Alojzy ŁyskoAlojzy Łysko
KronikiSiła spokoju
Siła spokoju
Autor: Krzysztof Jaśniok
Data dodania: 14.04.2021
Źródło: www.slzpn.plŹródło: www.slzpn.pl

Niespotykanie spokojny człowiek – tak o nim mówiono. To właśnie ta cecha charakteru pomogła mu jakoś ułożyć sobie relacje z Ryszardem Trzcionką i Marianem Dziurowiczem – dwoma kontrowersyjnymi działaczami, którzy byli patronami jego kariery: najpierw piłkarskiej, potem trenerskiej. 22 marca 2021 roku zmarł Alojzy Łysko – twórca sukcesów katowickiego GKS-u. Trzy tygodnie później miał świętować 86. urodziny.

Piłkę zaczął kopać zaraz po wojnie, najpierw w swoich rodzinnych Szopienicach. Gdy miał 19 lat, przeniósł się do pobliskich Siemianowic. Z początku zapowiadał się na niezłego napastnika, strzelając gola za golem na boiskach trzeciej ligi. W 1959 roku na jego snajperskie umiejętności zwrócili uwagę działacze Ruchu i zaproponowali mu przeprowadzę na Cichą. Tam zdążył nawet zagrać kilka razy w ataku z kończącym karierę Gerardem Cieślikiem, ale po pewnym czasie – w dość przypadkowych okolicznościach – został przekwalifikowany na lewego defensora.

W 1960 roku obrońca Hubert Pala pojechał na olimpiadę do Rzymu. Ruch akurat rozgrywał sparing z MTK Budapeszt i trener nie miał kogo wystawić na jego miejsce. Padło na mnie. Akurat pilnowałem skrzydłowego Károly Sándora, ówczesną gwiazdę węgierskiej piłki [uczestnika MŚ 1958 i 1962 – przyp. red.]. Tak dobrze mi szło, że Sándor został zdjęty z boiska. Kiedy Hubert wrócił z olimpiady, odzyskał miejsce, ale już w 1961 roku zerwał ścięgno Achillesa. I tak wskoczyłem na jego miejsce na stałe.

Alojzy Łysko w rozmowie z Pawłem Czado; sport.pl; 10 grudnia 2004 r.
OBROŃCA Z MUSU

W 1960 roku, jeszcze w roli wchodzącego z ławki, Łysko zdobył swój jedyny w piłkarskiej karierze tytuł mistrza Polski. Do historii przeszedł jego popis w meczu z Polonią Bydgoszcz, gdy w ciągu dwóch minut strzelił dwa gole, ustalając wynik na 2:0. Cztery lata później zadebiutował w reprezentacji – i był to dla niego też jedyny w niej występ. 10 maja w Krakowie biało-czerwoni zmierzyli się towarzysko z Irlandią i wygrali 3:1. Obok niego na boisko wybiegli wówczas m.in. Stanisław Oślizło, Jerzy Wilim i Zygfryd Szołtysik.

Alojzy ŁyskoAlojzy Łysko
FOT. 400MM.PL

Alojzy Łysko podczas obchodów 50-lecia GKS-u Katowice. Tego dnia przyznano mu tytuł najlepszego trenera w historii klubu.

SAMOKRYTYKA U TRZCIONKI

 

W Ruchu przez lata pełnił funkcję kapitana. W 1967 roku nieoczekiwanie popadł jednak w konflikt z wszechmocnym prezesem klubu, a jednocześnie ówczesnym wiceministrem hutnictwa Ryszardem Trzcionką. Działacz, który wcześniej wiele razy podkreślał zasługi Łyski dla Niebieskich, wściekł się po przegranym 0:1 ligowym meczu z Cracovią i oskarżył go o sprzedanie spotkania. Jedyna bramka padła bowiem z karnego, po faulu lewego obrońcy na Krzysztofie Hausnerze.

Sprawa była mocno dęta, bo Pasy nie miały już szans na utrzymanie w ekstraklasie i zdobycie dwóch punktów niewiele im dało. Prezes potrzebował jednak kozła ofiarnego, na którego zrzuci winę za przegrany wyścig o mistrzostwo Polski. Padło na kapitana. Łysko został odsunięty od drużyny, a działacze skierowali do PZPN pismo z żądaniem zawieszenia go na trzy lata w prawach zawodnika. Jego kopię wręczyli mu osobiście tuż po zakończeniu sezonu. „To pismo do dziś trzymam w domu na pamiątkę. Teraz śmiać mi się chce, jak je czytam. Wtedy jednak nie było mu do śmiechu. Nachodziłem się do Trzcionki, musiałem złożyć samokrytykę. W końcu zrozumiał swój błąd, wycofał wniosek o dyskwalifikację i łaskawie zezwolił mi na grę w innym klubie” – wspominał po latach.

Alojzy ŁyskoAlojzy Łysko
FOT. EAST NEWS

Zarówno jako piłkarz, jak i trener Alojzy Łysko pracował głównie na Śląsku. Podczas szkoleniowej kariery zdarzało mu się jednak opuszczać rodzinne strony. Kilka lat spędził we Wrocławiu, Lubinie i Krakowie.

