Przed meczem remis z faworyzowanymi Włoszkami pewnie każdy wziąłby w ciemno. Jednak po ostatnim gwizdku, pozostał niedosyt. W spotkaniu inauguracyjnym, rozgrywanych w naszym kraju mistrzostw Europy kobiet do lat 19, Polska podzieliła się punktami z Italią, tracąc bramkę w 2. minucie doliczonego czasu gry. Do tego momentu biało-czerwone prowadziły, po pięknej akcji i golu Weroniki Araśniewicz. „Oczywiście byłoby bardzo dobrze, gdybyśmy wygrali, ale trzeba szanować ten punkt i być zadowolonym” – powiedział selekcjoner Marcin Kasprowicz. Przypomnijmy, że z Włoszkami nasza reprezentacja rywalizowała już w 1. rundzie eliminacji Euro U19 2025 (jako gospodarz turnieju miała zapewniony awans). Wówczas biało-czerwone przegrały 1:2.
20
I. Sikora
13
Z. Pągowska
5
E. Sobierajska
3
J. Przybył
17
N. Abe
Już godzinę przed meczem na stadionie Podkarpackiego Centrum Piłki Nożnej pojawili się kibice. Im bliżej meczu, tym bardziej wypełniały się trybuny w biało-czerwone barwy, a piłkarki wybiegając na rozgrzewkę, otrzymały dużą porcję braw. Zanim rozpoczęło się spotkanie, na płycie boiska miała miejsce krótka ceremonia otwierająca turniej. Były występy zespołu tanecznego, muzyka i nieco pirotechniki, a potem wyszły drużyny i odegrano hymny. Na trybunach zasiadło 2655 widzów, wśród nich m. in. trenerka pierwszej reprezentacji Polski kobiet Nina Patalon, prezydent Stalowej Woli Lucjusz Nadbereżny i wiceprezes PZPN, a zarazem prezes Podkarpackiego ZPN Mieczysław Golba, a także dyrektor sportowy PZPN Marcin Dorna.
Reprezentacja Polski kobiet do lat 19 przed meczem z Włochami. W górnym rzędzie od lewej: Julia Woźniak, Iga Witkowska, Magda Piekarska, Jagoda Cyraniak, Oliwia Łapińska, Kinga Wyrwas. W dolnym rzędzie od lewej: Zuzanna Witek (kapitanka), Maja Zielińska, Weronika Araśniewicz, Zuzanna Grzywińska, Krystyna Flis.
Wygrywaliśmy 1:0, wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą, mimo że byliśmy w defensywie. Rywalki zepchnęły nas do defensywy, ale nie sprawiało to nam kłopotu. Nie ustrzegliśmy się jedynego błędu w doliczanym czasie gry i trochę tego żałuję, bo trenowaliśmy ten układ bloku obrony i asekuracji bloku obrony. I właśnie zabrakło dwóch, trzech kroków do tego, żeby strzał zablokować. Uderzenie był bardzo dobre i trzeba pogratulować reprezentantce Włoch, która pokonała naszą Julkę Woźniak.
Włoszki pokazały się z bardzo dobrej strony i narzuciły wysokie tempo. Miałyśmy przeanalizowane stosowane przez nie rozwiązania, ale nie spodziewałyśmy się, że będą aż tak skuteczne w swoich działaniach. Dobrze się broniłyśmy, bo nasza gra obronna jest dużym atutem. Oczywiście żałujemy straconej w doliczonym czasie gry bramki na 1:1. Szanujemy jednak zdobyty punkt, bo będzie on bardzo ważny w kontekście wyjścia z grupy. Przypominając sobie poprzednie kwalifikacje, nasze pierwsze mecze zazwyczaj były takimi na przetarcie, przegrywałyśmy. Tym razem jest inaczej i niech to będzie dobry prognostyk.
Kiedy patrzyło się na akcję bramkową przeprowadzoną przez naszą ofensywną pomocniczkę, ręce same składały się do oklasków. Piłkarka FC Barcelona z łatwością wymanewrowała dwie włoski zawodniczki, wpadła w pole karne i strzeliła nie do obrony! Dodać trzeba, że rajd Weronika Araśniewicz rozpoczęła z własnej połowy, jeszcze przed kołem środkowym boiska. „W każdej sytuacji staram się ocenić, co będzie najlepsze w tej sytuacji. Podjęłam taką decyzję i przyszło to łatwo. Jedna minięta, druga przełożona, została bramkarka, to nic tylko strzelać” – powiedziała portalowi Łączy Nas Piłka pomocniczka biało-czerwonych.
Jeżeli spojrzymy na dwa ostatnie mecze pomiędzy Polską a Włochami, możemy pokusić się o stwierdzenie, że zawodniczka ta znalazła patent na nasz zespół. Gdy 27 listopada 2024 r. biało-czerwone mierzyły się z rówieśniczkami z Italii na inaugurację kwalifikacji do mistrzostw Europy, Giada Pellegrino Cimò również wpisała się na listę strzelczyń. Wtedy jednak Włoszka dała swojej drużynie prowadzenie 1:0, teraz zaś zapewniła Squadra Azzurra bezcenny remis. Przesądziła o tym akcja z 92. minuty. Piłkę przed polem karnym zagrała Eleonora Ferraresi, a Pellegrino Cimò uderzyła bez chwili zastanowienia, tuż obok słupka i bezradnej Julii Woźniak.
Co imponujące, Polki po golu nie oddały inicjatywy Włoszkom, tylko nadal nacierały. Nie zakończyło się to drugim trafieniem, ale dzięki odważnej postawie biało-czerwone wywalczyły cenny remis, choć były bliskie zwycięstwa i dlatego pozostaje bardzo duży niedosyt.