 1945 roku. I to jak! Gospodarze w sparingowym meczu zmierzyli się z Polonią Jarocin i wygrali aż 11:1. 20-letni Anioła popisał się hat-trickiem. Nie pierwszym i nie ostatnim w karierze.

Ligowe rozgrywki ruszyły dopiero dwa i pół roku później. Poznaniacy wystąpili w nich pod nazwą ZZK, a weszli do ekstraklasy trochę kuchennymi drzwiami. W kwalifikacjach zajęli bowiem niepremiowane awansem czwarte miejsce w bardzo silnej grupie I, ale po złożeniu protestu wraz z Widzewem Łódź zostali dokooptowani do grona najlepszych drużyn w Polsce. I nieźle sobie poradzili. Zakończyli rozgrywki na szóstym miejscu, wyprzedzając m.in. swoich rywali zza miedzy Wartę oraz Polonie z Warszawy i Bytomia. Anioła już wówczas błysnął snajperskim talentem, dwanaście razy pakując piłkę do siatki przeciwników.

Na dobre rozkręcił się jednak dopiero w kolejnym sezonie, gdy do klubu – właśnie z Warty – dołączył Henryk Czapczyk. „Bombardierzy z Dębca” byli już w komplecie. „A” grał jako prawy łącznik, „B” pełnił rolę lewego łącznika, a „C” atakował ze środka, często kreując akcje. Pierwszy raz wspólnie wyszli na murawę 20 marca 1949 roku w ligowym meczu z AKS-em Chorzów. I od razu pokazali swoją siłę. Anioła i Edmund Białas zdobyli po dwie bramki, Czapczyk jedną. Dziennikarze nie mogli się ich nachwalić.

Kolejarze poznańscy przejechali się expressem po AKS-ie, który nie oczekiwał tak niegościnnego przyjęcia. Wynik 7:3 świadczy o bitności ataku kolejarskiego i nieszczelnej defensywie chorzowian. Niezmordowani Anioła i Białas stwarzali na tyłach AKS-u zamieszanie, trudno ich było utrzymać w ciągu na bramkę.

„Przegląd Sportowy”; 21 marca 1949 r.
EXPRESS Z POZNANIA

KKS, który w tamtym sezonie znów grał pod zmienioną przez komunistów nazwą (tym razem Kolejarz), przejechał się tak po rywalach jeszcze w kilku meczach. 8:1 wygrał z Włókniarzem (ŁKS-em) Łódź, 8:4 z Unią (Ruchem) Chorzów, 8:0 z Górnikiem (Szombierkami) Bytom i 4:1 z Legią Warszawa. W rezultacie pierwszy raz w historii wylądował na ligowym podium, zajmując trzecie miejsce w tabeli. Anioła, z dorobkiem dwudziestu bramek, został królem strzelców ekstraklasy. Co ciekawe, drugą pozycję w tej klasyfikacji zajął napastnik ŁKS-u, a potem popularny… aktor Marian Łącz.

Teodor AniołaTeodor Anioła
FOT. PAP

Stadion warszawskiej Legii, 21 września 1952 roku. Biało-czerwoni pokonali wówczas w towarzyskim meczu NRD 3:0, a dwa gole – swoje jedyne w reprezentacji – strzelił napastnik Kolejarza Poznań, Teodor Anioła.

DIABEŁ SKACZE DO WARTY

 

Rok później „Diabeł”, „Ciapa” i „Kosiba” – bo takie boiskowe pseudonimy nosili członkowie tercetu ABC – drugi raz z rzędu wywalczyli dla Kolejarza miano trzeciej drużyny w Polsce. Anioła znów strzelił 20 goli – najwięcej wśród wszystkich piłkarzy ekstraklasy. Niestety, po sezonie supertrio się rozpadło, bo Białas doznał skomplikowanej kontuzji kolana i musiał zakończyć karierę. Drużyna wyraźnie straciła impet. W 1951 roku znalazła się w dolnej części tabeli, kończąc rozgrywki na ósmym miejscu. Prawy łącznik jednak nie odpuszczał i był przy tym regularny jak szwajcarski zegarek – trzeci raz został królem strzelców i trzeci raz z dorobkiem dwudziestu bramek.

Rok wcześniej, w maju, zadebiutował w reprezentacji, ale nie zrobił w niej wielkiej kariery. Zagrał w niej tylko siedem razem razy i nigdy w meczu o punkty. Jedyne dwa gole w koszulce z orłem na piersi strzelił w towarzyskim spotkaniu z NRD w Warszawie, wygranym 3:0. I właśnie przeciw tej reprezentacji wystąpił w kadrze narodowej po raz ostatni – we wrześniu 1954 roku (w Rostocku było 1:0 dla Polski). Wieść gminna niesie, że w drużynie nie chciał go Gerard Cieślik, który bał się, że Anioła będzie z nim rywalizować o rolę lidera. Bombardierowi z Poznania pozostała więc tylko lokalna sława.

