Jest rok 1998. Na pokładzie samolotu Polskich Linii Lotniczych LOT lecącego z Warszawy do Tel Awiwu są aż trzy piłkarskie reprezentacje Polski. Seniorska Janusza Wójcika, młodzieżowa Pawła Janasa i kobieca, której trenerem był wówczas Władysław Szyngiera. To pierwsza i jak na razie jedyna taka podróż w historii polskiego piłkarstwa.
– Ale zanim wszyscy wzbili się w powietrze, musieli trochę na nas poczekać – wspomina po latach Anastazja Kubiak. – Wspólnie z Grażyną Palus i Anią Serocką leciałyśmy z Frankfurtu i pechowo nasz lot dość znacznie się opóźnił. – Cholera, przecież nie będą na nas czekać i taki fajny wyjazd przejdzie nam koło nosa. Kiedy na Okęciu dowiedziałyśmy się, że reszta ekipy jednak czeka, kamień spadł mi z serca. Po wejściu na pokład dostałyśmy brawa. Piłkarze żartowali, że bez takich gwiazd, jak my nigdzie by się nie ruszyli.
Piłkarki na mecze docierały przeważnie autokarami, ale w Izraelu, gospodarze, na swoje nieszczęście, wpadli na pomysł, aby przed spotkaniem panów, zagrały panie. Stało się więc jasne, że najprościej będzie zapakować trzy drużyny do jednego środka transportu. Ostatnie wolne miejsca zajęły dwa kolorowe ptaki polskiego dziennikarstwa sportowego - Janusz Atlas i Paweł Zarzeczny. Można było ruszać w drogę. Za kilka dni Atlas nada z Tel Awiwu relację, którą zatytułuje “Dramat Gan”.
Nie były to na pewno najlepsze czasy dla polskiego futbolu. Te miały nadejść już niedługo. Reprezentacyjną karierę rozpoczął wówczas Jerzy Dudek, który zastąpił po przerwie Adama Matyska, ale na niewiele się to zdało. Miejscowi wygrali 2:0, a na kadrę Wójcika posypały się gromy. Polki były natomiast faworytkami, ale nikt też nie spodziewał się, że mecz zakończy się aż taką deklasacją przeciwniczek. Rywalki dopiero zaczynały tworzyć swoją reprezentację, podczas gdy biało-czerwone były już ukształtowaną, całkiem niezłą drużyną.
Przypomnijmy, że UEFA prowadziła wówczas kobiece rozgrywki dość skomplikowanym systemem zbliżonym do tego, który obowiązywał w hokeju na lodzie. Dywizja B, w której grały zawodniczki Szyngiery, była drugim poziomem rozgrywkowym w Europie. Aby awansować do elity należało pokonać Białoruś, Irlandię i Walię oraz wygrać baraż rozgrywany systemem mecz i rewanż z najsłabszą ekipą z grona najlepszych, czyli jak się później okazało - ze Szwajcarią. W połowie batalii Polki były na dobrej drodze do osiągnięcia celu. W swoim składzie miały chociażby grające już w bardzo silnych niemieckich klubach - Jolantę Nieczypor z FCR Duisburg czy Martę Otrębską i Marię Makowską z Turbine Poczdam.
Wycieczka nad Morze Martwe przed dwumeczem Izrael – Polska.
Po przylocie drużyny zostały rozdzielone. Panowie zamieszkali w dwóch różnych hotelach w Tel Awiwie, panie pojechały do Netanji. Mieści się tam zbudowany w 1957 roku nad Morzem Śródziemnym Wingate Institute. Olbrzymi ośrodek, gdzie trenują sportowcy i… żołnierze. Na jego terenie zlokalizowany jest na przykład stadion rugby, na którym występuje reprezentacja narodowa. Kadrowiczki zatrzymały się tam na dziesięciodniowe zgrupowanie, będące czymś w rodzaju podziękowania od władz piłkarskich za dobre wyniki osiągnięte przez zespół. Oprócz treningów na doskonale przygotowanych obiektach był czas na zwiedzanie Jerozolimy czy wycieczkę nad Morze Martwe. Zawodniczki miały nawet swojego przewodnika, który podczas podróży autokarem dużo opowiadał o Izraelu. – Rano budziły nas jakieś bojowe okrzyki, odgłosy musztry. Okolica była piękna, ale ktoś wyrwany z głębokiego snu mógł pomyśleć, że znalazł się na wojnie – opowiada napastniczka Marta Otrębska.
Zresztą konotacje z wojskiem wcale nie ograniczały się tylko do żołnierskich apeli. W Izraelu służba wojskowa jest obowiązkowa dla kobiet i mężczyzn. Tak naprawdę tylko to stanowiło pewnego rodzaju ciekawostkę w kontekście zbliżającego się spotkania. – Wiedziałyśmy, że zagramy z zespołem stworzonym z dziewczyn wcielonych do armii – mówi stoperka Jolanta Cubała. – Nie wiedziałyśmy, jak będą się zachowywać na boisku. Czy zagrają ostro? Jak zareagują na tracone bramki? Trudno jednak stwierdzić, aby którakolwiek z nas miała przed tym meczem obawy.
