
Miedź i ŁKS były wymieniane przez ekspertów w gronie drużyn, które powinny włączyć się do walki o awans do PKO BP Ekstraklasy. Łodzianie marzyli o szybkim powrocie do elity. Sezon 2023/24 zakończyli na ostatnim miejscu w tabeli i po zaledwie roku wrócili na szczebel pierwszoligowy. Legniczanie natomiast pożegnali się z najwyższą klasą rozgrywkową 2 lata wcześniej – również po zaledwie rocznym pobycie. Początek sezonu 2024/25 w Betclic 1. Lidze wyglądał lepiej w wykonaniu Miedzi, która zgromadziła 4 punkty (wygrana, remis, porażka). ŁKS natomiast zdołał wywalczyć zaledwie 1 „oczko”, ale rozegrał o jedno spotkanie mniej (starcie 1. kolejki z Wisłą Kraków przeniesiono na 17 września). Po 4. serii gier ełkaesiacy nie poprawili dorobku, choć mieli kilka okazji, aby z Legnicy nie wracać na tarczy. O triumfie gospodarzy przesądziła akcja z 68. minuty. Benedik Mioč efektownie wymanewrował obrońców gości oraz bramkarza Łukasza Bombę, a następnie posłał piłkę do siatki.
95
M. Mansfeld
31
M. Abramowicz
30
K. Józefiak
98
K. Antonik
14
K. Drygas
70
J. Kaczemba
20
D. Tront
49
O. Szymoniak
28
B. Diallo
Mocno zdyscyplinowane taktycznie były oba zespoły. Sporo było jednocześnie okazji do zdobycia bramki zarówno dla piłkarzy trenera Ireneusza Mamrota, jak i łodzian. Szwankowała jednak skuteczność.
Kapitanowie obu drużyn – Pirulo z ŁKS-u (z lewej) i Krzysztof Drzazga z Miedzi – w towarzystwie arbitra głównego, Mateusza Piszczeloka.
To nie miał być łatwy mecz i tak nie był. ŁKS postawił twarde warunki gry i detale zaważyły na tym, która z drużyn sięgnęła po wygraną.
Drużyna prowadzona przez trenera Jakuba Dziółkę rozegrała trzy spotkania w pierwszej lidze i ma na koncie ledwie punkt. Coś nam się wydaje, że działacze już zaczynają się rozglądać, kto by tu następny? Niestety, widać, że ta ekipa nie ma zupełnie mocy, a ofensywa oparta na długich wyrzutach piłki z... autu nie pasuje do standardów nowoczesnego futbolu! Kolejny raz zagraniczne wzmocnienia Łódzkiego Klubu Sportowego wołają o pomstę do nieba. Czyżby w okolicy nie było piłkarzy o podobnych umiejętnościach? I tyko znów kibiców żal…
Byliśmy świadkami dobrego widowiska. Odnieśliśmy skromne zwycięstwo, natomiast na boisku działo się dużo, oba zespoły chciały grać w piłkę, dużo faz przejściowych i wyjść spod pressingu. Cieszy zwycięstwo i nasze zaangażowanie.
Wynik jest dla nas dużym rozczarowaniem. Przed przerwą dobrze graliśmy bez piłki, w obronie wysokiej, poza tym kilka szans na to, żeby zachować się lepiej w polu karnym Miedzi. W drugiej połowie zabrakło nam konsekwencji w wysokiej obronie i Miedź radziła sobie dzięki temu lepiej. Plan na mecz nie został zrealizowany.
Niedługo po rozpoczęciu drugiej połowy chorwacki pomocnik po raz pierwszy postraszył bramkarza łodzian. W polu karnym dopadł do wybitej przez jednego z graczy ŁKS-u piłki, po czym huknął z woleja. Wtedy szczęście dopisało jeszcze Łukaszowi Bombie, bo futbolówka nieznacznie minęła słupek. Jednak w 68. minucie Benedik Mioč już się nie pomylił. Nie dość, że z łatwością ograł Leventa Gülena, to „rozbroił” też Bombę. Położył bramkarza na murawie i oddał strzał. Mimo iż pomiędzy słupkami znalazło się nagle trzech ełkaesiaków, piłka wylądowała w siatce. Efektowna akcja i równie efektowny gol. Jednak zawodnik łodzian zasłużył na słowa uznania. Gdyby nie kilka jego udanych parad, Miedź wygrałaby to spotkanie wyżej.