Z Cichej przeniósł się na Bukową, gdzie spędził ostatnie lata kariery. Miał wówczas 32 lata i cieszył się wielkim szacunkiem nowych kolegów. Tak dużym, że ci z początku traktowali go bardziej jak ojca, farorza, trenera niż kolegę z boiska. Wśród nich był stawiający wówczas pierwsze kroki w dorosłym futbolu Franciszek Sput – później jeden z najlepszych bramkarzy w historii GKS-u.

Wchodzę na boisko, zaczynamy grać, a ja co chwila zwracam się do Alojzego tak jak w domu dobrze wychowany syn powinien się zwracać z najwyższym szacunkiem do ojca albo do matki, czyli na „wy”. Alojz popatrzył raz, drugi raz, aż w końcu podbiegł do mnie i krzyczy: „Przestań się wygłupiać, gramy w jednej drużynie, gadaj do mnie normalnie”. Ma być na „ty”, to było na „ty”. Przemogłem się, ale szacunek nigdy do niego mi nie minął.

Franciszek Sput, wypowiedź pochodzi z artykułu Antoniego Bugajskiego, „Przegląd Sportowy”, 25 marca 2021 r.
GADAJ DO MNIE NORMALNIE!

Ze Sputem Łysko zagrał w 1970 roku w pamiętnym dwumeczu z Barceloną w Pucharze Miast Targowych. U siebie katowiczanie przegrali 0:1, ale w rewanżu sensacyjnie prowadzili 2:0 po golach Gerarda Rothera i Jerzego Nowoka. Skończyło się jednak zwycięstwem Blaugrany 3:2, która awansowała do następnej rundy. Trzy lata później zawiesił buty na kołku i postanowił zostać trenerem.

Alojzy ŁyskoAlojzy Łysko
FOT. 400MM.PL

Luty 2014 roku. Alojzy Łysko (po lewej) podczas rozmowy z pierwszym prezesem GKS-u Katowice Bronisławem Lisieckim.

NA TRENERSKIEJ KARUZELI

 

Pracę w roli szkoleniowca zaczął wtedy, gdy swoją selekcjonerską przygodę zakończył Kazimierz Górski, czyli w 1976 roku. Najpierw bez większych sukcesów prowadził BKS Stal Bielsko-Biała, potem Sarmację Będzin. Kto wie, jak skończyłaby się jego trenerska kariera, gdyby pod koniec lat 70. roli swojego asystenta nie zaproponował mu Hubert Kostka. Mistrz olimpijski z Monachium szukał człowieka, który pomoże mu zbudować silną drużynę w Bytomiu. To był strzał w dziesiątkę. Już w 1980 roku obaj świętowali z Szombierkami sensacyjne zdobycie tytułu mistrza Polski.

Jako pierwszy trener zadebiutował w ekstraklasie trzy lata później, ale w Ruchu nie zagrzał długo miejsca. W 1985 roku po raz kolejny przeniósł się z Cichej na Bukową, gdzie pracę zaproponował mu Marian Dziurowicz. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W lidze katowiczanie zajęli wysokie piąte miejsce, a przy okazji dotarli do finału Pucharu Polski. Spotkanie, rozegrane 1 maja na Stadionie Śląskim, zakończyło się sensacyjnym zwycięstwem GieKSy nad Górnikiem Zabrze – świeżo upieczonym mistrzem kraju. Drużyna Łyski wygrała 4:1, a hat-trickiem popisał się Jan Furtok.

Skrót meczu

Rok później Katowice znów awansowały do finału, ale tym razem musiały uznać wyższość Śląska Wrocław, który wygrał po serii rzutów karnych. Po meczu głośno było o tym, że kapitan GieKSy Krzysztof Zając nakazał trenerowi wykreślić go z listy zawodników, którzy będą strzelać jedenastki. Wtedy znów dał o sobie znać trudny charakter jednego z piłkarskich działaczy.

Usłyszałem od prezesa Dziurowicza, że skoro piłkarze odmawiają strzelać karnych, to nie mam autorytetu. I zwolnił mnie z pracy. Cztery lata później zadzwonił i zapytał, czy wrócę. Zgodziłem się. Na początku znów wszystko szło jak z płatka. Zdobyliśmy Puchar Polski, potem wicemistrzostwo i Superpuchar. Ale Dziurowiczowi to nie wystarczyło. Tym razem zostałem zwolniony, bo prezes uznał, że trzeba poszukać nowych trendów za granicą. Zastąpił mnie Austriak Adolf Blutsch. Jednak nie mam do niego żalu. Dziś takich działaczy ze świecą szukać. Lata na Bukowej wspominam jako wyjątkowe.

Alojzy Łysko w rozmowie z Pawłem Czado; sport.pl; 10 grudnia 2004 r.
TAKICH ZE ŚWIECĄ SZUKAĆ

W latach 90. kręcił się jeszcze na trenerskiej karuzeli, prowadząc m.in. piłkarzy Górnika Zabrze i Cracovii, ale z początkiem nowego wieku usunął się w cień. Trochę z sentymentu, a trochę „aby całkiem nie zardzewieć” pracował jeszcze w klubach niższych klas w Łaziskach Górnych, Łabędach i Siemianowicach. W ostatnim z tych miast dożył sędziwej emerytury i tam też został pochowany na cmentarzu przy Parafii Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Solidarnie żegnali go kibice GieKSy, Ruchu i ukochanej Siemianowiczanki.

Alojzy ŁyskoAlojzy Łysko
FOT. EAST NEWS