Dla obrońców rywali rzeczywiście był „Iwanem Groźnym”. Niesamowity instynkt strzelecki sprawiał, że bramki zdobywał z zadziwiającą łatwością i regularnością. Zawsze wiedział jak się ustawić w polu karnym, tak by piłka trafiła właśnie do niego. A to cecha znakomitych napastników. Takim był bez wątpienia Andrzej Iwan. Dwukrotnie pojechał na mistrzostwa świata. Na mundialu w Argentynie (1978) został najmłodszym uczestnikiem turnieju, a z Hiszpanii (1982) wrócił z medalem za 3. miejsce. W drużynie narodowej rozegrał 29 spotkań i strzelił 11 goli. M. in. jego dwa trafienia zadecydowały o zwycięstwie biało-czerwonych w towarzyskim meczu z Hiszpanią (2:1) w 1980 roku. To wciąż nasza jedyna wygrana z reprezentacją tego kraju. Trudno uwierzyć, że nie ma Go już wśród nas. 27 grudnia 2022 roku Andrzej Iwan zmarł w wieku 63 lat.
Do historii przeszedł przede wszystkim jako świetny piłkarz, który z różnych powodów nie wykorzystał ogromnego talentu. Był na dwóch mundialach. W Argentynie (1978) biało-czerwoni zajęli piąte miejsce, ale już z Hiszpanii (1982) przywieźli medal. To sukcesy, które dla Iwana miały cierpki smak.
Do Argentyny pojechał w roli „cudownego dziecka polskiego futbolu”. To, że znajdzie się w kadrze Jacka Gmocha, nie było niespodzianką. Nie zagrał wprawdzie w żadnym meczu kontrolnym, ale tylko ze względów regulaminowych. Zgodnie z przepisami nie mógłby wtedy wystąpić w rozegranych w Polsce tuż przed mundialem mistrzostwach Europy do lat 18. Drużyna prowadzona przez Edmunda Zientarę zdobyła brąz, a Iwan z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku poleciał do Argentyny. Miał 18 lat i został najmłodszym uczestnikiem turnieju. Wszedł w trakcie meczu z Tunezją, a później rozpoczął w wyjściowej jedenastce starcie z Meksykiem. I tyle było tego grania. Nikogo nie olśnił, nikogo nie zachwycił.
„Za mną był ciężki, jak dla młodego chłopaka, sezon ligowy, przedłużony rozgrywkami juniorskimi; wydaje mi się, że nie byłem optymalnie przygotowany. Może dlatego zagrałem tak niedużo na tamtych mistrzostwach*” – przyznał samokrytycznie.
Cztery lata później leciał do Hiszpanii w zupełnie innej roli. Już nie „żółtodzioba”, a jednego z liderów kadry Antoniego Piechniczka. Bolesne rozczarowanie przyszło w drugim meczu. Bolesne dosłownie i w przenośni.
„Kontuzję mięśnia złapałem już w marcu. Pomimo tego urazu, dość poważnego, grałem praktyczne całą ligę, można powiedzieć, jedną nogą, bez przyspieszenia. To była kontuzja typowo lekkoatletyczna. Przed samym mundialem dostawałem zastrzyki. Lekarz zapewniał mnie, że są to tylko witaminy, tymczasem potem okazało się, że były to blokady. Działo się tak dlatego, że trener Piechniczek bardzo na mnie liczył, byłem w świetnej formie. Chociaż nie byłem w najwyżej formie fizycznej, to w sparingach prezentowałem się dobrze, badania wydolnościowe też miałem na najwyższym poziomie. Trener nie wyobrażał sobie wtedy reprezentacji beze mnie. Właściwie to już w pierwszym meczu (z Włochami – przyp. red.) doznałem kontuzji, ale jeszcze nie wyglądało to tak strasznie. Dostałem trzy dni wolnego, do meczu z Kamerunem, znowu dostałem serię zastrzyków. Wychodząc na rozgrzewkę nie czułem bólu, tymczasem okazało się, że ten mięsień targał się, targał, aż wreszcie w 20. minucie meczu z Kamerunem po prostu nie wytrzymał. Dla mnie w tym momencie skończyły się mistrzostwa” – wspominał po latach.
ZOBACZ STRONĘ MISTRZOSTW ŚWIATA 1982
Dwaj piłkarze Wisły Kraków, którzy mundial'82 obejrzeli głównie z trybun. Andrzej Iwan (z lewej) urazu doznał w drugim meczu grupowym. Piotr Skrobowski już do Hiszpanii przyjechał z kontuzją i w ogóle nie zagrał w turnieju.
W reprezentacji Polski Iwan zagrał w 29 spotkaniach i strzelił 11 goli. Prze dziewięć lat (1976-85) był zawodnikiem Wisły Kraków, z którą zdobył mistrzostwo Polski (1978) i awansował do ćwierćfinału Pucharu Europy (sezon 1978/79). Później przeszedł do Górnika Zabrze. Ze śląskim klubem trzykrotnie świętował tytuł najlepszej drużyny w kraju. Z powodzeniem występował także za granicą: w niemieckim VfL Bochum i greckim Arisie Saloniki. Po zakończeniu kariery najpierw próbował sił jako szkoleniowiec (był m. in. asystentem Adama Nawałki w Wiśle Kraków i Zagłębiu Lubin), a później został cenionym telewizyjnym ekspertem i komentatorem. Andrzej Iwan zmarł 27 grudnia 2022 roku w Krakowie. Miał 63 lata.
* Wszystkie cytaty pochodzą z wywiadu Marcina Górskiego z Andrzejem Iwanem zamieszczonego na stronie wisla.krakow.pl w 2006 roku.