Mistrz Polski, król strzelców ekstraklasy, zdobywca Pucharu Polski, niespełniony w reprezentacji. Urodzony na Śląsku, uwielbiany również w Łodzi. Dla kibiców GKS-u Katowice i Widzewa po prostu legenda. O kim mowa? Oczywiście o Marku Koniarku, który obchodzi właśnie 61. urodziny.
Nie należał do wirtuozów, ale zawsze był niezwykle skuteczny. To właśnie z perfekcyjnego wykańczania akcji zapamiętali go fani w całej Polsce. Początki kariery Koniarka to występy w Siemianowiczance. To tam urodzony w Katowicach zawodnik spędził kluczowe lata kariery juniorskiej. Do dorosłego futbolu wkroczył w Bytomiu, choć jak sam wspomina, dla młodego chłopaka było to raczej twarde zderzenie z piłkarską rzeczywistością.
Ciężka praca dała jednak spodziewane efekty. Po dwóch latach w Bytomiu Koniarek trafił do GKS-u, gdzie jego kariera nabrała rozpędu. Przy Bukowej spędził cztery lata. Rozegrał ponad 100 spotkań, zdobywając 29 bramek. Dziś jest w jedenastce wszech czasów śląskiego klubu. W tamtym czasie sięgnął po pierwsze trofeum w karierze – Puchar Polski w 1986 roku. Dobra gra zaowocowała wyjazdem do Niemiec, ale wcześniej przyniosła realizację marzeń każdego młodego zawodnika.
Koledzy z GKS-u Katowice i reprezentacji Polski. Marek Koniarek (po prawej) zadebiutował w kadrze 12 listopada 1986 roku w meczu z Irlandią w Warszawie. Jan Furtok rozgrywał wówczas siódme spotkanie w drużynie narodowej.
Wyróżniający się w Katowicach piłkarz znalazł się w kręgu zainteresowań selekcjonera. Wojciech Łazarek 24-letniemu napastnikowi dał szansę debiutu w reprezentacji Polski w towarzyskim meczu z Irlandią w Warszawie. 12 listopada 1986 roku biało-czerwoni wygrali 1:0 właśnie po golu „Koniara”. Z całą pewnością nie przypuszczał wówczas, że będzie to jego jedyne trafienie w narodowych barwach.
Po udanym debiucie Koniarek mógł liczyć na kolejne szanse w reprezentacji. W marcowym meczu z Finlandią w Rybniku wszedł na boisko po przerwie, ale gola nie strzelił. Kilka dni później miał zagrać we Wrocławiu z Norwegią, ale selekcjoner niespodziewanie postanowił odesłać go do domu. Tamtą sytuację dokładnie opisywali dziennikarze katowickiego „Sportu”.
O godzinie 8 wieczorem podjechał po niego klubowy samochód i Marek wraz z kolegami z drużyny udał się do Wrocławia, gdzie kadrowicze mieli zameldować się przed godziną 24:00. Kadrowicze z GKS zameldowali się, ale trener W. Łazarek polecił Koniarkowi wracać do domu. Kiedy zameldował się w domu ok. 3:00 nad ranem, rodzina była przekonana, że stało się jakieś nieszczęście. Dopiero z półsłówek i niedomówień wywnioskowała, iż Marek wrócił, bo na obóz kadry narodowej stawił się pijany.
Czy reakcja selekcjonera była adekwatna do sytuacji, trudno dziś ocenić. Fakty są jednak takie, że Łazarek więcej nie wysłał już powołania Koniarkowi. Podobnie robili jego następcy. Sam zainteresowany z perspektywy czasu nieco inaczej oceniał tamte wydarzenia.
Drugim obok GKS-u Katowice klubem, w którym Koniarek rozegrał ponad 100 spotkań, jest Widzew. W Łodzi napastnik popisywał się niezwykłą skutecznością. Pierwszy raz na Al. Piłsudskiego trafił w 1992 roku, kiedy po trzech sezonach w Niemczech nie najlepiej odnalazł się w Zagłębiu Sosnowiec. Jak sam wspomina, początki w Mieście Włókniarzy też nie były łatwe, ale gdy znalazł wspólny język z kolegami z drużyny, zaczął seryjnie zdobywać bramki. Przez dwa lata na listę strzelców wpisał się 35 razy. Kolejnych 30 trafień dla czerwono-biało-czerwonych dołożył w latach 1995-96. To on był jednym z głównych architektów pierwszego w latach 90. mistrzostwa Polski. Z dorobkiem 29 bramek został królem strzelców ekstraklasy. To czwarty najlepszy wynik w historii ligi, którego dotychczas nikt nie powtórzył.
Byłem jednym z nielicznych, jeśli nie jedynym, Ślązakiem, który dobrze się w szatni wielkiego Widzewa odnalazł. Zaakceptowano mnie, bo strzelałem bramki i... uczyłem kolegów śląskiej gwary. „Marek, codziennie dwa nowe słówka” – prosił Tomek Łapiński. I tak było. Dzięki temu „Łapa” do dziś pewnie pamięta, co to „gelender” i „kołkastla”, a „szaket we szranku” się wiesza.
W sezonie 1995/96 o skuteczności Marka Koniarka przekonał się m.in. Bogusław Wyparło. 26 maja 1996 roku Widzew pokonał w Łodzi Stal Mielec 4:1, a wszystkie bramki dla gospodarzy zdobył właśnie najlepszy strzelec drużyny.
Jednak nawet świetna dyspozycja w Widzewie, którego do dziś (z dorobkiem 73 goli, z czego 65 w ekstraklasie) jest drugim (po Marcinie Robaku) najlepszym strzelcem w historii, nie przyniosła mu kolejnego powołania do kadry. Jego zdaniem kluczowa okazała się jednak nie pamiętna sytuacja z Wrocławia, a wysoki poziom i zacięta rywalizacja o miejsce w kadrze.
Marek Koniarek największe sukcesy osiągnął w Łodzi. Z Widzewem w sezonie 1995/96 zdobył mistrzostwo Polski i wywalczył koronę króla strzelców ekstraklasy. Dlatego, jak podkreśla, zawsze chętnie wraca do Miasta Włókniarzy. Tak jak w dniu otwarcia nowego stadionu przy Al. Piłsudskiego (18 marca 2017 roku).
Po zakończeniu gry w piłkę Koniarek nie porzucił futbolu. Postanowił dzielić się swoim doświadczeniem z kolejnymi pokoleniem zawodników. Jako trener zadebiutował w GKS-ie. Najwięcej czasu poświęcił działalności w innym katowickim klubie – Rozwoju, w którym pełnił również funkcję dyrektora sportowego. Wśród drużyn, z którymi pracował, znalazł się również Widzew. Przed rokiem, równo tydzień przed dniem 60. urodzin, z perspektywy obserwatora – jako jedna z klubowych legend, mógł cieszyć się z całym środowiskiem czerwono-biało-czerwonych z powrotu czterokrotnych mistrzów Polski po ośmiu latach do ekstraklasy. Z okazji kolejnych urodzin Panu Markowi życzymy jeszcze więcej chwil radości i niesłabnącej pasji do futbolu. Zdrowia i sukcesów na miarę tych, osiąganych na murawie. Miejsce w historii polskiej piłki już ma.