A ta ciągle rosła w siłę. Jak wielką rolę odgrywał z ekipie z Dębca okazało się, gdy w połowie lat 50. klub znalazł się w głębokim kryzysie. Kolejarze notorycznie bronili się przed spadkiem i pewnie ani razu nie daliby rady się utrzymać, gdyby nie „Diabeł”.

30 sierpnia 1953 roku w meczu z Polonią Bytom (2:2) bramki dla poznaniaków zdobył Władysław Deska. Od tej pory aż do 17 kwietnia 1955 roku dla Lecha w lidze – z wyjątkiem pojedynczych trafień Floriana Wojciechowskiego, Kazimierza Wróbla i Zygfryda Słomy – gole strzelał tylko Anioła. To prawie 600 dni!

Fragment artykułu Antoniego Bugajskiego; „Przegląd Sportowy”; 18 kwietnia 2019 r.
SZEŚĆSET DNI KANONADY

Ostatecznie jednak znaleźli się na zapleczu ekstraklasy i wówczas „Diabeł” podjął zaskakującą decyzję o zmianie klubowych barw. Ogłosił, że przechodzi do Warty. Tego Kolejarze nie mogli mu darować.

Teodor AniołaTeodor Anioła
FOT. EAST NEWS

Rok 1958, Teodor Anioła (stoi trzeci od prawej) jeszcze w barwach Lecha. Kilka miesięcy później zdecydował się zmienić klubowe barwy na zielone, co nie wyszło mu na zdrowie.

OSTATNI POŁÓW

 

Działacze byli wściekli, bo Anioła miesiąc wcześniej złożył wniosek paszportowy i miał pojechać z drużyną na kilka meczów towarzyskich do Belgii. Nie zważając na jego zasługi dla klubu, wnieśli do PZPN protest, domagając się zawieszenia go w prawach zawodnika. Co więcej, kazali mu natychmiast opuścić służbowe trzypokojowe mieszkanie na Jeżycach. Zrobiło się nieprzyjemnie. Skończyło się na tym, że pół roku później „Diabeł” skruszony wrócił na stare śmieci. A w następnym sezonie pomógł Kolejarzom awansować do ekstraklasy, strzelając 12 goli.

Ostatni ligowy mecz rozegrał 14 maja 1961 roku, gdy miał 36 lat. Lech zremisował wówczas w Poznaniu z Cracovią 1:1. Po zakończeniu kariery zatrudnił się na kolei jako urzędnik, a przy okazji pracował jako trener z rezerwami Kolejorza. Lecz przede wszystkim wreszcie miał czas, aby w pełni oddać się swojej największej pasji – wędkarstwu. Wcześniej, gdy grał w piłkę, zawsze musiał mocno się nagimnastykować, by móc skoczyć nad rzekę lub jezioro.

Tego nigdy nie odpuszczał. W 1956 roku byliśmy z drużyną w Czechosłowacji, w Pieszczanach. Z mostu było widać, jak pływają półmetrowe ryby. Tubylcy łowią, a Teodor patrzy i aż go nosi. Nie wytrzymał. Poleciał do sklepu, kupił sprzęt i też łowił. Długo nic nie mógł złapać, choć od ryb było aż gęsto; inni wędkarze co chwila je wyciągali. Wołaliśmy do niego: „Teodor, pewnie ryby zauważyły, że nie jesteś tutejszy!”. Wszyscy się śmiali. Ale się zawziął, jak to on, i wreszcie zaczęły brać.

Były piłkarz Lecha Poznań, Henryk Pietrzak, w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”; 18 kwietnia 2019 r.
PAN JESTEŚ NIETUTEJSZY!

Brały tak do 1993 roku, gdy właśnie podczas wędkowania na Jeziorze Strykowskim legendarny napastnik Lecha nagle gorzej się poczuł, a potem stracił przytomność i już jej nie odzyskał. Zmarł, mając 68 lat. Dwie dekady później jego imieniem nazwano jedną z trybun stadionu przy Bułgarskiej. Patronami dwóch innych zostali Edmund Białas i Henryk Czapczyk. I odtąd znów są razem. Panowie ABC.

Teodor AniołaTeodor Anioła
FOT. PAP

W 2013 roku Teodor Anioła został jednym z patronów trybun Stadionu Miejskiego w Poznaniu. Obok niego uhonorowani zostali pozostali członkowie słynnego tercetu ABC, Edmund Białas i Henryk Czapczyk.