– Kiedy zobaczyłam murawę, o mało się nie rozpłakałam, bo nie mogła grać przez kontuzję. Nigdy w życiu nie grałam na tak dobrej nawierzchni i to na takim wspaniałym stadionie. My występowałyśmy na obiektach, które, mówiąc dyplomatycznie, były co najwyżej kameralne – wspomina dzień meczu Tokarska. – Ten wyjazd z każdej strony był dla nas szokiem. Zobaczyłyśmy chociażby, jak dużym zainteresowaniem cieszyli się piłkarze. Ilu dziennikarzy śledziło, co robią każdego dnia, podczas gdy na naszych meczach przeważnie hulał wiatr.
– Mimo wszystko spodziewałem się, że Izraelki postawią trochę trudniejsze wymagania – wspomina Władysław Szyngiera. – Nasza drużyna wyszła na ten mecz maksymalnie skoncentrowana, a kilkunastotysięczny tłum dodatkowo ją zmotywował. Gra i wynik przeszły nasze najśmielsze oczekiwania.
Czas wolny przed dwumeczem pozwolił na zrobienie pamiątkowych zdjęć z Izraela.
Po 21 minutach gry było 3:0. Do przerwy 7:0. Marta Otrębska strzeliła w tym meczu sześć goli. Zdobyła prawie tyle bramek, co reszta zespołu, bo mecz zakończył się totalną demolką, 13:0. Najwyższe zwycięstwo w historii kobiecej reprezentacji Polski stało się faktem. – Nie udało im się oddać celnego strzału, nie pamiętam już, ile razy przeszły z piłką przez linię środkową boiska, ale nie zdarzało się to często – podsumowuje Cubała. – Czy były załamane? – zastanawia się Otrębska – Nie płakały, przecież w końcu były na służbie – dodaje strzelczyni sześciu goli. – Mecz oglądali nasi piłkarze. Szczerze mówiąc, bardziej zapamiętałam ich reakcje niż to, co się działo z rywalkami. Paweł Janas bardzo się cieszył z naszego sukcesu. „Marta, zabieramy cię ze sobą! Zaraz grasz drugi mecz”.
W nagrodę za doskonałą postawę na boisku Otrębska otrzymała na pamiątkę swój strój meczowy. Także cały sprzęt, który dostała na zgrupowanie, mogła sobie zatrzymać. – Do domu wróciłam objuczona jak wielbłąd – dodaje. – Cieszyłam się, choć torba była większa ode mnie.
Kibice pożegnali piłkarki brawami, choć nie takiej przystawki spodziewali się przed głównym daniem wieczoru. – Działacze z Izraela mieli nawet pewien… żal? – zastanawia się po latach Szyngiera. – Ale co mieliśmy zrobić? Każdy grał, jak potrafił i drugiej połowy nie mieliśmy zamiaru odpuszczać.
Nazajutrz czytelnicy katowickiego „Sportu” mogli przeczytać relację z obu meczów pod wszystko mówiącym tytułem: „Otrębska za Juskowiaka”, któremu, podobnie jak i całej drużynie Wójcika, poszło wtedy jak po grudzie. – Dwa dni później zagraliśmy z nimi jeszcze raz. Skończyło się na 3:0, ale sędzia szybko pokazał Grażynie Palus czerwoną kartkę, choć nie było żadnego brutalnego faulu. Przyjęliśmy to ze spokojem. Gra przynajmniej trochę się wyrównała – podsumowuje Szyngiera.
W zbiorach Władysława Szyngiery ten proporczyk zajmuje szczególne miejsce. Co ciekawe znajdują się na nim głównie podpisy reprezentantek Izraela.
3 marca 1998 roku o piątej rano z Tel Awiwu do Warszawy wystartował samolot z kobiecą reprezentacją Polski, która nigdy wcześniej, ani jak do tej pory nigdy później, nie strzeliła rywalkom aż tylu goli. W lecie na piłkarki czekało dokończenie gier eliminacyjnych. Udało się pokonać wszystkie przeciwniczki. Walię - 5:1, Irlandię 3:0, Białoruś 3:1. Kiedy wydawało się, że wygranie baraży z Helwetkami jest możliwe, rzeczywistość przyniosła spory zawód. W Ostrowcu Świętokrzyskim polski zespół stworzył sobie mnóstwo sytuacji, ale żadnej nie wykorzystał. Szwajcaria miała tylko jedną okazję. Porażki 0:1 u siebie i 0:4 na wyjeździe pozbawiły szans awansu do grona najlepszych drużyn Starego Kontynentu. Niedługo później Władysław Szyngiera zrezygnował z prowadzenia reprezentacji. Piłkarki mocno to przeżyły. Do dziś podkreślają, że był to trener, który walczył o nie jak nikt wcześniej.
bramki: Otrębska: 11’, 27’, 36’, 43’, 72, 79’ Szondermajer: 14’, 34’, 84’, Leonowicz: 21’, 64’, Serocka 55’, Kubiak 59’
Skład reprezentacji Polski: Agnieszka Gajdecka – Hanna Serocka, Jolanta Cubała, Agnieszka Drozdowska (86. Beata Bąk), Anna Kijas (46. Izabela Kachnowicz) - Beata Mociak (46. Grażyna Palus), Anastazja Kubiak, Agnieszka Szondermajer, Maria Makowska - Marta Otrębska, Agnieszka Leonowicz (65.Mariola Silwończyk)
ławka rezerwowych: Joanna Tokarska, Monika Grygorowicz
trener: Władysław Szyngiera
AUTOR: Adam Drygalski