Blisko ćwierć wieku czekali piłkarze Legii na ponowny udział w Pucharze Europy (od 1992 roku przemianowanym na Ligę Mistrzów). Ostatni raz stołeczny zespół grał w tych rozgrywkach… w 1971 roku. Wojskowi zmierzyli się wówczas w dwumeczu z Atlético Madryt (0:1 i 2:1). Przez kolejne lata Legia – mimo wielu świetnych piłkarzy w składzie – nie była w stanie sięgnąć po mistrzostwo Polski. Sztuka ta udała się dopiero w 1994 roku, gdy zespół przejął Paweł Janas (rok wcześniej pracował w klubie w roli asystenta Janusza Wójcika, legioniści wygrali ligę, ale w związku z podejrzeniem o ustawienie dwóch spotkań – Wisły Kraków z Legią i ŁKS-u Łódź z Olimpią Poznań, tytuł został im odebrany przez PZPN, a przyznany Lechowi Poznań). Starcie z Hajdukiem w eliminacjach Champions League było więc dla stołecznej drużyny wydarzeniem szczególnym. Do pełni szczęścia zabrakło tylko zwycięstwa. Chorwacki zespół wygrał po bramce Milana Rapaicia i przed rewanżem w Splicie znalazł się w dużo korzystniejszej sytuacji.
15
J. Zieliński
Pierwszy kibic pojawił się na trybunach stadionu przy ul. Łazienkowskiej ponoć już w samo południe. Przyznajemy, nie byliśmy, nie sprawdziliśmy. Kiedy jednak zameldowaliśmy się na obiekcie dwie godziny przed rozpoczęciem potyczki Legii z Hajdukiem Split, swoją obecność akcentowało przynajmniej 3 tysiące entuzjastów stołecznej jedenastki.
To miało być wielkie piłkarskie święto w Warszawie. Po 23 latach Legia ponownie zagrała w rozgrywkach Pucharu Mistrzów (w tym przypadku – w rundzie wstępnej). Powrót nie okazał się szczęśliwy, bowiem Wojskowi musieli uznać wyższość Hajduka Split (białe koszulki).
„Kochamy cię, dumo Polski” – można przeczytać na jednym z transparentów na stadionie warszawskim przy Łazienkowskiej. Niestety, napis ten nie był inspiracją dla Legii. Mecz o wielką stawkę, jaką są ogromne pieniądze w Lidze Mistrzów, sparaliżował legionistów. W pierwszej połowie Chorwacji przeprowadzili jedną jedyną naprawdę groźną akcję i zdobyli bramkę. Stuprocentowa skuteczność!
Oto jedna z najlepszych okazji Legii w pierwszej połowie. Lewą stroną przedarł się Wojciech Kowalczyk, wbiegł w pole karne, ograł Damira Vuicę (nr 7), ale posłał piłkę obok bramki strzeżonej przez Tončiego Gabricia.
Stara piłkarska maksyma mówi: jeśli potrafisz dobrze grać w piłkę, możesz wygrać mecz nie biegając. Ale jeśli umiesz grać tylko trochę, a chcesz zwyciężać, do szatni powinieneś wrócić na czworakach… Tak wracać powinni piłkarze Legii.
Legia po stracie gola zaatakowała. Dobrą okazję miał nowy nabytek Wojskowych Piotr Mosór. Jego strzał zdołał jednak obronić bramkarz Hajduka Tonči Gabrić.
Hajduk w Warszawie okazał się zespołem lepszym, ale nie na tyle, żeby legioniści nie mogli myśleć o pokonaniu go w rewanżu. Muszą jednak zagrać inaczej, a przede wszystkim waleczniej. Piłkarsko są od Chorwatów gorsi, pozostaje im więc jedno: walka. Walka aż do utraty tchu!
Dla urodzonego w Makowie Podhalańskim obrońcy było to pierwsze spotkanie w barwach Legii w europejskich pucharach. Zawodnik, który do klubu z Warszawy przyszedł z Ruchu Chorzów, wystąpił w spotkaniu z Hajdukiem nieco z konieczności. Piotr Mosór zastąpił na prawej stronie trzyosobowego bloku defensywnego Zbigniewa Mandziejewicza, który wracał do zdrowia po operacji. „Ino” – bo takie pseudonim nosił – nie mógł być zadowolony ze swojego występu. To on nie upilnował w polu karnym Milana Rapaicia i pozwolił mu na oddanie strzału, który zakończył się utratą gola przez Legię. Później Mosór próbował odkupić winy i pokonać bramkarza Hajduka, ale albo Tonči Gabrić był na posterunku, albo uderzenia były niecelne. „Ino” był zawodnikiem charakternym, słynął z ostrej gry, ale za to kochali go fani z Łazienkowskiej. W stolicy grał do końca 1999 roku. W ślady ojca poszedł jego syn Ariel, który również został piłkarzem.
„Moka” był wychowankiem Hajduka. W juniorach tego klubu prezentował się na tyle dobrze, że do pierwszego zespołu trafił już jako 18-latek. Debiutancki sezon w seniorach zakończył z 7 trafieniami, czym walnie przyczynił się do awansu Hajducich do mistrzostwa Chorwacji. Ivica Mornar pomógł również swojemu klubowi zakwalifikować się do fazy grupowej Ligi Mistrzów. W spotkaniu z Legią w Warszawie zaliczył asystę przy golu Milana Rapaicia. „Moka” grał w Splicie do 1995 roku. Przez ten czas zdołał wywalczyć z Hajdukiem dwa tytuły mistrzowskie. Potem ruszył na podbój Europy – grał w Niemczech, Hiszpanii, Belgii, Anglii i Francji. Mornar występował też w reprezentacji Chorwacji, ale nigdy nie był kluczową postacią w kadrze. Zaliczył w niej 22 mecze i strzelił zaledwie 1 gola. Zwieńczeniem kariery w Hrvatskiej było Euro 2004. Po ME zagrał w drużynie narodowej jeszcze tylko dwa razy.
► 406. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► Dziewiąty mecz klubu z Polski w Lidze Mistrzów
► 76. mecz Legii w europejskich pucharach
► 10. porażka Legii w 1/16 finału europejskich pucharów
► 10. gol stracony przez Legię w 1/16 finału europejskich pucharów na własnym boisku
► Trzecia, kolejna porażka polskiego klubu w Lidze Mistrzów
► Czwarty, kolejny mecz polskiego klubu w Lidze Mistrzów ze straconą bramką
► 25. mecz Legii w europejskich pucharach bez zdobytej bramki
► 30. mecz Legii w europejskich pucharach ze straconą dokładnie 1 bramką
► 10. mecz Legii w europejskich pucharach na własnym boisku bez zdobytej bramki
► 20. mecz Legii w europejskich pucharach na własnym boisku ze straconą bramką
► 20. mecz Legii w 1/16 finału europejskich pucharów ze straconą bramką
► Historyczny, pierwszy mecz Legii w LM
► Pierwszy mecz polskiego klubu w Lidze Mistrzów na własnym boisku ze straconą dokładnie 1 bramką a zarazem pierwsza porażka w rozmiarze 0:1
► Pierwszy mecz polskiego klubu w 1/16 finału LM ze straconą dokładnie 1 bramką a zarazem pierwsza porażka w rozmiarze 0:1
► Trzeci mecz polskiego klubu w 1/16 finału LM na własnym boisku, trzeci bez remisu i pierwsza porażka
► Pierwszy mecz polskiego klubu w 1/16 finału LM na własnym boisku bez zdobytej bramki